★ 1 ★

4.1K 374 38
                                    

Maj 2004 r.


— Jungkook, zejdź już proszę na dół, zaraz wyjeżdżamy — rozbrzmiał głos dochodzący z dołu pustego już budynku. Kobieta nie musiała krzyczeć, echo samo niosło słowa, które dla chłopca znaczyły koniec jego ustabilizowanego świata. Tak przynajmniej wtedy myślał.

Czarnowłosy maluch stał z zaciśniętymi pięściami i wzrokiem wbitym w ścianę swojego pokoju, gdzie znajdowały się malunki stworzone przez niego i mamę w zeszłym roku. Wydawały mu się największym dziełem sztuki, które za nic w świecie nie chciał stracić.

— Jungkook...— usłyszał troskliwy głos za swoimi plecami. Chłopiec nie odwrócił się, przetarł jedynie swoje mokre od płaczu oczy końcówką trochę za dużej bluzy.

Kobieta podeszła do niego spokojnym krokiem, uklękła za jego plecami, po czym chwyciła delikatnie za ramiona, odwrócając w swoją stronę. Uśmiechnęła się lekko i pocieszająco.

— Kochanie... wiem, że Ci ciężko, mi też jest... zostawiamy w tym domu dużo pięknych wspomnień... zostawiamy w tym mieście przyjaciół, ulubione miejsca, Ty szkołę, my pracę... Jednak zmiany są potrzebne, wiesz? Szczególnie jeśli dają nam więcej dobrego niż zabierają. Zobaczysz, szybko polubisz nasz nowy dom i poznasz nowych kolegów. Nie płacz już misiu, chwyć mamę za rękę i chodź do samochodu, dobrze?

Chłopiec przez chwilę wpatrywał się w kobietę w milczeniu, w końcu niepewnie pokiwał głową potwierdzająco i chwycił jej dłoń. Wychodząc odwrócił się ostatni raz, żegnając w myślach swój ukochany pokój.



— Whaaa, jest naprawdę piękny — powiedziała zachwycona kobieta, wychodząc z auta. Stali przed pięknym, dwupiętrowym domem o delikatnie niebieskich ścianach. Wysoki mężczyzna stanął obok swojej żony i objął ją delikatnie w pasie, całując ją radośnie w policzek.

— I niech też takie będzie nasze nowe życie — odpowiedział. — Prawda, Jungkookie?—dodał głośniej i spojrzał przez szybę w głąb auta, gdzie dalej siedział w milczeniu chłopiec. Przyglądał się nowemu budownictwu z grymasem na twarzy. Może i było duże i ładne, ale nie był to jego dom. Więc nie było fajne.

Ojciec otworzył drzwi, przy których siedział Kookie i czekał, aż chłopiec wyjdzie z pojazdu.

Ten rozejrzał się dookoła. Opustoszała ulica z szeregiem domków jednorodzinnych wydawała się nie mieć końca, a przerażającą ciszę zagłuszało jedynie szczekanie psa z oddali. Nowy dom znajdował się na obrzeżach miasta. Była to ostatnia ulica, więc zaraz za budynkami rozprzestrzeniało się zaniedbane pole, a tuż za nim las.

Po chwili Jungkook poczuł się dziwnie nieswojo i wzrokiem powędrował na dom stojący obok. W oknie dostrzegł małą postać, która ich obserwowała zza szyby.

— Słyszałem, że obok mieszka małżeństwo z synem dwa lata starszym od Ciebie— powiedział ojciec do chłopca, po czym spojrzał na kobietę.— Może zaprosimy ich na obiad jak już się urządzimy, nawiążemy sąsiedzką znajomość, co Ty na to, kochanie?

—Później o tym porozmawiamy, zajmijmy się teraz tymi pudłami. Chodź Jungkookie, pomożesz mi trochę.

Czarnowłosy malec ruszył za mamą nie odrywając wzroku od okna i choć sąsiad wydawał się być daleko, to Jungkook mógł przysiąc, że widział jego uśmiech.

Chłopak z sąsiedztwa |vkook|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz