VI

263 38 5
                                    

Za wbicie prawie 100 obserwujących i uznanie mnie przez wattpada za profil wyznaczający trendy macie rozdział wcześniej. Maraton i tak się odbędzie, tylko nie wiem czy będzie miał 2 czy 3 rozdziały... Jeszcze się okaże.

 Jeszcze się okaże

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

***

- Witaj szczeniaku... - rzuciłam cicho, gdy podszedł na tyle blisko, aby mnie usłyszeć.

- Kim jesteś? - usłyszałam w odpowiedzi warkot.No, no... Nie bawi się w podchody, ale nie ma tak dobrze, nie ze mną.

Widząc jego zniecierpliwienie, specjalnie, bardzo powoli przesunęłam po nim wzrokiem.

Wysoki, szeroki w barach, lekko zarysowany kaloryfer, ogromne ręce... Ogólnie rzecz biorąc jakoś specjalnie się nie wyróżniał. Typowy pies.

Gdy zrozumiał że go oceniam, wyprostował  się jeszcze bardziej. Teraz już nie wyglądał jak pies, tylko jak pierdolony kogut.

Ech, koniec tego dobrego. Podniosłam wzrok, aby zobaczyć jego twarz.

Dość spore brązowe oczy, patrzące na mnie z coraz większym zdenerwowaniem, trudno, bywa. Po chwili moją uwagę zwróciły jego włosy o nieco ciemniejszym odcieniu, zmierzwione jakby przed chwilą ktoś przeczesywał je palcami, ciekawe...

Wyglądał nawet, nawet, ale nie.

- Nie gorączkuj się tak, złość piękności szkodzi.

Na moje słowa spiął się jeszcze bardziej. Jesteśmy na dobrej drodze do osiągnięcia celu.

- Kim jesteś? - powtórzył.

Co on sobie myśli? Tylko te dwa słowa potrafi?

- Uważaj, bo ci żyłka pęknie.

Ups, zaczął głośniej oddychać. Tak mi przykro.

To bawimy się dalej.

- Powtarzam ostatni raz, kim jesteś? - tym razem zauważalnie podniósł głos.

Udałam że się zastanawiam.

Ciągnąć to dalej?

Oczywiście, że tak.

Obrzuciłam spojrzeniem tłumek gapiów, który zdążył się wokół nas zebrać. Widocznie takie przedstawienia były dla nich nowością.

- Kimś na pewno. - stwierdziłam, dalej cichym głosem.

Teraz piesek się wnerwił. Przysunął się do mnie o dwa kroki, świadomie naruszając moją przestrzeń osobistą. Nie spodobało mi się to, ale nie dałam tego po sobie poznać.

Nie będzie szczeniak pluł mi w twarz.

Przestałam opierać się o ścianę i przybliżyłam się do niego o pół kroku, teraz niemal stykaliśmy się klatkami.

- Próbujesz mnie przestraszyć, piesku? - zaczęłam z pogardą - To ci się nie uda. - stwierdziłam.

Był dla mnie marnym robakiem, którego bardzo łatwo mogłam się pozbyć. A raczej byłby, gdyby nie te pierdolone prochy.

Alex, kiedyś cię zabiję...

Oczy psa pociemniały, były już prawie czarne.

Jakoś słabo się kryje z wilkołactwem.

Wzdychnęłam z rezygnacją. Miałam rację trafił mi się zupełny szczeniak.

Nagle złapał mnie za szyję i przycisnął do ściany.

Dlaczego mnie to nie dziwi? Tradycyjny atak. Nie mogą się jakoś wysilić i wymyślić czegoś nowego? Biedne ściany, zawsze obrywają.

- Nie pozwalaj sobie - warknął prosto do mojego ucha.

Odwróciłam w jego stronę głowę i w tym samym stylu, pewnym głosem szepnęłam - Siad.

Chłopak zachwiał się na rozkaz zawarty w moim głosie. Po chwili, pokonany, puścił mnie i padł na kolana.

Jak ja to kocham.

Schyliłam się i szepnęłam mu do ucha, żeby dobrze zrozumiał przekaz - Kojarzysz  może, coś takiego jak Syberia?

Odsunęłam się z powrotem na bezpieczną odległość, aby spojrzeć na jego nierozumiejący, a po chwili przestraszony i zagubiony wyraz twarzy.

Każdy zna watahę Alexandra, a przez to też mnie. Chociaż, mało z tych którzy mnie widzieli chciało o tym mówić. Nie wiem dlaczego... Chociaż mam nadzieję że kundel już rozpoznał z kim ma do czynienia.

Mogę się założyć, że do jutra w pobliskich watahach pojawi się informacja o dziwnej białowłosej i pilnujących jej dwóch egzekutorach z Syberii.

- Cassandra! Co tu się stało? - zapytał mnie Hadrian, no nieźle, szykuje się ochrzan.

- Nic takiego, tylko rozmawialiśmy - udawałam aniołka, a przynajmniej próbowałam, bo już  po chwili szyderczy uśmiech wykrzywił moje usta.

- Powiedzmy że ci wierzę - mruknął, po czym ruszył przed siebie, nie patrząc już dłużej na zbiorowisko, wobec czego musiałam pójść jego śladem.

Nie mogłam sobie odpuścić i na odchodne, pomachałam palcami szczeniakowi, dołączając w prezencie lodowaty uśmiech.

Lodowa KsiężniczkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz