Rozdział 10

22 4 4
                                    


Według pomysłu Michelle już od dwóch lat na święta odwiedzamy kraje, gdzie jest prawdziwa, mroźna zima ze śniegiem - podobno to tworzy ten niezwykły klimat. Moja (prawie) macocha przyzwyczaiła się raczej do czterech pór roku, bo przez większość swojego życia mieszkała gdzieś w okolicach Londynu. W poprzednich latach odwiedzaliśmy właśnie Anglię, zaś w tym roku padło na oddaloną od Los Angeles o ponad 8 tysięcy kilometrów Norwegię. Mimo że to ogromny dystans międzykontynentalny, w Europie jest wiele interesujących krajów, wartych zwiedzenia. Francja, Hiszpania, Włochy, Polska i Grecja to tylko niektóre z moich przyszłych celów podróży. Kocham podróże. Choć czasami żałuję, że nie spędzę Świąt Bożego Narodzenia we własnym domu, tylko w hotelu albo wynajętym apartamencie. W dodatku mój zegar biologiczny przeżyje niezłe zawirowania, bo różnica czasu wynosi 9 godzin. Jakbyśmy nie mogli polecieć na przykład do Kanady, gdzie mamy o wiele bliżej. Ponad dwanaście godzin w samolocie - nie wiem, jak ja to wytrzymam. Mamy wylot na trzy dni przed Wigilią o siódmej rano. Powinniśmy dolecieć na około 19 według naszego czasu, a tam będzie już 4 rano. Takie to wszystko pomieszane, że już sama zaczynam się w tym gubić. Najgorsze, że przez całe święta nie spotkam się z Adamem i przyjaciółmi. Planowałam spędzić z nimi wszystkimi Sylwestra, ale nic z tego. Zostawiliśmy Candy pod opieką pana Jamesa, który o dziwo zgodził się na to. Kilka dni przed moją podróżą zadzwoniłam do Adama z propozycją spotkania. Musiałam się z nim zobaczyć, od jakiegoś czasu ciągnie mnie do niego i już nie jestem w stanie tego ukrywać.

Tym razem umówiliśmy się w oddalonym o jakieś 10 minut wolnym spacerkiem od mojego domu KFC. Zamówiłam na początku jedynie waniliowego shake'a. Podejrzewałam, że przyjdzie pierwszy, a to ja czekałam na niego przez prawie kwadrans. Kiedy zobaczyłam, że wchodzi do lokalu wraz z Chrisem, odechciało mi się dosłownie wszystkiego. Pragnęłam stamtąd wyjść i już nie wrócić. Do cholery jasnej, umówiłam się z nim, nie z Clarkiem.

- Hej - rzekli z uśmiechem obaj. Postanowiłam lekceważyć Christiana, udawać miłą, bo nie chcę wyjść na idiotkę. Delikatnie przytuliłam Adama na powitanie. Usiedliśmy przy stole tak, że oboje byli naprzeciwko mnie. Czułam, że Chris cały czas mnie obserwuje, a ja próbuję nie kierować wzroku na niego. Wiem, że pamięta ostatnią sytuację na WF, jak mógłby o tym zapomnieć. Co ciekawe, nadal ma mały, ledwo co zauważalny czerwonawy ślad przy nozdrzach. I powinnam się tym zainteresować, ale nie chcę zaczynać tematu. Nie wiadomo, czym to grozi, w końcu prawie go nie znam i nie wiem, na co go stać. Zamówili kubełek z hot-wingsami i frytkami dla dwóch osób - Adam proponował większy, ale ja odmówiłam. Zamiast tego wzięłam longera z kurczakiem.

- No to za parę dni wylatujesz, ale ci zazdroszczę - rzekł Adam zajadając się frytkami.

- Tata mnie już ochrzaniał, że pakuję walizkę jakbym wyjeżdżała na co najmniej rok - zachichotałam.

- Ale Norwegia to jest coś.. - westchnął. - Śnieg, zorze polarne, okolice świętego Mikołaja.

- Jeszcze cię nie uświadomiono, że on nie istnieje? - spytał nagle ironicznie Christian.

- Skądże - odparł sarkastycznie. - Maggie, słyszałem że nieźle ostatnio urządziłaś Chrisa.

Czy on musiał o tym wspominać? Jest tyle innych tematów!

- Ta-tak... - zacięłam się. Zupełnie nie wiedziałam, co odpowiedzieć. Pustka w głowie.

- Nic mi nie jest - wtrącił "poszkodowany" ze śmiertelną powagą.

Spotkanie minęło mi szybko, i w sumie dobrze. Nie miałam zamiaru spędzać czasu w towarzystwie ich obu. Wracaliśmy razem do swoich domów.

- Dobra, ja spadam. Mag, miłego pobytu i wesołych świąt. Wyślij mi kartkę! - rzekł i uściskał mnie, a następnie przybił piątkę przyjacielowi.

Fulfilled Dreams (zawieszone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz