Jak białe płótno wygląda tulona śniegiem ziemia,
Która wtem białą pustkę na trawiaste farby zmienia.
Bezchmurny błękit nad moją głową,
Barwisz swoją idealnie piękną mową.
Patrząc w niebo przy ptaków śpiewie,
Malujesz swym palcem pąki na drzewie.
Z radością skaczesz przez zimny strumyczek,
Każdym krokiem rodzisz nasiona różyczek.
Posiadając pusty świat, dostaję od Ciebie jego kolory!
Ekstaza ma rośnie jak kwiaty kwitnącej tu flory!Motyl przyfrunął do mnie na lekkim podmuchu.
Zupełnie jak przywiązanie, usiadł na moim serduchu.
Biegnąc z uśmiechem po zielonej łące,
Czuję aromaty kwiatów mnie ujmujące.
Bryza na twarzy... gdy biegnę na wzgórze...
Umyślnie upadam... by czuć trawę na skórze.
Kwiatek przy ręce? Teraz za uchem.
Policzki w rumieńcach wydają się puchem
Jak chmury, które obejmuję spojrzeniem,
Dla mej osoby są wielkim ukojeniem.
Zostało leżeć w tym miejscu, ku nocnej ciemności,
By nadać gwiazdom trochę namiętnej wartości.
Częściowo odczuwam już unoszenie się w niebie.
Do całości szczęścia brakuje mi tylko Ciebie.Nie potrafię... a chciałem powiedzieć Ci tyle rzeczy... Lecz ile? Ilość tych gwiazd to pokazuje,
A teraz te gwiazdy spadają, ponieważ nie potrafią utrzymać wagi tego, co do Ciebie czuję.
Marzenia spełnione?
Czuliśmy to samo oboje?
Lecz... czemu uciekasz w popłochu?
Czemu oddalasz się ode mnie po trochu?
Teraz biegnę w las, łkając dostrzegalnie.
Zachowuję się bezmyślnie, też banalnie.
Mijam dzikie jeże, sarny, zające,
Mijam wspomnienia biegnąc po naszej łące.
Upadam ze słabości przy starym drzewie.
Co się stało? Nikt z nas tego nie wie...
Z już kujących mnie chmur deszcz wtem opada.
Przynajmniej samotność w płaczu już mnie nie dopada.Spadają na mnie mokre liście, a na każdym z nich komunikat zawarty:
„Nie powinieneś się tak czuć, nieszczęścia nie jesteś warty".
Unoszą się nade mną ołowiane chmury...
Widzę swój oddech, gdy ja w środku ponury...
Dzień otwiera swe oczy, słońce mknie ku strony wschodu,
Moje łzy jak zamarznięte zamieniają się w kryształki lodu...
Teraz me ręce nie mokre, lecz zranione...
Uczucia na chwilę zostają ukojone.
Na mojej twarzy szron, twoje oko to zauważy,
Twój palec szkicem pozornego uśmiechu mnie obdarzy.
Połóż mnie wzdłuż brzegu mroźnej rzeki,
Daj powód, by nie odpływać na jej koniec daleki.
Śnieżną szatą moją skórę tul,
Pozwól płatkom śniegu koić ból.Teraz wewnątrz mnie jest zimno, śnieg jest jak naturalny grób.
Dzięki Tobie, miałem poczuć, co to znaczy żyć, lecz czuję się jak trup...

CZYTASZ
Zapiski
PoetryPisane rymem zapiski emocji, uczuć, historii wziętych z mojego życia i mojej wyobraźni.