Rozdział 9

24 6 5
                                    


Przebrałam się w krótkie dżinsowe spodenki i biały top z nadrukiem lwa, a następnie wyszłam z domu. Tam czekali już moi przyjaciele, za wyjątkiem Caroline.

- A gdzie Caro? - spytałam przytulając ich.

- Przyjechali do niej wujek i ciotka z San Francisco - odparł Jerry. - I dziś nie może wyjść.

Przyjrzałam się koszulce mojego przyjaciela, oczywiście mem, tradycyjnie. Tym razem "pieseł" i mnóstwo kolorowych napisów "wow" wokół niego.

- Mógłbyś wpadać czasem na nieco bardziej oryginalne pomysły - zaśmiałam się wskazując na jego bluzkę.

- Pozostałe się piorą - wzruszył ramionami.

- Nie zgadniecie, kto został moim korepetytorem od matmy - spojrzałam na nich tajemniczo.

- Adam? - rzuciła po chwili Gwen.

- Chciałabym - prychnęłam. - Christian.

- Co?! - wyszczerzył oczy Jerry. - W sumie.. będzie okazja żeby mu zajebać kiedyś, tak niby przypadkowo.

Roześmialiśmy się wszyscy.

- I co, zgodziłaś się? - uniosła czoło moja przyjaciółka.

- Chyba nie mam wyjścia - burknęłam. - Ojciec poszedł na łatwiznę, bo ten kretyn nie chce za to kasy i nie wciśniesz mu jej nawet siłą.

- I uczy cię ktoś, na kogo nawet nie możesz patrzeć, bo tak go nienawidzisz, my zresztą tak samo - rzekł Jerry.

- No widzisz, życie potrafi zaskakiwać. Spróbuję jakoś złapać parę lepszych ocen, wtedy powiem ojcu że korki są zbędne.

Nagle zza budynku przybiegł prosto w naszą stronę malutki, czarny kociak z niebieskimi oczkami.

- Jejciu, hej maleństwo! - wzięłam go od razu na ręce.

- Jaki uroczy! - pogłaskała go Gwen jednym palcem za uszkiem, zaczął uroczo mruczeć.

- Malutki, zgubiłeś się? - udawałam głos dziecka. - Jak można wyrzucać na ulicę takiego słodziaka..

- To tylko kot - machnął ręką chłopak.

- Jesteś taki nieczuły! - uderzyłam go lekko w ramię.

- Zostaw go, może jakiś zapchlony - dodał.

- Sam jesteś zapchlony - prychnęłam. Odłożyłam go na pobliski chodnik, ale zrobiliśmy zaledwie kilka kroków i zauważyłam czarną kuleczkę koło swojej nogi. Ponownie go podniosłam, bo jeszcze nie daj boże wpadnie pod jakieś auto.

- Może jest czyjś, tylko się zgubił - Gwen cały czas wpatrywała się w kotka jak w obrazek, zresztą tak samo jak ja. Tylko Jerry nie był nim zbytnio zainteresowany.

- Napiszę potem ogłoszenie na fejsie - miziałam czarnulka po maleńkiej łapce. - Ile on może mieć? Niecały miesiąc?

- Skąd wiesz, że to samiec? - spytał Jerry z uśmiechem. - Ma wacusia?

- Przestań - wybuchnęłam śmiechem. - Tego się jeszcze chyba nie da rozpoznać w tak młodym wieku.

Przez cały spacer niosłam kociaka na rękach, a gdy pożegnałam się z przyjaciółmi zdecydowałam, że zabiorę go do domu, przynajmniej tymczasowo. Zrobiłam mu zdjęcie i wrzuciłam na facebooka z podpisem "Znaleziono kotka". Krótko go opisałam, podałam też mój numer telefonu w razie czego. Mam nadzieję, że ktoś się po niego zgłosi. Jedno zaproszenie do znajomych - Christian Clark. Wahałam się, czy go w ogóle przyjąć, ale wkrótce nacisnęłam "potwierdź znajomość". Może nadarzy się czasami okazja, żeby publicznie go ośmieszyć czy w jakiś sposób upokorzyć.

Fulfilled Dreams (zawieszone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz