Rozdział 9.

157 19 3
                                    

Harry myśli przez chwilę, po czym w jego oczach pojawia się iskra zrozumienia.

- Mówiłeś... wspominałeś kiedyś o nerce, oddałeś ją...oddałeś ją mi... - mówi cicho, ale Louis jest pewien, że mikrofon wyłapał każdy szczegół.

Harry! - ma łzy w oczach, ale to nie jest ważne, kiedy młodszy przytula go ciasno, szepcząc jak bardzo jest wdzięczny za uratowanie jego życia. A to, że kamera wciąż wściekle rejestruje każdy ich ruch i każde słowo... nie ma żadnego znaczenia. Przynajmniej nie w tym momencie.

Louis pozwala emocjom opaść, gdy słyszą upomnienia adwokata. I nawet jeśli pozostała trójka uważa to za cudowny zbieg okoliczności, nie mówią nic poza prośbą o kontynuowanie przesłuchania. Harry się wzdryga.


Kolejne kilka godzin upływa na opowieściach skrzywdzonego chłopca. Nie szczędzi detali w żadnej z nich, przez co Louis jest wyraźnie zdegustowany. Nie słowami Harry'ego, ale tym, czego dokonali mężczyźni w jego życiu. Jest dużo krzyku i łez. Jest też zdziwiony Louis. Głównie tym, że Harry wciąż dopuszcza go do siebie. To wydaje się być czymś wyjątkowym i Louis jest pewny, że tak właśnie jest.

Kiedy spotkanie dobiega końca, rozmawia jeszcze chwilę z prawnikiem, podczas gdy jeden z lekarzy podaje Harry'emu lek na uspokojenie. Louis nie jest całkowicie za tym, mógłby przecież ukoić nerwy chłopca tuląc go do swojej piersi, ale żaden z obcych tego nie wie, więc niespecjalnie ich wini. Adwokat obiecuje, że skontaktują się z nim, jak tylko sprawa ruszy dalej. Wspomina także o zeznaniach Gemmy Styles. Louis ma nadzieję. I ma zamiar się trzymać jej kurczowo do samego końca, bo nachodząca go coraz częściej myśl o kupnie lub wynajęciu mieszkania z Harrym nie odejdzie tak łatwo.

Kiedy odprowadza Harry'ego do jego pokoju, chłopak jest senny. Louis nie lubi go w takim stanie, ale wie, że sen jest lekiem na większość dolegliwości. Nakrywa go puchatą kołdrą, całuje w czoło i wychodzi chwilę po tym, jak powieki Harry'ego opadają. Ma cudowne uczucie, dudniące o ścianki jego serca - uratował komuś życie. A tym kimś jest Harry, jego chłopak.

Z uśmiechem wchodzi do gabinetu. Nie słyszy nawet pytań Liama, kiedy stawia wodę na herbatę i wyciąga brązowy cukier, by wsypać go do cukierniczki, gdzie resztki słodyczy zaczęły powoli zasychać.


- Louis, jesteś nieobecny. Co się stało?

- Co?

- Pytam... - kaszle sucho - zielona herbata? Co z Harrym?

- Będzie z nim dobrze. Śpi. Murs podał mu coś z efektem nasennym.

- Och... pozwoliłeś?

- Uratowałem mu życie, Liam, to byłem ja... - uśmiecha się, a łza spływa mu po policzku.

- Co? - Liam marszczy brwi. - Dobrze się czujesz? Jesteś pewny, że nie wstrzyknęli tego Tobie? - mówi pół serio, pół żartem.

- Co? Nie! Mówię o nerce, oddałem mu nerkę.

- Harry'emu? - pyta, a Louis tylko na to czekał. Przez kolejną godzinę opowiada o tym, co stało się pięć lat temu, nie szczędzi głośnych okrzyków i dumnych wyznań. Nie może przestać mówić nawet, gdy do pomieszczenia wchodzi kilka innych lekarzy. Jest tak cholernie dumny z tego przeznaczenia.


Kiedy nadchodzi koniec jego zmiany, prosi Liama o nocny dyżur. Chce tylko pojechać do domu, wziąć prysznic i zapewnić mamę, że wszystko jest w porządku. Payne nie ma serca odmówić mu, po tym, jak Harry był cały dzień pod presją, przez co Louis wjeżdża właśnie na podjazd swojego domu. Fizzy siedzi w oknie, jakby na kogoś czekała.

Green Tea (larry stylinson pl)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz