Ten poranek jest dla Louisa ciężki. Nie zdąża nawet zjeść śniadania, gdy jego siostra przynosi mu telefon. Liam dzwoni już czternasty raz i nie jest to dobra wiadomość. Żadna z wiadomości, jaką dostaje nie jest dobra, ale w jakiś sposób przeczuwa, że to dopiero początek kłopotów. Poniedziałki są zawsze do bani. Wbiega na oddział w połowie nieprzygotowany do pracy, ale pieprzy to, bo wie, że w szpitalu coś się dzieje. Kiedy ma już na sobie fartuch, bez uprzedniego wpisania się na listę, zmierza do gabinetu Liama, jednak kiedy jego dłoń styka się z chłodną klamką - oczywiście, wchodzi bez pukania - ktoś otwiera drzwi. Louis już ma się odezwać, zarzucając jakimś tekstem na temat Zayna, jednak widzi, że tą osobą nie jest jego własny ordynator, a szef całej kliniki, pan Peterson. Kłania się życzliwie, obserwując kolejne twarze, które opuszczają pomieszczenie. Jest tam dwóch lekarzy, adwokat i dwóch detektywów. Louis czuje rosnące w dole brzucha napięcie i nie jest to nic przyjemnego. Kiedy oddalają się w stronę bufetu, wchodzi do gabinetu Liama i zamyka za sobą drzwi.
- Kim są Ci ludzie?
- Jak to kim? Przecież wiesz - odpowiada zdenerwowany Liam.
- Nie, pytam czego chcą, Liam? Czego oni chcą od nas?
- Chcą zeznań Harry'ego. - i to wyjaśnia wszystko. Louis czuje, że robi mu się gorąco. Nagle pomieszczenie, które otrzymał Liam, awansując na posadę ordynatora wydaje się być zbyt ciasne, by pomieścić dwie osoby, a ilość powietrza, jakiej potrzebuje Louis, by żyć, niewystarczająca.
- Co? - udaje mu się wydusić po chwili milczenia. - Przecież ja... ja zajmuje się jego sprawą... Ja jestem jego lekarzem. - mówi oburzony. - Dlaczego...
- Ta kobieta, adwokat Gemmy Styles, która była tu ostatnio...
- Katy Perry.
- Tak, ona. Wnioski zostały złożone, Louis. Wiem, że dała Ci kilka tygodni i wiem, że masz wpływ na Harry'ego, ale tak jakby te zeznania potrzebne są na już, na wczoraj...
Milczą przez chwilę. Louis stara się oddychać spokojnie i nie pozwolić emocjom wziąć górę nad tą sprawą. Mimo wszystko czuje napływające do jego oczu łzy.
- To go zniszczy, Liam... to jest kurewsko niepoprawne.
- Wiem, ale to nie moja decyzja. Sam widziałeś, Peterson tu był. Zależy im na jak najlepszej opinii na temat kliniki... Plus sprawa Grimshawa, to wszystko jest ponad moje siły, Louis.
- Chcę tam być. Chcę być podczas przesłuchania, chcę... kurwa, mam do tego prawo, jestem jego lekarzem.
- Zrobię, co w mojej mocy. - obiecuje Liam, a Louis podnosi się z krzesła. - Czy on wie? O tym wszystkim?
Ordynator kręci głową i Louis jęczy przeciągle. - Okej, łapię, na kiedy ma być gotowy?
- Jutro rano zostanie zbadany przez dwóch lekarzy z ministerstwa, sam wiesz, jacy są. Nie będą owijać w bawełnę.
- Pieprzyć to! - trąca krzesło, po czym kuca i zakrywa twarz dłońmi.
- Louis...
- Jest dobrze, dam sobie radę - i z tym wychodzi. Da radę, musi, musi być silny dla Harry'ego.
Dziś nie ma zajęć grupowych, a obchód mija mu dosyć szybko. Przez większość czasu buja w obłokach, zastanawiając się, jak poinformować Harry'ego o tym, co go czeka już jutro z samego rana. I siedzi tak już trzecią godzinę, słuchając żalów i próśb swoich pacjentów i nie wie, naprawdę nie wie, co mogłoby uspokoić Harry'ego po tej makabrycznej informacji.
~*~
- Wydajesz się być dziś spięty... - szepcze Harry, gdy Louis siada obok niego na łóżku.
CZYTASZ
Green Tea (larry stylinson pl)
FanfictionLouis jest nowy, czasem marudzi, ale kocha to bezgranicznie. Harry ma różowe paznokcie, pije zieloną herbatę z brązowym cukrem, a jego obsesją są koty. Harry jest także trudną układanką, ale kto powiedział, że Louis nie lubi wyzwań?