Rozdział 8.

143 18 3
                                    

Ten poranek jest dla Louisa ciężki. Nie zdąża nawet zjeść śniadania, gdy jego siostra przynosi mu telefon. Liam dzwoni już czternasty raz i nie jest to dobra wiadomość. Żadna z wiadomości, jaką dostaje nie jest dobra, ale w jakiś sposób przeczuwa, że to dopiero początek kłopotów. Poniedziałki są zawsze do bani. Wbiega na oddział w połowie nieprzygotowany do pracy, ale pieprzy to, bo wie, że w szpitalu coś się dzieje. Kiedy ma już na sobie fartuch, bez uprzedniego wpisania się na listę, zmierza do gabinetu Liama, jednak kiedy jego dłoń styka się z chłodną klamką - oczywiście, wchodzi bez pukania - ktoś otwiera drzwi. Louis już ma się odezwać, zarzucając jakimś tekstem na temat Zayna, jednak widzi, że tą osobą nie jest jego własny ordynator, a szef całej kliniki, pan Peterson. Kłania się życzliwie, obserwując kolejne twarze, które opuszczają pomieszczenie. Jest tam dwóch lekarzy, adwokat i dwóch detektywów. Louis czuje rosnące w dole brzucha napięcie i nie jest to nic przyjemnego. Kiedy oddalają się w stronę bufetu, wchodzi do gabinetu Liama i zamyka za sobą drzwi.

- Kim są Ci ludzie?

- Jak to kim? Przecież wiesz - odpowiada zdenerwowany Liam.

- Nie, pytam czego chcą, Liam? Czego oni chcą od nas?

- Chcą zeznań Harry'ego. - i to wyjaśnia wszystko. Louis czuje, że robi mu się gorąco. Nagle pomieszczenie, które otrzymał Liam, awansując na posadę ordynatora wydaje się być zbyt ciasne, by pomieścić dwie osoby, a ilość powietrza, jakiej potrzebuje Louis, by żyć, niewystarczająca.

- Co? - udaje mu się wydusić po chwili milczenia. - Przecież ja... ja zajmuje się jego sprawą... Ja jestem jego lekarzem. - mówi oburzony. - Dlaczego...

- Ta kobieta, adwokat Gemmy Styles, która była tu ostatnio...

- Katy Perry.

- Tak, ona. Wnioski zostały złożone, Louis. Wiem, że dała Ci kilka tygodni i wiem, że masz wpływ na Harry'ego, ale tak jakby te zeznania potrzebne są na już, na wczoraj...

Milczą przez chwilę. Louis stara się oddychać spokojnie i nie pozwolić emocjom wziąć górę nad tą sprawą. Mimo wszystko czuje napływające do jego oczu łzy.

- To go zniszczy, Liam... to jest kurewsko niepoprawne.

- Wiem, ale to nie moja decyzja. Sam widziałeś, Peterson tu był. Zależy im na jak najlepszej opinii na temat kliniki... Plus sprawa Grimshawa, to wszystko jest ponad moje siły, Louis.

- Chcę tam być. Chcę być podczas przesłuchania, chcę... kurwa, mam do tego prawo, jestem jego lekarzem.

- Zrobię, co w mojej mocy. - obiecuje Liam, a Louis podnosi się z krzesła. - Czy on wie? O tym wszystkim?

Ordynator kręci głową i Louis jęczy przeciągle. - Okej, łapię, na kiedy ma być gotowy?

- Jutro rano zostanie zbadany przez dwóch lekarzy z ministerstwa, sam wiesz, jacy są. Nie będą owijać w bawełnę.

- Pieprzyć to! - trąca krzesło, po czym kuca i zakrywa twarz dłońmi.

- Louis...

- Jest dobrze, dam sobie radę - i z tym wychodzi. Da radę, musi, musi być silny dla Harry'ego.

Dziś nie ma zajęć grupowych, a obchód mija mu dosyć szybko. Przez większość czasu buja w obłokach, zastanawiając się, jak poinformować Harry'ego o tym, co go czeka już jutro z samego rana. I siedzi tak już trzecią godzinę, słuchając żalów i próśb swoich pacjentów i nie wie, naprawdę nie wie, co mogłoby uspokoić Harry'ego po tej makabrycznej informacji.


~*~

- Wydajesz się być dziś spięty... - szepcze Harry, gdy Louis siada obok niego na łóżku.

Green Tea (larry stylinson pl)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz