rozdział 6

324 55 22
                                    

Michael

Wybraliśmy się do kawiarni. Był parny dzień z bezchmurnym niebem. Namówiłem Ashtona na zimne lody mleczne w mojej ulubionej kafejce.

Spacerowaliśmy wzdłuż stolików, krzesełek, parawanów. W pewnym momencie przystanąłem. Przez okno kawiarni zobaczyłem dwójkę chłopaków. Znałem ich - Ashton uznał, że byli parą homoseksualistów w samolocie. Intrygował mnie chłopak z blond włosami i niebieskimi jak niebo oczami, niebiańskooki.

Przysunąłem się do Ashtona, bo na dworze był gwar i pełno ludzi. Mruknąłem w jego ucho, by usłyszał:

- To tutaj.

Wskazałem ręką niebieski szyld i weszliśmy do środka. Specjalnie zająłem miejsce blisko blondyna, tak bym mógł się na niego bezkarnie patrzeć.

Po chwili nasze spojrzenia się skrzyżowały. Blondyn zaczerwienił się i spuścił bezradnie wzrok. Próbował udawać, że na mnie nie patrzył. Zachowanie chłopaka trochę mnie śmieszyło, ale nie dałem tego po sobie poznać. Z jego gestów wyczytałem, że nie tylko on mnie intryguje - ja musiałem interesować jego. Uśmiechnąłem się pod nosem.

Po chwili zadzwonił mój telefon. Nic nie rozumiałem z bełkotu, który towarzyszył mojemu rozmówcy, ale otrząsnąłem się, gdy wspomniał o mojej walizce.

- Macie moja walizkę? - pisnąłem. - Ty jesteś ten Hemmings? Możemy się spotkać? - wydukałem na jednym wydechu.

W słuchawce rozbrzmiała głucha cisza, nie licząc hałasu, który towarzyszył od początku rozmowy. Hemmings musiał być w bardzo zatłoczonym miejscu.

Zacząłem zastanawiać się, czy przypadkowo nie rozłączyłem połączenia. Spojrzałem na ekran telefonu - nie, nadal trwało.

Stanąłem na równe nogi. Nawet nie zauważyłem blondyna, który przyglądał mi się z frustracją wymalowaną na jego pięknej twarzy.

Za chwilę podszedł do nas jego przyjaciel. Rzuciłem im zdziwione spojrzenie.

- Nie musimy - powiedział dość głośno mulat do telefonu. Usłyszałem jego głos w słuchawce, ale za chwilę zastąpiło go pikanie informujące o zakończeniu połączenia.

- Hemmings - niemo poruszyłem ustami. - Hemmings? - powtórzyłem głośniej.

- To ja. - Blondyn uniósł prawą dłoń. - Jestem Luke, cześć. - Uśmiechnął się miło i wyciągnął do mnie rękę.

- Michael. - Uścisnąłem jego dłoń. Wydawała się taka miękka i była zimna, mimo całego upału. - To jest Ash - pokazałem na mojego przyjaciela.

- Calum. - Mulat wyszczerzył zęby.

- Jeśli mamy część zapoznania się ze sobą, to co z walizkami? - Powiedziałem zmieszany. Chciałem jak najszybciej dostać swoje rzeczy z powrotem, ale nie chciałem już nigdy nie zobaczyć chłopaka. Spodobał mi się, a ja szybko nie odpuszczam. Tak, byłem gejem, chociaż mało kto o tym wiedział. Nie lubiłem przyznawać się do swojej orientacji.

- Jest u nas w hotelu. To niedaleko, możemy się przejść - zaproponował Luke. Kiwnąłem do niego głową i uniosłem kąciki ust w górę.

- Jak znaleźliście mój numer? - spytałem, gdy wyszliśmy z kawiarni.

-To było potencjalnie do wykonywania, ale problemacyjnie trudne - odparł Luke, na co zmarszczyłem brwi. - W walizce znaleźliśmy karteczkę z twoimi podstawowymi danymi, ale numer był do połowy zamazany. Próbowaliśmy. - Uśmiechnął się krzywo i wzruszył ramionami. Musiało być to naprawdę męczące.

suitcase | muke fanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz