Oczy Harry'ego śledziły drobne palce Louisa, gdy ten rysował wzory na zaparowanym oknie. Na zewnątrz padał śnieg, lecz policzki młodego lekarza płonęły ogniem. Louis sam nie wiedział, dlaczego tak się dzieje. Minęło zaledwie kilka dni, odkąd przebywał w towarzystwie Harry'ego i nie był to czas, o jakim mógłby pomarzyć. Zwykle była to godzinka dziennie, nie licząc zajęć w grupie, na które ku zdziwieniu Liama, Harry przychodził coraz chętniej. Louis mógł uważać to za swój mały sukces, ale naprawdę nie chciał triumfować zbyt szybko, dlatego trzymał ten sekret głęboko w ukryciu, pozwalając sobie zapomnieć o wszelkich powodach, przez które młody chłopak przebywał w tak okropnym i nieodpowiednim dla jego wieku miejscu.
Louis wiedział, że w życiu bywa różnie, wiedział, że każda historia pleciona jest w inny sposób i mimo że spotykamy na swej drodze tysiące osób, tak w rzeczywistości należymy do innych światów.
- O czym myślisz? – jego słowa były miękkie i powolne, otulone śnieżną zaspą, tak, Louis zdecydowanie porównałby je w ten dziwny, a jednocześnie magiczny sposób. Harry po prostu mówił bardzo wolno, co momentami mogło dekoncentrować. Starszy odwrócił głowę, zamazując rysunek na szkle i posłał mu uśmiech. Jeden z tych uśmiechów, które były zarezerwowane tylko dla chłopca w lokach.
- Czy to nie ja jestem tutaj od zadawania pytań? – mruknął przekornie, a Harry tylko przechylił głowę w bok, nie odrywając wzroku od jego twarzy.
Louis czuł się pewnie przy Harrym, czuł, jakby znalazł bratnią duszę w najmniej odpowiednim miejscu na Ziemi. Przecież mógłby poznać kogoś w teatrze, zoo albo robiąc zakupy w pobliskim supermarkecie, ale nie, jego przeznaczeniu zachciało się kpin. I w ten właśnie sposób, zamknięty w czterech ścianach z dziewiętnastoletnim dzieckiem, zastanawiał się, dokąd go to zaprowadzi.
- Znów to robisz. – zauważył słusznie chłopak, a Louis pokręcił tylko głową w rozbawieniu.
- Po prostu się zastanawiam. Czy jest coś, o czym chciałbyś pomówić? – usiadł na krześle i starał się nie rozpraszać Harry'ego lekkim stukaniem o ramę łóżka.
- Nie? – odparł chłopak i choć jego usta mówiły to w ten przekonywujący sposób, Louis wiedział, że jest inaczej.
Stwierdził, że da Harry'emu czas na otwarcie się, da mu czas na zbudowanie zaufania i przełamanie bariery, tej niewidzialnej ściany, jaką chłopiec postawił między sobą, a światem. Nie chciał naciskać, był psychiatrą, wiedział, że duże szczyty zdobywa się małymi krokami. Zamyślił się po raz kolejny, co nie uszło uwadze nastolatka.
- W takim razie powinienem chyba już pójść, Niall prosił... - nie udało mu się dokończyć, bo Harry podniósł się z fotela i podszedł do swojej szafki, sięgnąwszy po różową szczotkę, podał ją Louisowi.
Chłopak stał przez moment niczym posąg, lecz odczytał jego sugestię zanim ten mógł się rozmyślić. – Chcesz żebym rozczesał Twoje-t-twoje włosy? – Louis naprawdę nie miał pojęcia od kiedy zaczął się jąkać. Harry tylko skinął głową, przygryzając dolną wargę i bawiąc się rękawem swojej szarej bluzy.
Kurwa, pomyślał Louis i wiedział, że jest o krok bliżej tego, przed czym bronił się od samego początku.
- Myślę, myślę, że powinieneś się... odwrócić? – spytał niepewnie, karcąc się w myślach za to, jak dwuznacznie to zabrzmiało, ale Harry zdawał się nie zwrócić uwagi i pociągnął krzesło Louisa w swoją stronę, siadając na nim lekko.
- Emily dziś nie przyszła, inaczej...nie prosiłbym... - powiedział chłopak nieśmiało i mimo że Louis nie mógł zobaczyć jego twarzy, wiedział, że te dwa dorodne rumieńce, które zdążył już poznać, siedziały tam od przeszło minuty.
CZYTASZ
Green Tea (larry stylinson pl)
FanficLouis jest nowy, czasem marudzi, ale kocha to bezgranicznie. Harry ma różowe paznokcie, pije zieloną herbatę z brązowym cukrem, a jego obsesją są koty. Harry jest także trudną układanką, ale kto powiedział, że Louis nie lubi wyzwań?