Po kolacji, kiedy emocje opadły i wydawało się, że najgorsze już za nimi, Magda zawołała chłopców do siebie. Jej mina nie wróżyła nic dobrego. Podczas gdy kobieta zawsze była pogodna i życzliwa dla wychowanków, tym razem zdawała się szorstka i stanowcza. Chłopcy byli zdziwieni jej postawą, byli przekonani, że nie może mieć do nich o nic pretensji ani powodów do złości. Niemal całe popołudnie spędzili we własnym pokoju, nie wchodząc nikomu w drogę. Udali się nie pewnie do pokoju przesłuchań i z niepewnością czekali na to, co ma im do powiedzenia.
- Siadajcie – powiedziała szorstkim głosem, dokładnie tak, jakby za kilka minut mieli usłyszeć jej krzyk związany z ich przewinieniami. Chłopcy wykonali jej polecenie i z lekkim strachem spojrzeli na siebie pytająco, tak jakby chcieli się wzajemnie upewnić, czy mają powody do obaw.
- Czekałam, aż trochę ochłoniecie, nie chciałam wam robić kazania, jak byliście zdenerwowani i przeładowani emocjami – zaczęła zdecydowanym tonem. - Powiedzmy szczerze, zachowujecie się jak gówniarze, których trzeba pilnować na każdym kroku! Macie gdzieś wysiłki Igora i Krzysztofa! Nie interesuje was to, że dla was łamią zasady! Ryzykują własną reputacją!. - Magda wygarnęła chłopcom to, co miała na sercu, mocno wzburzonym tonem. Chłopcy tylko spuścili głowy, zrozumieli, do czego zmierza wychowawczyni. Na ich twarzach pojawiło się zmieszanie i zawstydzenie.
- Zdajecie sobie sprawę z tego, że gdyby teraz dyrekcja dowiedziała się o waszych numerach, to oni i ja mielibyśmy problemy? Tak wam źle z nami? Proszę bardzo, my możemy pracę zmienić, ale ciekawe, czy wam się to będzie opłacało! Ciekawe czy jak przyjdzie kto inny na nasze miejsce, będziecie mieli tyle udogodnień! - Kobieta nie tylko nie uspokajała się, ale wręcz zdawała się nakręcać samą siebie swoją złością. Ani Arek, ani Paweł nie widzieli jej jeszcze w takim stanie, mimo że kobieta pracowała tutaj od początku ich pobytu w placówce. Zdawali sobie sprawę, że to wybuch emocji gromadzonych od dłuższego czasu. Nawet gdyby chcieli jej przerwać, nie bardzo mieli nic mądrego na swoje usprawiedliwienie.
- Myślicie, że tak może być wiecznie? Że możecie nie liczyć się z nimi, ze mną i innymi wychowawcami, z ich uczuciami? Czy nie rozumiecie, że to, co robią dla was, robią tylko dlatego, że im na was zależy?! - W oczach kobiety pojawiły się łzy, łzy bezradności. Tego chłopcy zupełnie się nie spodziewali. Po stokroć bardziej woleliby zostać spoliczkowani przez Magdę niż zobaczyć ją w takim stanie. Czuli się podle rozumiejąc, jak bardzo zawiedli ją i zapewne również Igora i Krzysztofa zaufanie. Kobieta zakończyła swój monolog, siadając na krześle naprzeciwko nich.
- Proszę pani, ma pani rację – Arek ze łzami w oczach przerwał ciszę – nie muszą mnie zawozić do babci. - Chłopiec wiedział, że Magda wie o ich umowie, bo słyszał, jak ustalają z nią, że to podczas jej dyżurów lub któregoś z mężczyzn, będą zwozić go do babci. Chciał, jakby sam siebie ukarać. To było jedyne, co umiał powiedzieć w tym momencie.
- I co?! To będzie kara dla ciebie czy dla babci? - Podniesionym głosem zapytała kobieta.
Arek szybko zrozumiał, co ma na myśli. W końcu sam widział jak szczęśliwa była babcia, w czasie jego całodniowego pobytu u niej, z jaką radością patrzyła na skoszony przez niego trawnik. Z jaką pasją opowiadała mu o swojej młodości. Miała kogoś, kto chciał jej wysłuchać. Nie umiał dalej udawać twardziela, chłopiec rozpłakał się jak małe dziecko. Za nim Paweł, który nie potrzebował wskazówek Magdy, aby zrozumieć, jak bardzo cierpiałaby jego ciotka, gdyby dowiedziała się o wszystkim, zwłaszcza teraz gdy została sama i nie wiadomo jak sprawy potoczą się dalej.
- Jesteśmy idiotami, wiem – wydusił z siebie Paweł. - Możemy to jakoś naprawić? - Zapytał z nadzieją, że usłyszy jakąś konkretną radę.
- A jak wbijesz gwóźdź do deski i potem go usuniesz, to deska będzie nadal nienaruszona? - Kobieta zapytała retorycznie, już spokojniejszym głosem. - Nie! Czasu nie da się cofnąć! Rany i tak pozostaną. Jedyne co możecie robić to w końcu przestać wbijać kolejne gwoździe, czyli przestać ponownie ranić ludzi! - Jej głos przybrał w końcu ton tłumaczący, starający się wytłumaczyć, a nie ganić. Najwyraźniej wybuch emocji miała już za sobą. - A kiedy im podziękowaliście? Kiedy zrobiliście coś od siebie dla nich? Tak po prostu, bezinteresownie? - Zapytała, czym wpędziła chłopaków w jeszcze większe zawstydzenie.
- Tak, jesteśmy idiotami, wiem, jak to zabrzmi, ale jedyne co możemy to obiecać zmianę – szlochając, powiedział Arek.
Magda uznała, że dalsza rozmowa nie ma sensu, a możliwości są dwie, albo chłopcy rzeczywiście wyciągną wnioski z niej, albo dowiodą, że są ignorantami i należy się zastanowić nad dalszym wyciąganiem do nich ręki. Wyszła z pomieszczenia, z hukiem zamykając drzwi, zostawiając ich samych.
Minęła dobra godzina, gdy kobieta zauważyła, że nie widziała ich od tamtej pory. Zaczęła nerwowo rozglądać się za nimi. Obeszła niemal cały budynek. Gdy jej zdenerwowanie po raz kolejny osiągnęło najwyższy możliwych poziom, a w jej głowie zaczęły się mnożyć obawy o to, co zrobili, uświadomiła sobie, że jedynym pomieszczeniem, gdzie ich nie szukała i gdzie mogli jej nie słyszeć, jest pokój, w którym ich zostawiła. Szybkim krokiem skierowała się w tamtą stronę z telefonem w ręku, przygotowana do poinformowania Krzysztofa o ich ewentualnej ucieczce. Jednak gdy otworzyła drzwi do pokoju przesłuchań, jej zdenerwowanie zniknęło jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Chłopcy siedzieli po obu stronach stolika, a na nim rozłożone były kartki z bloku rysunkowego. Obaj przygotowali laurki dla najlepszych opiekunów. Kobieta po raz kolejny miała łzy w oczach. Tym razem jednak ze wzruszenia, z nadziei, że jej przemowa dotarła do ich umysłów i wzięli ją sobie do serca.
Chłopcy poprosili ją o dziesięć minut spokoju. W tym czasie ukończy swoje prace i oddali jej tą, przygotowaną dla niej oraz dla obu mężczyzn. Na wszystkich głównym elementem było słowo „przepraszamy". Magda zabrała rysunki i schowała do teczki, obiecując, że następnego dnia przekaże je adresatom. Arek i Paweł wiedzieli, że to nie naprawi ich błędów, ale liczyli, że pomoże uświadomić opiekunom, że im również bardzo zależy na nich. Choć zapominają o tym mówić i często zaprzeczają swoimi czynami, to mają dla nich miejsce w swoich sercach.
/*
No dobra, wyszło ckliwie, nie wiem czy nie za bardzo, ale no...
*/
CZYTASZ
Być sobą i przetrwać
Short StoryPaweł, 11 letni chłopak z Domu Dziecka marzy o zamieszkaniu z ciotką. Jednak od trzech lat jego marzenia rozbijają się o rzeczywistość. Wraz z rok starszym przyjacielem odkrywa sekrety pracowników placówki opiekuńczej. Za jego namową postanawia równ...