7. Young

5K 358 24
                                    

- A ty co o tym myślisz Lucy? - Garrett zadał pytanie i najwyraźniej oczekiwał ode mnie odpowiedzi. Wtedy właśnie zdałam sobie sprawę z tego, że nie mam pojęcia o czym była mowa.

- Przepraszam... Zamyśliłam się na chwilę. - poprawiłam się na fotelu.
- Mówię o tym od jakichś dziesięciu minut. - stwierdził chłopak unosząc brwi - Coś cię gryzie?
- Ja mogę. - zaśmiał się Lucas, a Garrett wywrócił oczami.
- Bądź poważny Luk. Ona ostatnio często nam odpływa.

- Dajcie spokój... - jęknęłam i znów poprawiłam się na fotelu - Nic się nie dzieje.
- Jesteś pewna? - Lucas podszedł do bliżej i kucnął przede mną - Czyli nie ma to żadnego związku z tym co wydarzyło się na ostatniej imprezie? - zmrużył oczy.

Przełknęłam nerwowo ślinę i rozejrzałam się po pokoju. Siedzieliśmy u Garretta. Był to typowy pokój nastolatka. Miał ciemnoszare ściany, na których porozwieszane były plakaty kilku rockowych zespołów i modelek z Playboya. Raj dla dziewczyny... Przy ścianie stało wielkie łóżko i tak między nami było dużo wygodniejsze od mojego. Za oknem robiło się ciemno, a ja czułam się lekko speszona, bo Lucas właściwie się nie mylił.

- Lucy, możesz nam o tym powiedzieć.

- Ugh... - jęknęłam i  zaczęłam chodzić po pokoju.

- No? - obydwaj usiedli na łóżku i nie odrywali ode mnie wzroku.

- Bo po tej imprezie... Następnego dnia gdy wychodziliście...
- Natknęliśmy się na rodzinkę dziewczyny Jasona. - dokończył za mnie Lucas.

Wzięłam głęboki wdech.

- Tak. Dokładnie.
- I tym się tak martwisz?
- Nie. Znaczy. W sumie trochę. Ale głównie chodzi o to co wydarzyło się później. Ten chłopak. Brat Amy. Przyszedł do mojego pokoju.
- Zrobił ci coś? - Garrett podszedł do mnie.
- Nie. Znaczy... Lekko zranił moją dumę. Jego słowa nie dają mi spokoju.
- Co powiedział?
Zamilkłam na chwilę układając odpowiednio zdanie.
- Stwierdził, że puszczam się za pieniądze. - powiedziałam szybko i przygryzłam wargę 
- Dosłownie tak to powiedział?
- Zapytał co zrobię za dychę... A ja zdenerwowana uderzyłam go w twarz.
- No i bardzo dobrze. - warknął Luki.
- Jak ten gnojek się nazywa?
- Gabriel Galler. Ale po co chcesz to wiedzieć?
- Po nic. Tak pytam.
Po krótkim namyśle, próbując rozumować tak jak moi przyjaciele doszłam do pewnego bardzo realistycznego wniosku.
- Nie róbcie niczego głupiego. - powiedziałam zakładając ręce na piersi.
- Za kogo ty nas masz co? - Gatrett uniósł brwi uśmiechając się - My nigdy nie robimy głupot.
- To ciekawe... - mruknęłam sama do siebie.
- Garrett! Zrobiłam wam kolacje! Schodźcie na dół! - mama chłopaka wołała nas z parteru.
- O matko ale jestem głodna. - powiedziałam ze sztucznym entuzjazmem i skierowałam się w stronę drzwi.
- Czemu mnie to nie dziwi Bass?
- Czepiasz się. - machnęłam ręką i razem zeszliśmy na dół.

Kilka dni później Jason zmusił mnie żebym pojechała z nim i naszymi rodzicami do domu rodzinnego Amy. Nie uśmiechało mi się to zważając na ostatnie wydarzenia, ale mój brat stwierdził, że przez to zyskam w ich oczach. Mi na tym nie zależało, ale jemu najwyraźniej tak. Kochał Amy i chciał pokazać naszą rodzinę z jak najlepszej strony. Musiałam się zgodzić.
Kiedy weszłam do ich wielkiego domu, zaczęłam się rozglądać w poszukiwaniu Gabriela, ale chłopak dołączył do nas dopiero gdy gosposia podała kolację. Spojrzałam na niego i szybko spuściłam wzrok nie chcąc narażać się na jego komentarze. Ale coś jednak przykuło moją uwagę, więc spojrzałam jeszcze raz. Miał podbite oko, rozwaloną wargę i obdarty nos.
- Gabe kto cię tak załatwił? - zapytał mój brat, a chłopak rzucił mu złowrogie spojrzenie.
- Nikomu nie chce powiedzieć. - stwierdził pan Galler i kontynuował jedzenie kolacji.
- Bo nie ma o czym mówić. - warknął Gabriel i odszedł od stołu.
Musiałam przyznać, że to było dziwne. No bo gdzie się podział ten zbyt pewny siebie chłopak sprzed kilkunastu dni? Czyżby tym razem przekroczył granicę i spotkała go kara?
Prawie cały wieczór spędziłam z Amy. Pokazywała mi katalogi sukien ślubnych, kwiatów, dekoracji. Była tym tak bardzo podekscytowana. Cieszyłam się, że mój brat trafił na taką fajną dziewczynę.
Kiedy już mieliśmy wychodzić przypomniało mi się, że powinnam skorzystać z toalety. Ruszyłam korytarzem w głąb domu i już miałam nacisnąć na klamkę kiedy drzwi same się przede mną otworzyły. Jak się chwilę później okazało zrobił to Gabriel, który właśnie wychodził z łazienki.
- No nie. To ty.
- O co ci chodzi? Co znowu zrobiłam? - zapytałam nie rozumiejąc jego postawy.
- Przez ciebie mam same problemy.
- Przeze mnie? - zaśmiałam się.
- Tak przez ciebie.
- Niby jakim cudem?
- Myślisz, że to oko sam sobie podbiłem?
- No kto wie...
- Nie udawaj głupiej. Nasłałaś na mnie swoich kolegów.
- Nikogo nie nasłałam. Zgłupiałeś?
- Daj już spokój. Od razu ich poznałem. To było tych dwóch co lubisz z nimi sypiać.
Wiedziałam, że zrobią coś głupiego. W myślach uderzyłam się dłonią w czoło.
- Po pierwsze, ja z nimi nie sypiam. A po drugie, nikogo nie nasłałam!
- Nie ważne. Pamiętaj tylko, że kiedyś im się znudzisz.
- Nie rozumiem co to ma do rzeczy...
- A kto cię wtedy obroni? - zapytał i zniknął wchodząc do jakiegoś pokoju.
Zostawił mnie tam lekko zakłopotaną.

Następnego dnia tak jak zwykle chłopcy podwozili mnie do szkoły. Najpierw wrzuciłam do auta moją torebkę, a później sama rzuciłam się na miejsce obok niej.
- Hej Lucy. - Garrett mrugnął do mnie w lusterku.
- Dlaczego go pobiliście?
- Nam też miło Cię widzieć. - przeciągnął Luk.
- On ma bogatych rodziców.
- Ja także. - stwierdził Garrett i odpalił samochód.
- To było nieodpowiedzialne.
- Nie mogliśmy pozwolić, żeby gnojek tak się do ciebie odzywał. Liczyliśmy na coś w stylu dziękuję, a nie na wyrzuty.
- Dziękuję. - westchnęłam - Ale nie chcę żebyście się dla mnie narażali.
- Lucy, ten chłopak tylko udaje, że jest taki pewny siebie. On na kolanach nam przyrzekał, że już więcej się do ciebie nie zbliży. To zwykły lamus i tyle.
- Serio, na kolanach?
- Tak. - zaśmiał się Lucas - Jedno jest pewne. Tego idiotę masz z głowy. - popatrzył na mnie przez ramię - Umiesz na test z matmy?
- Co?! - zapytałam zdziwiona - Jaki test?
- Nie mów, że się nie uczyłaś. - chłopak odchylił głowę do tyłu śmiejąc się.

- To nie śmieszne. - fuknęłam - Nie było mnie wczoraj w domu. Całkiem zapomniałam. - zaczęłam nerwowo przeszukiwać torebkę - Kurde, ja nic nie umiem...
- Możemy się zerwać. - Garrett wzruszył ramionami.

- Z matmy? - zapytałam niezbyt przekonana.

- Z lekcji. - zaśmiał się chłopak - No chyba się nie boisz Bass.
- Dobrze wiesz, że nie Rose. - wystawiłam do niego język - A może raczej Rozalie.
Chłopak spojrzał na mnie w lusterku ściągając brwi.
- Mam cię wysadzić tutaj?
- Nie nie. Już dobra, już przepraszam. - uniosłam ręce do góry - Rozalie. - zmrużyłam oczy uśmiechając się. Lucas zaśmiał się i pokręcił głową.
- To co chcecie robić?
- Ja bym coś zjadła. - stwierdziłam.
- Skomentowałbym to ale w sumie ja też bym coś zjadł.
- Widzicie? - wyszczerzyłam się - Inteligencja. - pokazałam na siebie kciukami.
- Już się tak nie przeceniaj. A później co? Nie będziemy jeść kilka godzin.
- Ja bym mogła. - rozsiadłam się na siedzeniu, a chłopcy popatrzyli na mnie unosząc brwi - No przecież żartuję. -  wywróciłam oczami.

*****************************
Przyjaźń ponad wszystko? A może kimś kierowały inne powódki?

×××××××××××××××××××××××××××
Moi drodzy czytelnicy,
Psychical Game ma już ponad tysiąc wyświetleń, a tylko 7 rozdziałów.
Jesteście naprawdę cudowni.
Wasze komentarze naprawdę zachęcają mnie do dalszego pisania. Mam jeszcze dużo planów co do tego opowiadania i mam nadzieję, że zostaniecie ze mną na dłużej.

Psychical gameOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz