VII

268 35 0
                                        

Hadrian zatrzymał się dopiero w pustym korytarzu.

Prowadził nas tak długo, tylko po to żeby pokazać nam puste miejsce w tej szkole?

Chyba coś mu za to zrobię... i raczej to mu się nie spodoba.

Chciałam wsłuchać się w dźwięki szkoły, ale nawet przy moich wyostrzonych zmysłach nie było tu nic słychać, a jeżeli ja nic nie słyszę to oni tym bardziej nie powinni usłyszeć niczego stąd.

A jednak, miejsce idealne...

Powoli skierowałam się do stojącej obok ławki, po czym najzwyklejszym w świecie ruchem usiadłam, po czym poprawiłam sukienkę. W końcu cisza.

Spojrzałam na Christiana, jak widać nie tylko ja tak dobrze się tu czułam.

Młodszy z braci w pełni rozluźniony opierał się o ścianę.

Zwróciłam uwagę na jego zamknięte oczy i lekko rozchylone usta.

Już wiemy kto czerpie największą przyjemność z przebywania w tym budynku, no cóż...

Z pewnością nie byłam to ja.

- Co ty sobie wyobrażasz? - o najstarszym z nas z pewnością nie można było powiedzieć że odpoczywał. Chociaż z pozoru spokojny, to nawet kilka metrów dalej czułam jego wściekłość. - Mam cię pilnować, nic nie może ci się tutaj stać, ale jak dalej będziesz się tak zachowywać, to będzie niemożliwe.

- Dlaczego? - przeniosłam na niego swój zmęczony wzrok. Dopiero teraz zeszło ze mnie napięcie, jakie spowodowała tamta rozmowa.

Zaczęłam masować sobie szyję delikatnymi, kolistymi ruchami. To zawsze mi pomagało.

Od dawna nikt nie pozwolił sobie, przy mnie na tak dużo jak ten szczeniak.

Jeżeli mam być szczera... Tęskniłam za tym. Zdobywaniem pozycji, ustawianiem innych pod własne potrzeby, spiskami i całą masą tym podobnych rzeczy.

Trzeba będzie do tego wrócić, do roli sędzi... lub jak kto woli, kata.

Może tym razem Carmilla mi pomoże.

Tak, ona z pewnością będzie chciała.

Stwierdziłam na wspomnienie mojej dawnej sojuszniczki.

Wyniosła się z pałacu niedługo po osłabieniu rady, chociaż mogłabym powiedzieć że zniszczeniu... Niestety potem bardzo szybko zniknęła, razem z Casyopeą, swoją młodszą siostrą... Jak to koty, chodzą własnymi drogami...

- Cassandra, słuchasz mnie?

Dalej delikatnie, potrząsnęłam głową, odpędzając myśli. Później do tego wrócę.

- Nie, ale możesz już mówić - łaskawie kiwnęłam przyzwalająco dłonią.

- Jakaś ty dobra - zadrwił.

- Żebyś wiedział - słodko się uśmiechnęłam

- Słuchałaś mnie w ogóle? Chociaż troszkę?

- Przecież już ci mówiłam, że nie - powtórzyłam, nie przestając się uśmiechać.

Pilnowałam, aby żaden przypadkowy postronny nic nie zobaczył, albo przynajmniej nie mógł z niczym powiązać. W końcu bycie tajemnicą to moja specjalność.

Pokonany Hadrian, już tylko wzruszył ramionami, załamany moim podejściem.

Nie on pierwszy, i zapewne nie ostatni, bo umierać nie planuję. Chyba, choć może... jednak coś z tego będzie. Jeszcze zobaczę.

- Halo, nie odlatuj nam tu z powrotem - potrząsnął mną za ramiona, po prostu kochany kuzynek, nic tylko udusić. Tak bardzo się troszczy że nawet pomyśleć nie da.

W tym momencie usłyszałam kłujący w uszy dzwonek. Odruchowo syknęłam na ten dźwięk.

Nie rozumiem, jak mam wytrzymać przy tym czymś przez kolejne kilka miesięcy.

Wyjedź mówili, poczujesz się lepiej.

Tak jasne. Już czuję to zbawienne działanie tego miejsca.

Na samą myśl boli mnie głowa.

- Coś mi mówi, że to już czas na moje wielkie wejście - przeniosłam wzrok na pozornie obojętnego dotąd Christiana, wystarczyło jednak dokładniej się przyjrzeć aby ujrzeć rysujące się pod koszulką teraz napięte mięśnie, zastępujące wcześniejsze rozluźnienie,

Oznaczające gotowość do działania, gdyby sprawy przybrały niepomyślny obrót.

Niewiarygodne, pilnuje mnie nawet przy własnym bracie...

Coś mi tu nie pasuje...

***

Kolejny rozdział około 23 lub jutro, zależy jak się wyrobię.

Lodowa KsiężniczkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz