Codziennie do 16 siedź w tej cholernej szkole. Ugh... Mam tego dość. Chcę już iść pojeździć. No już dziś piątek. Przestań, babo, pieprzyć głupoty. Nikogo nie obchodzi ta cholerna matma. Takie myśli tylko u mnie. Z mojej wiązanki narzekania wyrwał mnie dzwonek wolności. Oznajmił, że można już wrócić do domu. Od tego wkurzającego miejsca miałam niedaleko do domu. 10 minut drogi i stoję już pod drzwiami mieszkania. Z kieszeni wyjęłam klucze. Weszłam do budynku. Jak zwykle nikogo nie było. W sumie, kto miałby być. Ojciec nie żyje, matka w pracy, a ja jestem jedynaczką. Zjadłam obiad, który sobie zrobiłam i poszłam do mojego pokoju. Musiałam odrobić lekcje. Wtedy mogę iść do mojego drugiego domu, którym jest lodowisko. Na szczęście nie miałam tam daleko. Szybko odrobiłam matmę. Wzięłam moją ulubioną torbę w cętki, spakowałam moje czarne łyżwy, telefon i słuchawki schowałam do kieszeni kurtki i wyszłam z domu. Założyłam słuchawki na uszy i włączyłam mojego ukochanego rocka. Po chwili byłam już przy lodowisku. Zdjęłam słuchawki i weszłam. Przywitałam panią pracującą tam sztucznym uśmiechem. Miałam iść założyć łyżwy, gdy pani powiedziała do mnie:
- Dziś na lodowisko przyszedł taki blond chłopak. Nie był zbyt skory do rozmowy. Taki niemiły się wydawał. Uważaj na niego.
- Spokojnie, nic mi się nie stanie. - powiedziałam i poszłam założyć łyżwy.
Naprawdę musi być tu ktoś jeszcze? Nie można w spokoju pojeździć?
- Ehh... No trudno - westchnęłam
Poszłam na lód. Na środku lodowiska stał chłopak o blond włosach. Miałam już mu powiedzieć kilka słów, ale nagle zaczęła grać muzyka. Jedyna miłość: Agape. Ten typek zaczął tańczyć. Poruszał się z gracją. Delikatnie łyżwami naruszał nieskazitelną nawierzchnię lodu. Gdy jechał nasz wzrok na ułamek sekundy skrzyżował się. Po skończeniu choreografii nie wytrzymałam i zaczęłam klaskać. Weszłam na lód, podjechałam do niego i powiedziałam:
- No muszę przyznać, że masz grację. Cudnie jeździsz.
- Dzięki. - zaraz dodał - Kim w ogóle jesteś?
- Roksana Baltivskaya, zeszłoroczna złota medalistka Junior Grand Prix. A ty?
- Yuri Plisetsky, zeszłoroczny złoty medalista Junior Grand Prix.
- Coś tam o tobie słyszałam. Miło poznać. - wyciągnęłam dłoń w jego stronę
- Też o tobie słyszałem. Również mi miło. - uścisnął moją dłoń i delikatnie się uśmiechnął
- Będziesz tańczył do Agape na zawodach? Przecież to nie pasuje do Rosyjskiego Punka.
- Tak, będę tańczył do Agape i wiem, że to do mnie nie pasuje. Ale tą choreografię przygotował dla mnie Victor.
- Victor Nikiforov?! - krzyknęłam
- Tak, on. Przecież mamy, znaczy mieliśmy, tego samego trenera.
- No tak, bo Victor zrezygnował. A tak w sumie to dlaczego?
- Bo pojechał do Japonii trenować tego cholernego wieprza.
- Do Japonii?! Kogo trenować?!
- Katsukiego.
- Naprawdę?! Tego wyrzutka?! Czy Victor nie mógłby trenować kogoś, kto ma talent, na przykład Ciebie.
- Ja też tego nie rozumiem. - po chwili dodał - Może Ty pokażesz co potrafisz?
- Dobra. - włączyłam piosenkę Wataru Hanato - You Only Live Once i zatańczyłam swój układ.
Gdy skończyłam Yuri podjechał do mnie i zaczął klaskać.
- No nieźle. Ale i tak bym wygrał z Tobą.
- Skąd ta pewność?
- Tylko ja mogę wygrać. Tylko to się liczy. Nic więcej.
- A może jednak?
- Ale co?
- Może jednak nie tylko wynik się liczy.
- Pff... Bzdura.
Nastała cisza. Yuri po około minucie przerwał ją.
- Może pojeździmy razem?
- W sumie czemu nie.
Zaczęliśmy jeździć. Potem już bardziej się wygłupialiśmy. W sumie to on spoko jest. Zbliżała się 21, czyli godzina zamknięcia lodowiska. Wymieniliśmy się numerami i pożegnaliśmy się. Gdy szłam do domu, w głowie pojawił mi się jeden obraz - jak z Yurim jadę w duecie do Agape. Potrząsnęłam głową, by wyrzucić tą myśl. Weszłam do domu i szybko poszłam do swojego pokoju. Położyłam się na łóżku. Słuchanie muzyki przerwał mi dzwonek SMS. Wzięłam telefon do ręki. To SMS od Yuriego.
Yuri: No hej. Już w domu?
Roksana: Hejka. No już wróciłam, ale wolałabym tu nie wracać.
Yuri: Co? Czemu?
Roksana: Kiedyś Ci powiem. A Ty? Już wróciłeś?
Yuri: Tak, wróciłem. Chociaż wolałbym być u dziadka.
Roksana: Ciężka sytuacja rodzinna?
Yuri: Taaa... Będziesz jutro na lodowisku?
Roksana: Będę. A co, chcesz się spotkać?
Yuri: Może. B) W sumie nawet spoko osobą jesteś. Lubię Cię :)
Roksana: Naprawdę tak sądzisz? Ja też Cię polubiłam.
Yuri: Tak, naprawdę. Czy to takie dziwne?
Roksana: Noo... Bo nikt mnie nie lubi. Znaczy mam jedną przyjaciółkę. A tak to wszyscy twierdzą, że jestem dziwna itp.
Yuri: To słabo :/ Ja nie wiem. Albo jestem głupi, albo oni są głupi. Nie jesteś dziwna. Jesteś spoko. Może po prostu to oni są dziwni albo nie wiedzą jak zagadać do dziewczyny.
Roksana: A Ty wiesz jak zagadać do dziewczyny? xd
Yuri: No przecież rozmawiam z Tobą.
Roksana: To ja zaczęłam rozmowę na lodowisku. Gdybym się nie odezwała to prawdopodobnie od Ciebie dało by się usłyszeć tekst w stylu: "No i czego się patrzysz?"
Yuri: Nie no, bez przesady. Chyba, że stałby tam wieprz.
Roksana: Kurwa... Muszę kończyć. Dobranoc ;)
Yuri: Dobranoc :)
Odłożyłam szybko telefon na szafkę, przebrałam się w piżamę i udawałam, że śpię. Matka przyszła sprawdzić, czy się jej słucham. Zobaczyła, że leżę w łóżku i sobie poszła. Poszłam wziąć prysznic. Odczytałam ostatnią wiadomość od Yuriego i poszłam spać.
____________________________
Pierwszy rozdział już jest. Jak Wam się podoba? Jak już kiedyś pisałam gdzieś - piszę tą historię, gdy mam na to ochotę, a nie, że jest jakiś konkretny dzień i muszę wrzucić rozdział. Spokojnie, ta akcja nie jest jeszcze w ogóle rozwinięta. Wygląda to tak, jakby tej książki były planowane mniej niż 10 rozdziałów. Ale nie ma tak. Pozdro - zmęczona życiem Truskaweczka109.
Spodobało się? No to na co czekasz? Zostaw gwiazdkę i jakiś fajny komentarz, bo to motywuje. Do następnego! <3
CZYTASZ
Nic więcej. A może jednak? 【Yuri Plisetsky】✖️ZAWIESZONE✖️
Fanfic"Nic się nie liczy. Tylko ja, lód i muzyka. Nic więcej. A może jednak?" "Chcę wygrać. Liczy się zwycięstwo. Nic więcej. A może jednak?"