24. Time to time

1.3K 90 7
                                    

- Maya! - moje wołanie rozniosło się po całym korytarzu. Dziewczyna wychyliła się zza drzwiczek szafki, spojrzała na mnie i zatrzaskując je ruszyła w drugą stronę. Zmarszczyłam brwi i podbiegłam do przyjaciółki.
- O co chodzi? - dotrzymywałam kroku dziewczynie.
- Serio pytasz? - Spojrzała na mnie z wyrzutem. - Zachowujesz się jak samolubna gówniara. Nie widzisz co Garrett z tobą robi?
- No chyba trochę dramatyzujesz. - Oburzyłam się i pociągnęłam blondynkę za rękę.
- Właśnie nie. To chyba ty trochę za mało się przejmujesz. Masz klapki na oczach. Od razu wiedziałam, że z tego związku nie wyniknie nic dobrego.
- A niby co takiego się dzieje?
- Co takiego? To co mówisz, obiecujesz innym, już nie ma dla ciebie znaczenia? Masz całkowicie gdzieś to co czują inni. Teraz liczy się tylko Garrett.
- To nie prawda.
- A Lucas? Był przy tobie przez cały ten czas, kiedy wypłakiwałaś sobie oczy po zdradzie Garretta. A teraz? Poszedł w odstawkę. I ze mną będzie tak samo.
- Przecież rozmawiam z tobą...
- Powinnam być ci za to wdzięczna? No nieźle. Doceniam twoje poświęcenie.
- Nie o to mi chodziło...
- Nie mam ochoty z tobą rozmawiać. Zawiodłam się na tobie. Zmieniłaś się. Już cię nie poznaję...
- Ale ja jestem z nim szczęśliwa...
- Jesteś tego pewna?
Po tych słowach, dziewczyna odwróciła się i odeszła. Ja także zaczęłam błąkać się po korytarzach, nie bardzo wiedząc co powinnam teraz zrobić. Musiałam gdzieś spokojnie pomyśleć. Skręciłam w stronę hali sportowej i już miałam wejść do środka, kiedy drzwi otworzyły się od wewnątrz i uderzyły prosto we mnie. Upadłam na ziemię, z hukiem uderzając w metalowe szafki. Wokół rozległ się trzask, a chłopcy wybiegający z hali zebrali się przy mnie.
- Lucy. - Usłyszałam niski głos i trzymając się jedną ręką za tył głowy, spojrzałam w górę. - Nic ci nie jest? - Lucas kucnął przede mną marszcząc brwi.
- Nie... Chyba nic. - Stwierdziłam, ale chwilę później poczułam pulsujący ból przeszywający całą moją głowę. Z tego powodu syknęłam mrużąc oczy.
- Może jednak powinnaś iść do pielęgniarki... - Zaproponował podając mi rękę.
- Nie no, to na pewno nic takiego. Tylko siniak...
- Nie wygłupiaj się. - Mruknął wywracając oczami. - Zaprowadzę cię.
Ta rozmowa była dziwna. Czułam się niezręcznie, pamiętając o tym co wydarzyło się ostatnimi czasy. W dodatku gdy tylko zobaczyłam twarz Lucasa, zaczęłam się denerwować. Czułam jak serce zaczyna mi szybciej bić. Bałam się tego co mógł powiedzieć. Ale on zachował się tak, jakby nic się między nami nigdy nie stało. Może był trochę bardziej ograniczony, ale jednak.
- Czuję, że powinnam cię przeprosić... - odezwałam się w drodze do gabinetu pielęgniarki. - Ale nie umiem znaleźć na to żadnych dobrych słów...
- Nie przepraszaj mnie. Za nic. Nie chcę o tym rozmawiać.
- Jak to?
- No po prostu. Mam już dość ciągłych tłumaczeń. Wszystko co się już stało, to się nie odstanie. To już dla mnie zamknięty rozdział. Ty też powinnaś go zamknąć.
Byłam zdziwiona słowami Lucasa. Nie sądziłam, że właśnie to usłyszę kiedyś z jego ust.
- Dobra... Doprowadziłem cię do pielęgniarki. - Zatrzymał się przed drzwiami. - A teraz już muszę lecieć. Uważaj na siebie. - Uśmiechnął się i odszedł.
Przez chwilę stałam i patrzyłam na oddalającą się postać chłopaka. Później zmieniłam kierunek i ruszyłam przed siebie. Nie miałam ochoty na wizytę u pielęgniarki, dlatego wyciągnęłam z kieszeni telefon i napisałam do Garretta. Kilka minut później czekałam już na niego przed szkołą. Chłopak podszedł do mnie, objął mnie w pasie i pocałował.
- Coś się stało? - Zapytał siadając na murku.
- Możemy gdzieś pojechać?
- Wszystko okej? - Spojrzał na mnie zdziwiony.
- Tak... Po prostu, muszę odpocząć. Mam dzisiaj gorszy dzień.
Garrett przyciągnął mnie do siebie.
- To może pojedziemy coś zjeść, a potem się coś wymyśli?
- Jasne. - Stwierdziłam i uśmiechnęłam się lekko. Mocno próbowałam wyglądać szczerze, abym nie musiała o niczym opowiadać brunetowi. Po chwili wsiedliśmy do samochodu i wyjechaliśmy z parkingu szkoły.

- Lucy! - usłyszałam głos mojej mamy, gdy próbowałam przemknąć niezauważona do swojego pokoju. Było już późno i liczyłam na to, że wszyscy już śpią.
- Tak? - zrobiłam kilka kroków w tył i spojrzałam na kobietę.
- Gdzie byłaś tak długo?
- Z Garrettem.
- Akurat się domyśliłam, że z Garrettem. Ale gdzie? Nie byłaś dzisiaj w szkole...
- Źle się poczułam.
- To mogłaś wrócić do domu, a nie uciekać z lekcji, żeby poszwędać się z Garrettem. Ostatnio odpuszczasz sobie naukę. Co się z tobą dzieje?
- Ty też... - Mruknęłam przypominając sobie poranną rozmowę z Mayą.
- Co ja też? - Mama popatrzyła na mnie zdziwiona.
- Nic. Nie mam ochoty na tą rozmowę. Jestem zmęczona. Idę na górę.
- I nie masz zamiaru się nawet wytłumaczyć?
Zostawiłam pytanie mamy za sobą i wbiegłam po schodach. Każdy się dziwił, mówiąc, że ostatnio jestem inna. Ale ja przecież nigdy nie byłam prymuską, a chodzenie na imprezy było dla mnie normalne. To, że więcej czasu spędzałam z Garrettem też było logiczne, bo przecież byliśmy parą. Ich zdziwienie było dla mnie niezrozumiałe.

Jakiś czas później siedziałam w swoim pokoju. Był piątek wieczorem, a ja na 21 byłam umówiona z Garrettem. Mieliśmy iść do kina, a potem do domu Garretta. Strasznie potrzebowałam wspólnie spędzonego wieczoru. Uwielbiałam uczucie bliskości chłopaka i ciepło bijące z jego ciała.
Podczas moich rozmyślań, ktoś zapukał w moje drzwi i lekko je uchylił. W szparze pojawiła się głowa mojego taty.
- Wybierasz się gdzieś? - Wszedł do środka i zapytał.
- Idziemy do kina z Garrettem.
- Randka? - Spojrzał na mnie z uśmiechem i uniósł brwi.
- Tato... - Mruknęłam z zażenowaniem. Nigdy nie lubiłam rozmawiać z nim o chłopakach. Zawsze o wszystko się dopytywał, a przy okazji sprawiał, że czułam się zawstydzona.
Mój tata usiadł na fotelu i obserwował jak pakowałam swoją torebkę.
- Pamiętam jak kiedyś to ja spotykałem się z twoją mamą. To był naprawdę fajny czas. Nikt nie myślał wtedy, że zostaniemy małżeństwem, zamieszkamy w domu na przedmieściach i będziemy mieć dwójkę cudownych dzieciaków.
- Oj błagam cię tato. - Zaśmiała może się.
- No co? Mówię prawdę. Myślę, że wiesz, że zawsze byłaś i będziesz moją kochaną córeczką. Moim oczkiem w głowie. To się nie zmieni. Nie ważne co by się stało.
- Wiem tato.
- Dlatego chcę żebyś była szczęśliwa.
- I jestem. Naprawdę. Jestem szczęśliwa z Garrettem. Ja... No... Zakochałam się w nim.
Tata patrzył na mnie z lekkim uśmiechem, po czym westchnął 8 wstał z fotela.
- To dobrze skarbie. A teraz leć już na tą randkę. - Cmoknął mnie w czoło i wyszedł z pokoju.
Zaraz za nim wyszłam ja, zarzucając na ramię torebkę. Garrett nie odbierał telefonu, więc postanowiłam podejść pod jego dom, ale w środku nikogo nie było. Dzwoniłam kilka razy na dzwonek, ale nikt nie otworzył. Postanowiłam poczekać chwilę na chłopaka, więc usiadłam na ławce przed wejściem. Minuty mijały, ale nadal nikt się nie pojawił. Minęła godzina naszego filmu. Później następnego. Garrett wciąż nie odbierał. Nie odpisywał na sms-y. Jakby zapadł się pod ziemię. A ja siedziałam na ławce i czekałam.

Psychical gameOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz