rozdział 14

300 49 35
                                    

Michael

Byłem zaskoczony prośbą blondyna, co do pocałunku. Zrobiłbym to bez wahania, gdyby nie chodziło o Luke'a. Coś mnie powstrzymywało, przed podjęciem zbyt impulsywnych kroków. Niebiańskooki strasznie mnie pociągał, ale przeszedł bardzo dużo. Bałem się, że mogę go skrzywdzić, a co gorsza stracić.

Naprawdę mi na nim zależało. Nie wiem, co siedziało w moim umyśle. Znałem chłopaka kilka dni, a zagnieździł się w moim sercu na dobre. Co druga myśl dotyczyła jego. Nie wyobrażałem sobie, co by było, gdybym go nie poznał.

Podszedłem pewnym siebie krokiem w stronę byłej dziewczyny mojego przyszłego chłopaka. Obrzuciłem ją najbardziej jadowitym spojrzeniem, na które mogłem się zdobyć.

- Cześć - powiedziałem przyjaźnie. Dziewczyna wyglądała na zmieszaną. - Dobra, nie będę owijał w bawełnę - rzuciłem sarkastycznie już mniej miłym tonem. - Chciałem, żebyś wiedziała, że jesteś zimną suką bez serca. - Odwróciłem się w stronę chłopaka, z którym wcześniej rozmawiała. - A tobie radzę zerwać z nią kontakt. Nie jest tym, za kogo się podaje. - Zmarszczyłem brwi, szukając jakiegoś mocnego pocisku. - Poczekaj, nie ruszaj sie! Przez chwilę wydawało mi sie, że miałaś inteligentny wyraz twarzy. Nie spodziewałem sie, że potrafisz myśleć... To taka jednorazowa akcja? A teraz racz wybaczyć, ale nie mam zamiaru wysłuchać, co masz do powiedzenia. Jedwabiu ze szmaty nie zrobię.

Odwróciłem się na pięcie. Luke siedział dalej w tym samym miejscu z szeroko otwartymi oczami. Odetchnąłem głęboko i ruszyłem w jego stronę. Podałem mu rękę, by mógł wstać. Otrzepał się z trawi i pokręcił głową.

- Musiałem jej wygarnąć. - Wzruszyłem ramionami. - Ale coś czuję, że to nie koniec.

Luke uczepił się mojego ramienia, oparł głowę o mój bark.

- Dziękuję - szepnął. - Nie musisz tego robić, więc dlaczego?

Zastanowiłem się chwilę nad odpowiedzią. W tym czasie szliśmy przed siebie w milczeniu.

- Nie lubię patrzeć na cierpienie osób, które lubię - odparłem w końcu. - Poza tym, nie toleruję takich suk.

- Lubisz mnie? - spytał zdziwiony blondyn.

- Nawet bardzo. - Uśmiechnąłem się szeroko. - Czemu cię to dziwi?

- Um... Nie wiem - odpowiedział zmieszany. Szedł oparty o moją rękę. - Myślałem, że mógłbyś uważać mnie za jakiegoś niedorozwiniętego nastolatka z problemami.

Zaśmiałem się głośno.

- No coś ty.

Czułem, jak Luke uśmiecha się w moją koszulkę. Zmarszczyłem lekko nos, bo to wyglądało zbyt słodko. Wyciągnąłem rękę z jego ucisku i objąłem go w pasie.

Wyłożyłem z kieszeni telefon, który zawibrował głucho. Dostałem kilkanaście SMS'ów od Ashtona, a do tego miałem pięć nieodebranych połączeń.

- Ugh, Ash się martwi - mruknąłem, czytając wiadomości. - Calum też, podobno nie może się do ciebie dodzwonić. - Odwróciłem głowę w stronę blondyna.

- Mam rozładowany telefon. Czego chciał?

- Myślą, że zostaliśmy porwani, bo ani ty, ani ja nie dajemy znaku życia - zaśmiałem się z głupoty naszych przyjaciół. Odpisałem szybko Ash'owi, by się nie martwili. - Chyba powinniśmy wracać.

Niebieskooki pokiwał głową.

- Która godzina? - spytał.

- Prawie szesnasta.

suitcase | muke fanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz