4

759 63 2
                                    

Szłam właśnie ulicą miasta, zmierzając do jednej z najlepszych rozrywek dla dziewczyny - zakupy. Potrzebuję koniecznie nowego płaszcza, nie zaszkodziłoby parę nowych bluzek...

Mineły już dwa dni od spotkania z informatorem. A ja oczywiście cały ten czas spędziłam na ochrzanianiu samej siebie za to co wyprawiałam. Jasne, przecież chcę tylko przyjrzeć się jego pracy - ta, yhym. Do tego jestem różowym jednorożcem. Co mi strzeliło do tego łba, by w ogóle się z nim kontaktować? Co mnie do diabła do tego nakłoniło? Świetnie. Ciekawe co teraz mam zrobić. A jak się domyśli o tym całym zainteresowaniu jego metodami działania? Kaplica. Przecież nie da mi wtedy żyć...

Moje rozmyślenie przerwał wibrujący telefon. Numer zastrzeżony. Niech no się zastanowię któż to może być... Ding!Ding! Może słynny Orihara...?

Odebrałam.

- Słucham? - powiedziałam.

- Witaj Tera-chan! - no ciekawe kto to taki... - Z tej strony Izaya! Dzwonię, by zapytać czy oferta co do twojej przyjaciółki wciąż jest aktualna?

Niemal mogłam zobaczyć w wyobraźni tę jego uśmiechniętą twarz...

- Tak, wciąż jest aktualna. A co? Czyżbyś wpadł już na jakiś pomysł? - snułam swoje domyślenia.

- Tera-chan! Świetnie przewidujesz! Jesteś jasnowidzem...? - im więcej się tak śmiał, tym bardziej uznawałam go za walniętego...

- Kto wie? Kto wie? Może jestem... - pogram z nim chwilę w te jego gierki.

- Niesamowite - wymruczał pod nosem, ale na tyle głośno bym go usłyszała - Tak więc wymyśliłem pewien plan... Ale nie wydaję mi się, aby była to rozmowa na telefon. Zechciałabyś się ze mną spotkać u mnie w domu? - zapytał wziąż podśmiewując się pod nosem.

Dom informatora --> Jaskinia Batmana --> Sama paszcza lwa...

- Oczywiście. Musisz tylko podać mi adres - powiedziałam z uśmiechem.

- To nie będzie konieczne - odparł ze śmiechem - spójrz na blok za sobą. Dokładnie na dach...

Zrobiłam jak kazał. Po odwróceniu się, zobaczyłam stojącego na bariercę i machającego mi informatora.

Aha. Fajnie. Czyli cały czas mnie obserwował.

Odmachałam mu.

- Spotkajmy się na dachu. Zaprowadzę cię! - krzyknął radośnie przez telefon i się rozłączył.

No nic. W takim razie zmierzam na swój wyrok.

---------------------------------------------------------------------------------------------------------

Wybaczcie za tak długą przerwę - SZKOŁA - chyba rozumiecie

Przechytrzyć InformatoraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz