Wskazujcie błędy
Właśnie oglądałam swoje długie pomalowane na czarno paznokcie. Udając że cokolwiek się stanie, to nic mnie nie obchodzi.
Jednak, czułam się bardziej odsłonięta niż kiedykolwiek. Jeszcze nigdy nie było tak źle.
Darren, gdzie ty jesteś ty walnięty bolszewiku?
- Za chwilę będziemy. - Spojrzałam na Hadriana, unosząc pytająco brew.
- Może jednak nie? - Spróbowałam go podpuścić.
- Nie wywiniesz się od tego.
- Jesteś tego pewny? - Nie odpuszczałam.
- Daj spokój Cass, jakoś to przeżyjesz. - Christian próbował uratować sytuację.
-Jakoś na pewno. Pytanie tylko jak?
- Normalnie, ja jakoś dałem radę, więc ty tym bardziej. - Chris uciął tę jakże cudowną wymianę zdań.
Chwilowo uciszona, wygładziłam nieistniejące zagniecenia na swoim długim płaszczu i dla odmiany zaczęłam wpatrywać się w okno.
Przesuwał się tam piękny zimowy krajobraz, który jednak nie umywał się nawet do tych z Syberii.
Brakowało mi tu dzikości która panowała w tajdze, braku ludzi i wszechobecnego poczucia wolności.
Miasto z pewnością nie jest moim miejscem.
Nie wiem jak inne wilkołaki mogły tu zamieszkać.
Nagle z moich myśli wyrwał mnie zgiełk i wiele próbujących przekrzyczeć się głosów.
Szybko spojrzałam na siedzących z przodu braci, nie wyglądali na niczym zaalarmowanych, więc to chyba szkoła o której mówili.
Już wiem że nie będę tym miejscem zachwycona.
Wróciłam wzrokiem do okna, właśnie wjeżdżaliśmy na zapełniony samochodami parking.
Kawałek dalej na trawniku, stali podzieleni na grupki uczniowie.
Widocznie opowieści Christiana, czasów jego nauki okazały się być prawdziwe.
Nawet tutaj, podobnie jak w pałacu, są równi i równiejsi.
No, i ci niewidoczni, A teraz jeszcze ja. Witamy w cyrku.
Świat po prostu zwariował, mam tam wejść?
Moją uwagę zwróciła grupa stojąca tuż obok wejścia, może jednak nie będzie tak źle?
Wysocy, umięśnieni i pewnie jeszcze szczekają. Miastowe pieski.
W czasie gdy ja przyglądałam się szczeniakom, Hadrian zdążył znaleźć jakieś miejsce, dla swojego "Maleństwa".
Nie wiem jak ten idiota to zrobił, ale było ono praktycznie przed samym wejściem do głównego budynku. Zwrócił na nas uwagę całej tej hołoty.
W końcu niecodziennie do szkoły przyjeżdża karawana, wioząca nowych uczniów.
- Lepszego miejsca znaleźć nie mogłeś?
-Nawet nie zaczynaj Cass. - Hadrian szybko uciął moje zapędy, kiedy zauważył szykującego się do, zapewne wrednej i kąśliwej, odpowiedzi Christiana.
Meh, nie dają się nawet pokłócić.
Co to ma być?
Pokazując swoje zirytowanie ciężkim westchnieniem, zaczęłam otwierać drzwi.
Lecz, nie było mi dane zrobić nawet tego.
W chwili w której miałam zacząć wychodzić z samochodu, przede mną wyrosła ogromna sylwetka mojego kuzyna.
Spryciarz wiedział jak zastawić całe wyjście.
Dłonie ułożył na dachu tak że na mojej wysokości znajdował się jego umięśniony tors oraz głowa, na której teraz wykwitł chamski uśmieszek.
Jednak jego oczy błyszczały troską, co mnie nieco zdziwiło.
- Wzięłaś leki? - Zapytał.
Czy to pytanie przestanie mnie kiedyś denerwować?
No cóż, stawiam że odpowiedź brzmi nie.
- Tak. - Odpowiedziałam, patrząc na niego jak na debila, po czym cholernie powoli wyciągnęłam butelkę z zawiesiną, o wyjątkowo paskudnym smaku i patrząc mu prosto w oczy upiłam z niej spory łyk.
Po jego wyrazie twarzy rozpoznałam, że na sam widok specyfiku robi mu się niedobrze.
Nie dziwię się, mi już od zapachu chce się rzygać.
Na koniec jeszcze dobitnie oblizałam usta.
- Zadowolony? - Zadałam mu pytanie ze słodkim uśmieszkiem.
Wciąż widziałam obrzydzenie malujące się w jego oczach, choć mimikę twarzy już opanował.
- Nie odwal nic głupiego. - Stwierdził, i zaczął się wycofywać.
Jednak po chwili wrócił na swoje poprzednie miejsce.
- Pamiętaj że nie jesteśmy już w Rosji.
***
Gratuluję osobom które dotarły do tego momentu i przypominam o gwiazdkach. One naprawdę motywują.
Już w kolejnym rozdziale zobaczymy z bliska nasze "pieski".

CZYTASZ
Lodowa Księżniczka
Hombres LoboCo byś zrobił gdybyś był wilkołakiem i nie mógł się zmienić? Gdyby duchy przychodziły do Ciebie po pomoc? Przyszłaby do Ciebie niechciana i niebezpieczna miłość? A twój starszy brat byłby najwyższy w hierarchi? Z tym wszystkim mierzę się ja, Cassand...