rozdział 20

256 49 48
                                    

Michael

Ostatni dzień.
Ostatni dzień z Lukiem.
Ostatni dzień w Melbourne.
Ostatnia szansa.

Miałem przeczucie, że pewien rozdział w moim życiu dobiega końca. Coś się musi zakończyć, by coś miało trwać, tak? W takim razie chciałem zakończyć wszystko, by trwać z Lukiem - z tą małą kupką szczęścia i słodyczy, która częściej płacze niż się uśmiecha.

Po rozmowie z Rose, Luke był strasznie rozdygotany. Odpuściliśmy sobie wszelkie zajęcia na dziś dzień, po prostu nie mieliśmy siły. Skoczyłem tylko do sklepu po lody.

'Nasz' pokój był okropnie rozgrzany, a przebywanie w nim nie należało do najprzyjemniejszych rzeczy do robienia, chociaż na dworze panował gorszy upał. Odrzuciliśmy pościele w kąt i leżeliśmy bez ruchu na podłodze.

Jeśli chcieliśmy spędzić cały dzień w zamkniętym pomieszczeniu, musieliśmy zabić jakoś nudę. Luke posiadał laptopa, więc wpadłem na pomysł, by oglądnąć jakiś film. Zaprosiliśmy naszych przyjaciół. Wkrótce potem całą czwórką siedzieliśmy na łóżku Caluma.

Oczywiście wybrałem horror. Reszta niechętnie zgodziła się na akurat ten film, ale ja widziałem okazję. Okazję na przytulanie Luke'a. Całowanie go i wspólne uściski to moje ulubione zajęcia.

Położyliśmy laptopa na krześle naprzeciwko nas. Cashton zasiadł na podłodze, a my na łóżku opieraliśmy się o zimną ścianę. Lody poszły w zapomnienie po pięciu minutach. Jesteśmy zachłanni.

Usmiechnąłem się pod nosem, bo Lukey wtulał twarz w mój bok. Akurat w filmie działa się jakaś straszna scena, która mało mnie obchodziła. Ale blondyna pochłonął film całkowicie.

Drapałem niebieskookiego po włosach, przez co mruczał przyjemnie. Ashton obejmował ramieniem Caluma i rzucali sobie ukradkowe spojrzenia oraz uśmiechy. Byłem szczęśliwy, bo wszystko znowu wraca do normy.

Pożegnaliśmy naszych przyjaciół około dwudziestej trzeciej. Od razu poszedłem do łazienki w celu wzięcia krótkiego prysznica. //OA: Błagam! Poprawnie jest prysznicA czy prysznicU?//

Rozebrałem się ze swoich ubrań i wcisnąłem się do kabiny. Powoli odkreciłem kran, a za chwilę poczułem na swojej skórze gorąca wodę. Nie wiem, ile czasu minęło, ale po pukaniu i nawoływaniu Luke'a domyśliłem się, że siedzę tu za długo.

- Michael! - krzyknął. - Ile jeszcze?! Muszę koniecznie w tej sekundzie do toalety, bo nie ręczę za siebie!

Zaśmiałem się cicho. Ale miał mały pęcherz.
- To wchodź, co za problem? - zawołałem w kierunku drzwi.

- A-ale... - zająknął się.

- Jestem za kotarą, nic nie widzę, nic nie słyszę. - Przewróciłem oczami, chociaż i tak nie mógł tego zobaczyć. - Drzwi są otwarte.

Ponownie puściłem strumień wody. Blondyn trochę się zastanawiał, ale zaraz potem usłyszałem charakterystyczne kliknięcie klamki. Wparował tak szybko, jak szybko stąd uciekł. Zaśmiałem się już drugi raz. Słodziak wstydzioszek.

Z wielkim uśmiechem na ustach wyszedłem z kabiny, wziąłem przyszykowany wcześniej przez Luke'a ręcznik. Stanąłem przed lustrem. moje czerwone włosy straciły swój intensywny kolor. Pomyślałem, że dobrze by było zmienić ich barwę.

Spojrzałem na umywalkę - leżała tam szczoteczka Luke'a. Cholera, przydałoby mi się umyć zęby. A jak umyć zęby nie miejąc szczoteczki? Stara sztuczka. Nałożyłem pasty na palec.

Wyszedłem z toalety w samej bieliźnie, bo w bokserkach najlepiej się śpi.

- Na pewno nie chcesz jakiejś koszulki, dresów, cokolwiek? - spytał blondyn z nadzieją w głosie. Przyłapałem go, jak przygryza dolną wargę.

suitcase | muke fanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz