- Hej, Harry, Haz... - Louis próbuje powstrzymać chłopaka przed zrobieniem kolejnego kroku. - Proszę, przestań.
Harry podnosi głowę do góry i patrzy na niego rozkosznymi, ale pełnymi strachu oczami, które mimo przepięknej zieleni przybrały nagle kolor szarości.
- Jest w porządku, naprawdę, nie chodzi o to, że tego nie chcę... - tłumaczy, podczas gdy Harry wciąż wbija w niego swój gasnący wzrok.
- Tak.. - mruczy cicho i brzmi na naprawdę zranionego, dlatego Louis natychmiast podnosi się na równe nogi, łapie Harry'ego za uda i sadza na miękkim materacu szpitalnego łóżka, który mimo wszystko jest miłą odmianą dla niezbyt wygodnej podłogi.
- Posłuchaj... - zaczyna, ale tym razem chłopiec na niego nie patrzy. Louis kładzie więc swoją chłodną rękę na różany policzek Harry'ego przez co ten natychmiast łączy ich spojrzenia ze sobą. - Nie chcę byś myślał, że jesteś mi coś winny, jasne? Nie robię tego wszystkiego tylko po to, by dobrać się do Twoich spodni.
Harry przez chwilę milczy, po czym kiwa twierdząco głową. Louis uśmiecha się czule, chcąc jeszcze coś dodać, ale w momencie, gdy dziewiętnastolatek nieśmiało zagryza dolną wargę, ma wrażenie, że słowa są zbyt skomplikowane.
Wpija się w jego malinowe usta z taką siłą, że Harry potrzebuje chwili, by prawidłowo ocenić sytuację. Przesuwa delikatnie językiem po jego podniebieniu i Louis wie, że nie ma w życiu nic lepszego niż całowanie chłopca, który smakuje zieloną herbatą i waniliowym pyłkiem. Niż całowanie Harry'ego.
- Chcę żebyś wiedział, że jeśli kogoś się bardzo lubi, pewne rzeczy robione są bezinteresownie. - odzywa się.
- Bezinteresownie?
Louis zamiera, bo cóż, gdzieś w głębi serca czuł, że Harry nie bez powodu zachowuje się w ten sposób. Jednak nie spodziewał się, że ta rozmowa nadejdzie tak prędko. Chciał, by nastolatek miał wybór, którą furtkę otworzy w jakim czasie, chciał, by była to jego własna decyzja, a nie przymus, wynikający z zaistniałej sytuacji.
- Lou? Powiedziałem coś złego?
- Nie, po prostu... - masuje przez chwile skronie, po czym bez słowa siada na bujanym fotelu i klepie zachęcająco swoje kolana. Harry natychmiast łapie podpowiedź i bosymi stopami przemierza pokój, by przytulić się do ciała lekarza. Fotel jest duży i wygodny, więc bez problemu mieści dwa splecione ze sobą ciała.
- Jesteś zmarznięty - szept Louisa przedziera się przez gęstą ciszę, przerywaną jedynie biciem serca Harry'ego, w które się wsłuchuje. Nastolatek porusza się niepewnie, więc chłopak okrywa ich grubą warstwą koca i łączy swe palce z palcami Harry'ego.
Pozostają cicho przez kolejne minuty, chłonąc ciepło swych ciał i bezwzględne poczucie bezpieczeństwa, jakie daje obecność drugiej osoby.
-Harry, musimy porozmawiać.
- Tak, wiem.
Louis pociera chłodne ramiona chłopaka, a jednocześnie daje sobie chwilę na zastanowienie. Naprawdę nie ma pojęcia, jak powinien zacząć tę rozmowę. Gdyby to był zwykły pacjent, Tomlinson po prostu usiadłby na jednym z krzeseł, wziął w dłonie notatnik, zadał trzy podstawowe pytania, po czym pozwolił rozmówcy zwierzyć się ze wszystkiego, bądź przymusiłby go do tego, jakąś psychologiczną sztuczką. Ale Harry nie jest zwykłym pacjentem i Louis chce postępować z nim inaczej. Nawet gdyby starał się robić to profesjonalnie, to wie, że się nie uda.
- Posłuchaj – szepcze mu do ucha, a ciało Harry'ego przechodzą dreszcze. W pomieszczeniu jest już ciemno i jedynie wpadający księżyc oświetla delikatnie ich twarze. Louis ma nos w lokach Harry'ego, ale naprawdę mu to nie przeszkadza.
CZYTASZ
Green Tea (larry stylinson pl)
FanfictionLouis jest nowy, czasem marudzi, ale kocha to bezgranicznie. Harry ma różowe paznokcie, pije zieloną herbatę z brązowym cukrem, a jego obsesją są koty. Harry jest także trudną układanką, ale kto powiedział, że Louis nie lubi wyzwań?