1. Perfect

9.5K 527 75
                                    

- Miała okropny bałagan w pokoju. - zaśmiał się Garrett, a ja wystawiłam język na jego słowa - Raz nawet widziałem jak coś poruszyło się pod jej ubraniami rzuconymi na sofę.
- Stary... - Lucas uderzył go w ramię i skrzywił się.
- No co? - chłopak zaśmiał się i pokazał swoje idealnie proste ząbki - Była dobra. A tak poza tym nie zrobiliśmy tego na sofie tylko w jej łóżku. Matko ale ona się wyginała... - Garrett rozmarzył się, a ja ze śmiechem wstałam z mojego łóżka.
- Jesteś obrzydliwy - pacnęłam go dłonią w czoło, kiedy przechodziłam obok niego.
- Kochasz to - złapał moją rękę i przyciągnął mnie w swoją stronę.
- Chciałbyś. - prychnęłam i ponownie pacnęłam go w czoło - Idę po jedzenie. Chcecie coś? - spojrzałam na nich już w drzwiach od mojego pokoju.
- Zamów pizze. Ja płacę. - Lucas rozłożył się wygodnie na moim łóżku - I piwo. Oh, tak. Mam ochotę na piwo.
- Chyba śnisz. - rzuciłam już w drodze do kuchni - Mam tosty z Nutellą.

Pewnie jesteście ciekawi dlaczego w moim pokoju siedziało dwóch chłopaków. Żaden z nich nie był MOIM chłopakiem, ale przyjaźniliśmy się.

Naprawdę? Tak się da? Przyjaźń damsko-męska?
No więc tak. Da się.

Znałam ich od 6 roku życia. Oni mieli wtedy po 7 lat. Razem z moimi rodzicami i moim starszym bratem Nickiem, przeprowadziłam się z samego centrum Seattle na przedmieścia Los Angeles. Mój tata dostał awans i miał kierować tu oddziałem firmy, w której pracował w Seattle.

Nie miałam z tym większego problemu, w końcu byłam małym dzieckiem, co nie zmieniało faktu, że po przeprowadzce byłam bardzo samotna. Mój starszy o sześć lat brat nie zwracał na mnie w ogóle uwagi. Moi rodzice próbowali mnie zachęcić do poznania koleżanek w okolicy, ale to nigdy mi nie wychodziło. Byłam zbyt żywa, jak dla księżniczek w różowych sukienkach mieszkających w domach nieopodal. 

Kiedyś, kiedy już całkiem miałam się poddać, podjechało do mnie dwóch chłopców na rowerach. 

- Nowa... - stwierdził jeden z nich i zatrzymał się tuż przede mną. Siedziałam na krawężniku i bawiłam się sznurówkami moich tenisówek.
- Chcesz się przejechać? - zapytał drugi i zsiadł z roweru podchodząc z nim do mnie.
- Tak. - stwierdziłam patrząc na nich do góry. Uśmiechali się do mnie. Czemu miałabym odmówić. Wsiadłam na rower i zaczęłam pedałować najszybciej jak potrafiłam. Chłopcy zostali z tyłu. I pewnie złym pomysłem było odwracać się, żeby zobaczyć czy nadal tam stoją, ale właśnie to zrobiłam. Nie byłam mistrzem kierownicy, więc chwilę po tym mój rower skręcił na trawnik. Moje zderzenie z ziemią było dość bolesne, ale to nie ja ucierpiałam, tylko rower Lucasa. Do dziś wspominają tę pamiętną chwilę, kiedy zniknęłam im z radarów i tłumaczą, że to właśnie przez mój śmiech połączony z płaczem mnie pokochali. Kiedy do mnie podbiegli nie mogłam się zdecydować czy tak mnie to smuci czy śmieszy. Przez ten mały incydent dorastaliśmy razem. Moi rodzice ich polubili. Bawili się w moich prywatnych ochroniarzy. Pamiętam ich małe słodziutkie twarze. A dziś. Wyrośli na dobrze zbudowanych i cholernie przystojnych facetów. 
Obydwaj są wysokimi brunetami. Garrett ma niebieskie oczy, a Lucas brązowe. Wiedzą, że dziewczyny na nich lecą i wykorzystują to w każdy możliwy sposób. Lubią imprezować, a tam gdzie oni jestem też ja. Lucas jest bardzo inteligentny, ma dobre oceny, ale nie lubi się przemęczać. Jest w drużynie piłkarskiej, a Garrett gra w kosza. 

Czasami zastanawiam się za co mnie lubią. Mogliby mieć każdą dziewczynę jakiej by zapragnęli. A prawie cały swój czas spędzają ze mną. Mam metr sześćdziesiąt pięć wzrostu, nie jestem chuda i wręcz, nie mogę się zmusić do zrobienia czegoś produktywnego. Mam ciemne włosy, które sięgają mi do piersi, a moim ulubionym zajęciem jest leżenie pod kocykiem i oglądanie seriali na laptopie. No i oczywiście siedzenie z dwojgiem najważniejszych mężczyzn w moim życiu.

W kuchni siedziała moja mama i czytała gazetę.

- Chcecie coś do jedzenia? - zapytała nie odrywając wzroku od papieru.
- Oni chcą pizze. - stwierdziłam nalewając sobie soku - A Lucas piwo.
- Po pizze zadzwoń, ja zapłacę. A Lucasowi powiedz, żeby już tak nie śmieszkował.
- Przekażę słowo w słowo. - zasalutowałam
- Jak tam w szkole?
- Dobrze.
- Dobrze? To mi niewiele mówi.
- Miałam dziś test z historii. Nauczyłam się. Myślę, że będzie 4 jak nic.
- To dobrze.
- Gdzie tata? - wyciągnęłam z szafki ciastka.
- Jedziemy dziś do rodziców dziewczyny twojego brata. Szuka kluczyków.
- Zgubił je?
- Gdzieś mi się zapodziały, okej? - moja mama złożyła gazetę i zaśmiała się - Jak długo będziecie siedzieć?
- Nie wiem. Ja ich nie wygonię.
- Wiem to. - powiedziała zakładając torebkę na ramię - Nie siedźcie za długo. Jutro macie szkołę. - moja mama wyszła, a ja zaczęłam się wspinać po schodach - A i jeszcze pieniądze na pizze! - usłyszałam otwierające się drzwi, a chwilę później, jak znowu się zamknęły. Weszłam do mojego pokoju i zastałam tam dwóch chłopaków leżących na moim wielkim łóżku. 

Chciałybyście zobaczyć coś takiego, nie?

- Zamów pizzę Lucas. - usiadłam na fotelu i otworzyłam opakowanie ciastek.
- A piwo?
- Ugh... - jęknęłam - Jest w spiżarni. Idź po nie. Ja jestem zajęta. - odwróciłam się tak, że moja głowa była na jednym podłokietniku, a zgięcie pod kolanami na drugim.
- Przecież nic nie robisz. - brunet podniósł głowę i spojrzał na mnie.
- Jem.
- Jak zawsze.
- Ja pójdę. - zgłosił się Garrett - Skoczę po drodze do toalety. - wstał, a kiedy wychodził ukradł mi jedno ciastko. Warknęłam na niego i zmrużyłam oczy.
W międzyczasie Lucas zamówił pizze, a z dołu dobiegły do nas krzyki.
- Macie Whisky! - Garrett wrzasnął zadowolony.
- Powiedz mu, że to mojego ojca. Ja nie mam siły, żeby krzyczeć. - zsunęłam się z fotela i położyłam na brzuchu Lucka.
- To jej ojca! Na specjalną okazje! - prawie ogłuchłam - Weź piwo i chodź tu!
- Chcesz ciastko? - podniosłam jedno do góry, a brunet pokiwał głową - Ale ja je zjem. - uśmiechnęłam się i włożyłam ciastko do swoich ust. Wtedy chłopak podniósł się i zaczął mnie gilgotać. Nachylił się nad moją twarzą i ugryzł ten kawałek ciastka, który wystawał poza moje usta.
- Na chwilę was zostawić - zaśmiał się Garrett wchodząc do pokoju. Rzucił Lucasowi dwa piwa, a ten otworzył je kluczami, które miał w kieszeni. Jedno podał mi i puszczając mi oczko, zrobił łyka. Zrobiłam to samo. 

Nie pamiętam, o której wyszli. Pewnie było po północy. Ale zaraz po tym położyłam się spać i wiedziałam, że rano będę żałować tego, że siedzieliśmy tak długo. Tak jak zawsze. 

Psychical gameOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz