11. Sweater Weather

4K 318 2
                                    

Obudziłam się następnego dnia, kiedy słońce wpadające do mojego pokoju zaświeciło na moją twarz. Przewróciłam się na drugi bok, a obok mnie zastałam śpiącą Maye. Delikatnie zrzuciłam z siebie kołdrę, tak aby nie obudzić dziewczyny, wstałam z łóżka i wyszłam z pokoju. Boso zeszłam na dół, a w kuchni zastałam Jasona, krzątającego się po pomieszczeniu. Stanęłam obok niego, aby nalać sobie soku, a on spojrzał na mnie kątem oka.

- Wczoraj też tak paradowałaś? - mruknął nawiązując do mojego ubioru. Miałam na sobie zbyt dużą koszulkę, w której zwykle spałam. Nie odpowiedziałam mu, zwyczajnie nie mając ochoty na dyskusje. - Lucas śpi na sofie, lekko roznegliżowany. - stwierdził, a ja spojrzałam w stronę salonu gdzie faktycznie leżał brunet, przykryty jedynie poduszką. - A Garrett? 
Przez moje ciało przeszedł dreszcz.
- Nie wiem. - wzruszyłam ramionami.

- Tym razem nie wylądowaliście razem w łóżku? - zaśmiał się, a ja upuściłam szklankę z sokiem, którą właśnie wzięłam do ręki.

- Kurwa... - syknęłam biorąc do rąk rolkę ręcznika papierowego. Jason spojrzał na mnie lekko zdziwiony.
- Idź, ja posprzątam. - uniosłam brwi na jego słowa. - Jesteś boso. Jeszcze się skaleczysz. Nie będę sprzątał twojej krwi.
Lekko zagubiona oddałam chłopakowi papier, a wychodząc z kuchni natknęłam się na zaspanego Lucasa.

- Coś się stało? Słyszałem trzask... - zapytał pocierając oczy.

- Chyba popełniłam największy błąd w moim życiu. - mruknęłam bardziej do siebie, niż do chłopaka.

- Co? Co takiego zrobiłaś? - zaśmiał się najwyraźniej biorąc to za żart. Nie wiedziałam na czym mam zatrzymać swój wzrok.

- Nic, chyba... Chyba za dużo wczoraj wypiłam.
- Trochę poboli cię głowa i przestanie. Ale za to wspomnienia będą na całe życie. O ile oczywiście cokolwiek pamiętasz. - wyminął mnie i dołączył do mojego brata.

- I tego się boję... - westchnęłam wchodząc już po schodach.
Niecałą godzinę później wszyscy razem siedzieliśmy w salonie i jedliśmy śniadanie. Jakoś nie bardzo mogłam się skupić na kanapkach, kiedy w mojej głowie wciąż krążył widok z ubiegłej nocy. Czułam taką dziwną pustkę. Jak jeszcze nigdy...
Odłożyłam talerz na stół przede mną i bez słowa wyszłam z pomieszczenia. Wbiegłam po schodach na górę i rzuciłam się na swoje łóżko. Chwilę później usłyszałam jak uchylają się drzwi, a łóżko obok mnie ugięło się. Odwróciłam głowę tak, aby móc patrzeć na mojego towarzysza. Okazało się, że była to Maya i patrzyła na mnie marszcząc czoło.
- Nie wiem co mam ze sobą zrobić... - mruknęłam - Tego się już nie da cofnąć Mays. Boję się, że wszystko zniszczyłam.
- Nie możesz się tak obwiniać. - dziewczyna pogłaskała mnie po plecach - Przecież to nie ty uciekłaś. To ty jesteś poszkodowana, a nie on.
- Ale mi chodzi o naszą przyjaźń. - jęknęłam.
Blondynka popatrzyła na mnie otwierając szerzej oczy.
- Nie sądzisz, że gdyby to była przyjaźń to nie zrobiłby czegoś takiego?
- Znam ich dobrze...
- Chyba jednak nie tak dobrze. - szepnęła.
Kiedy chciałam odpowiedzieć, do pokoju wszedł Lucas, a usiadłam na łóżku .
- Garrett nie wrócił na noc do domu. - stwierdził chowając telefon do kieszeni.
- To chyba nie jest jego pierwszy raz. - mruknęłam zakładając ręce na piersi.
- Niby nie - chłopak wywrócił oczami - ale tym razem zabrał swoje rzeczy.
Wymieniłam spojrzenia z Mayą.
- Pani Rose pewnie wychodzi z siebie.
- Właśnie od niej to wiem. - chłopak kiwnął głową - Nie wiem na co ten idiota znowu wpadł. Może ty wiesz. - spojrzał na mnie - Stało się coś wczoraj?
Z trudem przełknęłam ślinę.
- Nie mam pojęcia... - wydusiłam z siebie i opuściłam wzrok.
- No nic. Będę musiał powiedzieć pani Rose, że nic o tym nie wiemy. Jego ojciec już pewnie wysłał za nim pościg. - zaśmiał się i wyszedł z pokoju. Ale mi wcale nie było tak do śmiechu jak Lucasowi.
Czułam się zraniona, kiedy Garrett zostawił mnie samą zaraz po tym jak kochaliśmy się na imprezie. Czułam się wykorzystana. I to przez najlepszego przyjaciela. A on tak po prostu sobie uciekł?! Tak po prostu zostawił mnie samą z tym wszystkim?! Z całym tym bałaganem w mojej głowie?!
To już po prostu mnie dobiło. A musiałam udawać, że wszystko jest okej... 

Minęło kilka dni od imprezy, a Garretta nadal nie było. Czułam, że szybko się nie pojawi. I to bolało. Każdego dnia coraz bardziej. Kiedy tego ranka Lucas podjechał po mnie do szkoły, byłam jeszcze niegotowa. Moich rodziców nie było, bo wcześnie rano wyszli do pracy, a Jason nocował u swojej narzeczonej.
Nawet nie musiałam zapraszać chłopaka do środka, bo on sam wszedł i od razu skierował się w stronę lodówki.
- To do ciebie niepodobne. - stwierdził przeglądając jej zawartość.
- Co? Że nie jestem gotowa?
- To też. - zmrużył oczy - Ale głównie chodzi mi o to, że ostatnio w ogóle nie kojarzysz co się wokół ciebie dzieje.
- Przesadzasz...
- Wczoraj zapomniałaś plecaka do szkoły. - uniósł brwi - A we wtorek nawet cie nie było.
- Źle się czułam.
- Ty się nigdy źle nie czujesz.
To była słuszna uwaga z jego strony. Faktycznie rzadko zdarzało mi się opuszczać szkołę. Uważałam ją za mój obowiązek i nigdy nie zostawałam w domu przez jakąś drobnostkę.
- Czy coś się dzieje Lucy? - zapytał opierając się o blat.
- Nie. - zaśmiałam się sztucznie - Czemu miałabym coś przed tobą ukrywać?
- Nie wiem... - mruknął i odwrócił się, ale po chwili jego wzrok znowu wylądował na mnie. - Czy to bluza Garretta? - skinął głową na szarą bluzę, którą akurat miałam na sobie.
- No co ty... - ściągnęłam kurtkę dżinsową z wieszaka i założyłam ją na siebie. - Wydaje ci się.
- Jestem pewny, bo nawet mam... - już sięgał po telefon, kiedy ja mu przerwałam.
- Może chodźmy już. Nie chcę się spóźnić.
Chłopak spojrzał na mnie mrużąc oczy, ale zrobił to o co go prosiłam i wyszedł przed dom. Zamknęłam drzwi i bez słowa ruszyłam w stronę auta. Poczekałam, aż chłopak otworzył drzwi i wsiadłam na miejsce pasażera. Torebkę rzuciłam na siedzenie do tyłu, zapięłam pas i oparłam głowę o szybę.

- Jesteś pewna, że nic się nie dzieje? - usłyszałam głos chłopaka, ale nie spojrzałam na niego - Dziwnie się ostatnio zachowujesz... Aż zaczynam się o ciebie martwić.
Usiadłam prosto i odchyliłam głowę do tyłu.

- Martwisz się o Garretta? - jego imię sprawiło, że w moich oczach zaczęły zbierać się łzy.

- Możemy porozmawiać później? - mruknęłam - Teraz chcę już jechać do szkoły.

Chłopak kiwnął głową i odpalił samochód.

*********************************

Jesteś już nisko, a spadasz jeszcze niżej...

*********************************

Przepraszam, że tak długo nic nie dodawałam, ale w sumie... nie mam wytłumaczenia. Po prostu czas mi jakoś tak szybko mijał, a weny nie było. 

Psychical gameOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz