4. Closer

5.8K 399 22
                                    


Szliśmy w ciszy w stronę domu Lucasa. Garrett zostawił auto u Maxa i stwierdził, że przyjdzie po nie jutro. Luck plątał nogami po ziemi i raz na jakiś czas podtrzymywał się mojego ramienia.
- Lucy, jest mi tak głupio. - odezwał się i popatrzył na mnie swoim rozbieganym wzrokiem.
- Dlaczego? - zapytałam z lekkim uśmiechem na twarzy. Kochałam słuchać jego pijackich przemyśleń.
- Ale co dlaczego? - zmrużył oczy, a Garrett parsknął.
- Nic Lucky. - pogłaskałam go po głowie.
- Lucky. - rozmarzył się - jak ładnie.
- Stary. - Garrett wyprostował go - Trzymaj fason. Nie rozczulaj mi się tu.
- Oh Garrett. - Lucas spojrzał na niego - Ciebie też przepraszam.
- Jasne Lucky. Nie ma sprawy.
Garrett trzymał chłopaka obejmując go w pasie, żeby wyglądał choć trochę normalnie. Zawsze dziwiło mnie to, że to oni odprowadzali mnie do domu, po imprezach. Zastanawiałam się dlaczego moi wielcy imprezowicze, zawsze byli w stanie to zrobić. Zawsze bezpiecznie wracałam do domu i wiedziałam, że mogę na nich liczyć.
Ale nie tej nocy. Wtedy było jakoś inaczej.
- Za co Lucas Cię przeprasza? - popatrzyłam na bruneta, kiedy ten znów zatrzymał się, żeby poprawić Lucka.
- Nie wiem. Jest pijany. - pokręcił głową - Skąd mogę wiedzieć co mu siedzi w głowie?
- Chciałabym wiedzieć co siedzi tobie. - burknęłam pomagając mu postawić drugiego chłopaka do pionu.
- O co ci chodzi Lucy? - uniósł brwi.
- O nic. - popatrzyłam na niego, po czym ruszyłam.
- Jasne. Teraz jeszcze strzel focha.

Tak. To był zdecydowanie mój nastrój na focha.

- Chciałeś mnie zostawić na tej imprezie?
- Dobrze się bawiłaś. - powiedział niby spokojnie, ale z tonu jego głosu wywnioskowałam, że nie chodziło mu o to - Czemu miałbym ci przeszkadzać?
- Naprawdę chciałeś żebym została sama z tymi zchlanymi idiotami?
- Nie byłaś sama.
- Serio Garrett? - rzuciłam mu zdziwione spojrzenie - Chyba nie masz na myśli Matta?
- A co? Z nim nie czujesz się bezpiecznie?
- Chyba sobie żartujesz. - ścisnęłam szczękę i stanęłam na przeciwko niego.
- Nie. - rzucił i popatrzył mi prosto w oczy.
- Ugh. - czułam jak wszystko we mnie wrze - Jesteś okropny. - odwróciłam się na pięcie i ruszyłam przed siebie. 

Przez resztę drogi do domu Lucka nie odezwałam się do Garretta nawet słowem. Czasem tylko odpowiadałam na dziwne pytania zchlanego Lucasa i gdyby nie on, to pewnie bym wybuchła ze złości.
Wprowadziliśmy pijanego chłopaka na schody jego domu. Przetrzepałam jego spodnie w poszukiwaniu kluczy, ale ich nie znalazłam. Wiedziałam, że jego rodzice trzymają zapasowy klucz pod wycieraczką, ale tam też go nie było. Popatrzyłam na chłopaka, a ten tylko się uśmiechnął.
- Zgubiłem go.
- No widzę. - westchnęłam, i już miałam zapytać Garretta co teraz, kiedy drzwi za mną otworzyły się.
- Witaj Lucy - odezwał się kobiecy głos.
- Dobry wieczór pani Bell. - odwróciłam się do kobiety z dziwnym wyrazem twarzy.
- Garrett. - skinęła głową do chłopaka, a on odpowiedział jej tym samym. Kiedy zobaczyła stan w jakim znajdował się jej syn, tylko westchnęła. Wpuściła nas do domu, a my doprowadziliśmy go do jego pokoju. Garrett posadził go na łóżku, a chłopak bujał się na boki jak galaretka. Złapałam rąbek jego bluzki, i pewnie dotknęłam palcami jego skóry, bo otrzepał się i uśmiechnął głupio. Wywróciłam oczami i ściągnęłam mu koszulkę. Drugi chłopak właśnie robił to samo z jego butami, ale spasowałam w momencie jak zaczął dyszeć, kiedy chciałam ściągnąć mu spodnie.

- Luck! - krzyknęłam i zabrałam jego rękę z mojego tyłka.
- Śpij ze mną Lucy. - spojrzał na mnie już ledwo otwartymi oczami.
- Kładź się Lucas. - popchnęłam go na łóżko i kiedy już miałam wychodzić, on pociągnął mnie za rękę i wylądowałam na łóżku zaraz obok niego. Leżeliśmy twarzą w twarz, a on położył dłoń na mojej talii i zamknął oczy. Garrett wyszedł kilka chwil wcześniej i tylko burknął do mnie coś o tym, że będzie czekał na dole. Pokręciłam głową uśmiechając się i wstałam. Byłam nieźle zaskoczona tym, że Luck zdążył już zasnąć. Przykryłam go kołdrą, poskładałam jego ubrania i zeszłam na dół.
- Oh Lucy, będzie ci zimno... - mama chłopaka podeszła do mnie i pogłaskała mnie po ramieniu - Może dam ci jakąś bluzę?

- Oh nie, dziękuję Pani Bell. - uśmiechnęłam się - Tam wcale nie jest tak zimno.Za chwilę będę już w domu. - otworzyłam drzwi, a na dworze stał Garrett.
- No cóż... - kobieta znów pogłaskała mnie po ramieniu - No to dobranoc wam. Pilnuj jej Garrett.
Parsknęłam, a on rzucił mi ganiące spojrzenie.

- Wiem Pani Bell. - popatrzył na kobietę i skinął głową.
Kiedy odchodziliśmy, dodała jeszcze:

- Jak na razie jest to jedyna dziewczyna, która z wami wytrzymuje.

Kiedy chłopak to usłyszał spiął się i zwolnił tempo. Trzymał się kilka kroków za mną. Przez chwilę szliśmy w ciszy, aż zapytał:

- Nie będziesz się do mnie odzywać? - poczułam jego obecność za moimi plecami.
- Nie wiem... - stwierdziłam i spojrzałam na niego przez ramię. - Tutaj nie chciałeś mnie zostawić?

- O matko daj spokój... - złapał mnie za rękę i sprawił, że się zatrzymałam - Nie chciałem, żebyś tak to odebrała.
- A jak miałam to odebrać, co? - wyrwałam mu się, a wtedy otrzepało mnie z zimna.

Chłopak ściągnął z siebie bluzę i założył mi na ramiona. 

Chciałam być na niego bardzo obrażona, ale dzięki niemu było mi cieplej.

- Tak naprawdę nie chciałem cię tam zostawiać.

- Ale powiedziałeś coś innego? Na prawdę sądziłeś, że wolałabym zostać tam z Mattem i bandą idiotów, niż iść z wami?

Dochodziliśmy już do mojego domu.

- Nie wiem... - westchnął, a ja zwolniłam żeby dorównać mu kroku.

- Może trochę się dziś zabawiłam, ale to nie oznacza, że nagle przestało mi na was zależeć. To była tylko zabawa. Ty przeleciałeś chyba połowę dziewczyn z naszej szkoły, tak samo jak Luck, a nadal ze mną siedzicie.

- Ale to co innego...

Weszliśmy do ogrodu i stanęliśmy obok domu.
- To byłoby co innego, gdybyś był zazdrosny. - zaśmiałam się, ale on nie zrobił tego samego. Tylko stał i patrzył na mnie swoimi niebieskimi oczami.

- No chyba, że jesteś zazdrosny... - nagle zrobiło się jakoś niezręcznie.
- Chyba jestem, Lucy. - podszedł bliżej i uniósł mój podbródek.

- Od kiedy? - powiedziałam drżącym głosem.

- Od jakiegoś czasu.

Po jego słowach, zaczęłam myśleć o tym żeby nie zapomnieć oddychać. Kochałam Garretta jako przyjaciela, ale nigdy nie pomyślałam o tym, że mogłabym go kochać inaczej.

Zbliżył swoją twarz do mojej, a ja zamknęłam oczy. Poczułam jego usta na moich. Otworzyłam je lekko i zaczęłam poruszać nimi, tak samo jak chłopak. Trwało to kilka sekund, a kiedy odsunął się, kąciki moich ust uniosły się. On także się uśmiechał. 

Ale ja chciałam więcej. Stanęłam na palcach i owinęłam ręce wokół jego szyi. On przyparł mnie do ściany i znów złączył nasze usta. Jego ręce w ciągu kilku sekund znalazły się pod moją sukienką i sprawiały, że przechodziły mnie dreszcze. Napierał na mnie kroczem i zaczął całować mój obojczyk. Jego ręka zaczęła zjeżdżać coraz niżej, aż znalazła się między moimi nogami. Zaczął nią poruszać i sprawił, że odchyliłam głowę do tyłu. Po chwili jego dłoń znalazła się w moich majtkach. Na mojej twarzy malowało się zdziwienie, ale kiedy to robił, czułam się tak dobrze, że nie chciałam, żeby przestał. Obserwował mnie przez cały ten czas i uśmiechał się. Wypuściłam z siebie głośno powietrze, a on oparł swoje ręce na wysokości mojej głowy. 

Popatrzyłam na niego łapiąc oddech. Zagłębiłam się w jego cudnych, niebieskich oczach.

Wiedziałam, że już nic nie będzie tak jak wcześniej.

*****************************
Czy to był dobry ruch, Lucy?

Psychical gameOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz