XVI - Aresztowane marzenia

82 7 3
                                    


Gdy Paweł stał wraz z ciocią i Krzysztofem przed budynkiem, wszyscy patrzyli na siebie pytającym wzrokiem. W głowach każdy starał się znaleźć odpowiedź na pytania, za co? A może to tylko pomyłka? Czy on mógł zrobić coś złego? A może coś wydarzyło się w Londynie? Konsternację przerwał Igor, który dołączył do nich, wówczas zobaczyli też podekscytowanych wychowanków, którzy całą sytuację oglądali z okna świetlicy.

- Pani coś wie? - Zapytał niezręcznie Igor.

- Obawiam się, że tyle, co Pan. - Kobieta wyjęła telefon, wybrała numer 997, próbując dowiedzieć się czegokolwiek.

- Dzień dobry, wygląda na to, że przed chwilą aresztowano mojego męża. Gdzie go zabrano, za co? - Kobieta krzyczała do słuchawki.

Mężczyzna po drugiej stronie starał się tonować jej emocje.

- Proszę spokojnie, zaraz postaram się pani pomóc, ale bez emocji, dobrze?

Kobieta wzięła kilka głębokich wdechów, po czym odpowiedziała:

- Dobrze, postaram się – teraz jej głos był bardziej opanowany, jednak na pewno nie był spokojny.

- Jak nazywa się pani mąż i gdzie doszło do zatrzymania?

- Witold Kowalik, jesteśmy przed Domem Dziecka. - Kobieta nadal nie mogła pozbierać myśli, co było widać po bardzo nieprecyzyjnym określeniu miejsca zatrzymania. Nie podała nawet adresu placówki. Jednak przekazane informacje mężczyźnie najwyraźniej wystarczyły. Gdyż kazał jej chwilkę poczekać i zaczął coś wyszukiwać w komputerze, co oznajmiał dźwięk wydawany przez klawiaturę. Mijały kolejne sekundy, a zdenerwowanie kobiety ponownie zaczynało się potęgować, co było widać po jej zachowaniu.

- Halo? – Odezwał się głos w słuchawce.

- Tak! – Znów krzyknęła kobieta do słuchawki.

- Pani mąż został przewieziony do prokuratury, gdzie będzie przesłuchany, więcej szczegółów nie mogą pani podać. Najlepiej, jeśli uda się pani na ulicę Podwale 30, do prokuratury okręgowej i tam spróbuje dowiedzieć się czegoś więcej. Myślę, że po potwierdzeniu pani tożsamości, udzielą tam pani niezbędnych informacji.

- Dobrze, dziękuję. - Marta rozłączyła się i schowała telefon.

- Pawełku, ja jadę do prokuratury, jak tylko się czegoś dowiem, wrócę tu. - Zwróciła się do chłopca.

- Jasne, jedź! To na pewno jakaś pomyłka, przecież wujek nikomu by krzywdy nie zrobił. - Chłopiec próbował pocieszyć ciotkę, mimo iż sam nie wierzył w to, co mówi. Prawdą było, że wujek nie mógł nikogo skrzywdzić, ale jego zachowanie w czasie aresztowania sugerowało, że spodziewał się tego, nie był tym zaskoczony, nie stawiał oporu.

Kobieta szybkim krokiem zmierzała w kierunku przystanku autobusowego, a mężczyźni wraz z Pawłem weszli do budynku. Krzysztof od razu zabrał Pawła na górę do pokoju przesłuchań. Choć ta, żartobliwa nazwa, tego pomieszczenia, w tej sytuacji, całkowicie traciła aspekty humorystyczne.

- Czyli pozamiatane. - Stwierdził chłopak – Dobrze, że Arka tu teraz nie ma, przynajmniej nie musiał tego oglądać.

- Pozamiatane? Co konkretnie?

- No nie zabiorą mnie stąd.

Krzysztof spojrzał na chłopca, zanim się odezwał, wyraźnie układał w głowie, swoje myśli.

- Jeśli twój wujek faktycznie coś zrobił i zostanie skazany... - zawiesił na chwilę głos. - To rzeczywiście bardzo skomplikuje sytuację. A dlaczego uważasz, że to oczywiste? Na razie nic nie wiemy. - Podpuszczał Pawła do wyjawienia swoich myśli i ewentualnych przypuszczeń.

Być sobą i przetrwaćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz