13/ + Sylwester

349 38 1
                                    

Ostatnie dni mijały w nadzwyczaj dobrej atmosferze. Po świętach całe miasto rozpoczęło zmienianie mikołajkowych dekoracji na bardziej sylwestrowe. Na drzewach leżały porozrzucane serpentyny, a na ulicach nie brakowało kupców petard.

I tak jak ostatnio, po raz kolejny przemierzałam spokojnym chodem tokijskie ulice.

Już dzisiaj miał być ten długo wyczekiwany przez wszystkich Sylwester.

A ja miałam go spędzić wraz z pewnym informatorem.

Sama przed sobą musiałam przyznać, że nie mogłam już doczekać się wieczora.

Chwila...

Po co ja tak właściwie wyszłam z mieszkania...?

A! No tak! Trzeba kupić jakąś sukienkę.

Z miejsca ruszyłam w kierunku galerii handlowej.

------------------------------------------------------

Umieram.

Dosłownie.

Nigdy w życiu nie spędziłam 2 godzin na szukaniu jednego ciucha. No i pary butów, ale to już szczegół.

Raz za razem wchodziłam i wychodziłam ze sklepów. Przy okazji kątem oka zauważyłam dziwną minę ochroniarza w holu, który najwyraźniej był świadkiem wszystkich moich poszukiwań. Ale mniejsza o niego. Mam ważniejsze zadanie.

I tak oto, pełna nadziei wkroczyłam do następnego sklepu.

I wtedy ją zobaczyłam.

W cudowny sposób wisiała na manekinie.

Poszukam tylko odpowiedniego rozmiaru...

Już zabrałam się do przesuwania wieszaków, gdy nagle...

Nie.

No po prostu nie.

Nie ma.

Nie ma mojego rozmiaru.

Tyle szukania... Łażenie godzinami po sklepach... Tylko dla sukienki, która ma być Tylko na jedne wieczór... Czy to aż tak wiele dobrze wyglądać...?

Poczułam łzy stające mi w oczach, gdy jednocześnie usłyszałam za sobą kobiecy głos.

-  Pomóc Pani w czymś?

Odwróciłam się. Głos należał do ekspedientki w sklepie. Otaksowałam ją wzrokiem. Miała długie, proste, rude włosy, elegancką białą koszulę pasującą do czarnej spódnicy i buty na płaskiej podeszwie.

Od razu się uśmiechnęłam. Może jest jeszcze dla mnie nadzieja.

Już drugi raz ktoś taki ratuje mi cztery litery. I to w przeciągu kilku dni.

Te osoby to chyba jednak jakieś anioły!

Starałam się jak mogłam, by tylko nie mówić łamiącym się głosem, i chyba nawet mi się to udało.

- Jakby Pani mogła... Szukam tej sukienki w rozmiarze 36...

- Nie jest wywieszona? Sprawdzę na zapleczu...

I za nim cokolwiek zdążyłam powiedzieć, zniknęła między stertami ubrań.

Następne minuty spędziłam z kolei na modleniu się, aby kochana sklepowa znalazła tę odpowiednią...

Czas mijał.

- Co taka piękna kobieta robi sama na zakupach?

Co wy ludzie macie z tym zachodzeniem mnie od tyłu?!

Odwróciłam się w stronę głosu płynącego zza mnie.

Stał tam wysoki uśmiechnięty mężczyzna z ciemnymi włosami i zaciągniętym na nie kapeluszem. Był ubrany w czerwoną koszule i czarną marynarkę (?). Zwróciłam uwagę na jego lekko przygarbioną postawę.

Chwile potem dodał:

- Gdzie moje maniery! Nazywam się Rokujo Chikage. A pani godność...?

- Tera. - odparłam krótko, lecz z uśmiechem. Nawet nie poprawiłam go za zwracanie się do mnie per "pani"! To jak na mnie na prawdę dużo.

- Skoro tak, proszę zwracać się do mnie Rocchi. Więc, jak? Jesteś tutaj z chłopakiem?

No i co ja mam mu odpowiedzieć? Wygląda na w miarę porządnego, ale równie dobrze może być jakimś zboczeńcem, czy kimś w tym stylu. Jeżeli powiem, że nie mam, to się pewnie mnie uczepi, a jak skłamię, że tak, to będzie kazał go sobie przedstawiać... O... Ja już dobrze znam ten typ!

Przechylił głowę lekko w prawo, w geście zastanowienia.

Tera - myśl!

- Eee... Ja... - zacięłam się - ...To znaczy... Nie... Ja nie mm chłopaka...

---------------------------

Przepraszam, że tworzę tyle części, ale boję się, że komputer się zatnie i wszystko przepadnie, dlatego stworzę aż 3 części.


Przechytrzyć InformatoraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz