- John! John!
- Sherlock jestem zajęty, o co chodzi?- odparł Watson nie podnosząc wzroku od laptopa.
- Nudzi mi się! - detektyw nie dawał za wygraną.
- To idź na spacer, do sklepu, zrób coś produktywnego i posprzątaj w mieszkaniu.
- Nuuudy - westchnął i owalił się na kanapę przy okazji zrzucając parę rupieci, które na niej leżały.
Detektyw często zachowywał się jak dziecko, marudząc przy tym niemiłosiernie i nie potrafiąc zorganizować sobie czasu. Dzisiaj jednak przechodził samego siebie. Ostatnia sprawa, która zadała mu choć trochę trudu miała miejce tydzień temu. Od tamtego momentu cisza. Im więcej czasu upływało bez "ciekawego" zabójstwa tym bardziej detektyw był nie do zniesienia, a doktorowi przybywało siwych włosów od wysłuchiwania narzekań Sherlocka.
Mężczyzna zwlókł się z kanapy i poprawił szlafrok. Podszedł do siedzącego na fotelu Watsona i oparł brodę na głowie przyjaciela.
-John, co robisz?
- Przecież bardzo dobrze wiesz - odparł z lekką irytacją - Weź głowę, to boli - poruszył delikatnie swoją, dając tym do zrozumienia, że nie ma najmniejszej ochoty na kontakt z natrętnym przyjacielem.
- Oh John! Daj spokój. Próbuję tylko zająć się czymś produktywnym - odparł z przekąsem i prostując się energicznie, rozczochrał włosy Watsona.
- Naprawdę myślisz, że przeszkadzanie mi jest takie ciekawe? Muszę uporządkować dokumenty do pracy, a jeżeli tego nie zrobię, to w najgorszym wypadku mnie wyleją i nie będziesz miał za co kupić swojej ulubionej herbaty - John widocznie zezłoszczony samolubstwem przyjaciela przymknął laptopa i obrócił się aby lepiej widzieć rozmówcę. Był przyzwyczajony do takiego zachowania Sherlocka i je w tolerował, ale dzisiaj zdecydowanie nie miał ochoty na durne wymiany zdań.
- Co cię dzisiaj ugryzło? Ach jak mogłem być tak nieuważny – mruknął pod nosem. - Chodzi o twoją dziewczynę... rzuciła cię przez sms'a czyż nie? Jak jej tam było.. Sara.. nie, nie. Clara ta bibliotekarka? A nie zaraz... z nią nawet nie doszło do niczego. Rzuciła cię zanim randka dobrze się rozkręciła. John przypomnij mi jej imię.
- Willow.. a co do Clary do wszystko zepsułeś TY, jakbyś zapomniał.. proszę cię skończ. Naprawdę nie mam na to ochoty, nie dziś.
- Okej, okej.. już siedzę cicho...- Sherlock lekko naburmuszony usiadł na swoim fotelu, podciągając nogi pod brodę i mrucząc ponowie o nudzie i braku zajęcia.
W tym samym momencie zadzwonił telefon. Detektyw podniósł się powoli i podszedł do okna. Po chwili zatarł ręce i szeroko się uśmiechnął. Uśmiechał się tak tylko wtedy kiedy szykowało się coś ciekawego.
- Czemu nie odbierzesz? Może to Lestrade z czymś ciekawym?
- Taak to Gorge..
- Greg – doktor sprostował. – I odbierz bo na miłość boską, jeżeli dzwoni ze sprawą a ty jej nie weźmiesz, to osobiście ci coś złamię - dorzucił gniewnie.
- Spokojnie John.. zaraz tu będzie. I radzę żebyś ubrał jakiś cieplejszy sweter. Na dworze jest dość wietrznie – Sherlock zrzucił szlafrok z ramion i poszedł do sypialni. Wydawało się że lekko podrygiwał ze szczęścia. Wrócił ubrany w sweter Johna trzymając w ręku drugi, wraz z dwoma parami skarpet
-Przecież byłem rano po herbatę i bułki w sklepie, wcale nie jest tak źle.. Co do.. CZEMU MASZ MÓJ SWETER?! - John z niedowierzaniem patrzył na przyjaciela, który jakby nigdy nic stał ubrany w jego sweter w korytarzu uśmiechając się delikatnie.
- Łap i się ubieraj – detektyw spoważniał i rzucił rzeczy na oparcie fotela. - Ja nie mam nic na tyle ciepłego żeby się nie przeziębić podczas sprawy. Musiałem coś pożyczyć.
John przebrał się, jednak wciąż nie dochodziło do niego do końca co się właśnie stało.
- S..sprawa? Jaka? Skąd wiesz gdzie jedziemy?! - doktor nie ukrywał zdziwienia
-Pani Hudson!! - krzyknął detektyw w stronę drzwi - Wyjeżdżamy z Johnem, nie będzie nas do wieczora! Proszę nie czekać z kolacją!
- Wyjeżdżamy? - mruknął John.
Kobieta chwilę po tym zjawiła się na górze ze zdziwioną twarzą.
- Oh Sherlocku.. nie krzycz tak, nie jestem jeszcze głucha. Z resztą sąsiedzi! I nie jestem waszą gosposią - stwierdziła twardo, marszcząc delikatnie brwi.
- Wybieracie się na randkę? – na twarzy kobiety zagościł ciepły uśmiech.
- Pani Hudson, ile razy.. Ja i Sherlock nie jesteśmy parą i nią nie będziemy - odparł stanowczo John.
W tamtej chwili rozległo się energiczne pukanie, a raczej walenie do drzwi.
- Ja otworzę - powiedział doktor zamierzając zejść na dół.
- Ubierz kurtkę i idziemy, to Lestrade - rzucił Holmes.
Jednak policjant ani myślał czekać, aż łaskawie ktoś mu otworzy. Wparował zdyszany do mieszkania.
- Sherlock do cholery! Odbieraj czasem telefon - Zerknął na przygotowanych już mężczyzn ze zdziwieniem, jednak szybko się otrząsnął i spoważniał - Chodź.. mamy morderstwo i to takie, które powinno Cię zainteresować. Chociaż widzę, że już zdążyłeś się domyślić.
___________
Jest to mój pierwszy ff więc mam nadzieję, że przypadnie komuś do gustu i że nie jest on taki tragiczny :) Liczę też na jakieś uwagi w komentarzach - zawsze jakaś rada się przyda co do dalszego pisania. A teraz szykuje drugi rozdział może jakoś to rozkręcę ;)
CZYTASZ
221B Ripper Street || Sherlock
FanfictionJohn i Sherlock stają przed najtrudniejszym i chyba najbardziej niebezpiecznym zadaniem w swojej karierze. Muszą stawić czoła wyzwaniu, które nie jeden raz przerośnie ich najśmielsze oczekiwania.