Życie na wolności wydaje się jeszcze dziwniejsze, niż Harry mógł sobie wyobrazić. Może robić te wszystkie rzeczy, których nie robił od lat i naprawdę nie wie, jak sobie z tym poradzić. Czasami płacze w poduszkę, nie chcąc, by Louis martwił się o niego. Ten jednak zawsze wie, kiedy chłopiec ma gorszy dzień i nawet jeśli znajduje go bałaganem, wspina się na łóżko tuż za młodym ciałem i przyciąga go w swoje ramiona, nucąc pod nosem ich ulubioną piosenkę. Ich wspólne poranki, wieczory i wyjścia na zakupy stają się rutyną. Mieszkają teraz z rodziną Louisa, co sprawia, że Harry czuje się piątym kołem u wozu. Nie wyobraża sobie jednak, że miałby wrócić do matki, kobiety, która nagle stała się dla niego obcym człowiekiem. Może jest trochę zrozpaczony tym faktem, ale nie daje tego po sobie poznać.
Leżą właśnie z Louisem zakopani w kołdrę, zegar wskazuje szóstą wieczorem, ich uśmiechy są leniwe, dzielą się drobnymi pocałunkami i muśnięciami w szyję.
- Wiesz? – zaczyna Harry, a żarówki w oczach Louisa zapalają się błyskawicznie. Jest coś w słuchaniu Harry'ego co nigdy mu się nie znudzi. Bez znaczenia, czy mówi tą samą rzecz trzeci raz. – Kiedy byłem w...no, wiesz, w ośrodku, zawsze zastanawiałem się, jak wygląda Twój pokój. Nigdy nie miałem odwagi spytać, sam nie wiem... A teraz, jestem tu z Tobą i...
- Och, kochanie. Ktoś tu ma czuły moment – Louis śmieje się cicho i przyciąga Harry'ego bliżej siebie. – To już ponad trzy miesiące. Jestem z Ciebie taki dumny.
- Ja nie jestem – odpowiada cierpko.
- Haz...
- Przepraszam – wzdycha – czuję się bezużyteczny, nie wiem, co mam ze sobą zrobić, Lou – jęczy, chowając twarz w zagłębieniu szyi swojego chłopaka. Nie chce znów się rozpłakać. To byłby piąty raz w ciągu trzech dni. Za dużo.
- Hej! Posłuchaj... - Louis siada i wskazuje Harry'emu by zrobił to samo. – Przeszedłeś przez piekło, byłeś przez lata w zamknięty ośrodku. Niesłusznie. – akcentuje mocniej ostatnie słowo – To oczywiste, że proces adaptacji do nowego otoczenia potrwa. – mówi spokojnie, ważąc słowa. Harry wpatruje się w niego z miłością. – Wiem, że to wszystko dla Ciebie trudne. Dlatego staram się, jak mogę żebyś...
- Kocham Cię...
- Co?
- Boże, tak bardzo Cię kocham, jestem takim szczęściarzem – rzuca się na Louisa i atakuje jego usta gorącym pocałunkiem. Ich ciała pasują do siebie idealnie. Starszy nie może doczekać się, by pokazać Harry'emu jak to jest dostawać coś, a nie tylko dawać i być branym. Ale wie, że musi poczekać. Przynajmniej tyle, by Harry czuł się swobodnie na wolności. Wie to.
- Powinienem pójść do pracy... Nie mogę tak po prostu tu mieszkać – mówi chwilę później, a Louis wywraca oczami.
- Oczywiście, że możesz, jesteś moim chłopakiem. I raczej do szkoły, skarbie – poprawia go i sięga pod łóżko, wyciągając kremową teczkę.
- Co to jest?
- Zobacz – siadają wygodnie, a Harry otwiera arkusz. Jest tam kilka kartek, jakaś pieczęć i logo uczelni w Londynie. Harry nie rozumie.
- Idziesz na studia? – pyta zaskoczony. Nie wie, co ma czuć.
- Nie, głuptasie. Ty. Ty idziesz na studia – wskazuje na wytłuszczone zdanie. - Harry Edward Styles – czyta, a młodszy stara się poskładać wszystko w całość.
- O czym Ty mówisz? Ja... ja nie składałem, nawet mnie nie stać żeby... - Louis całuje go miękko.
- Chcę żebyś był szczęśliwy, pozwól mi... pozwól mi sprawić, że tak będzie. Nie wybrałem kierunku, bo wiem, że myślałeś nad kilkoma, a teraz możesz podejmować decyzje sam. Czekają na mejla od Ciebie do środy.
CZYTASZ
Green Tea (larry stylinson pl)
FanficLouis jest nowy, czasem marudzi, ale kocha to bezgranicznie. Harry ma różowe paznokcie, pije zieloną herbatę z brązowym cukrem, a jego obsesją są koty. Harry jest także trudną układanką, ale kto powiedział, że Louis nie lubi wyzwań?