Na miejscu zbrodni panowało zamieszanie. Policjanci próbowali opanować natrętnych dziennikarzy, którzy starali przedrzeć na odgrodzony teren. Lestrade był już na miejscu i rozmawiał z koronerem. Sherlock i John podeszli bliżej.
- O mój... - Watsonowi słowa stanęły w gardle, gdy zobaczył coś co zmroziłoby krew w żyłach nawet najtwardszemu człowiekowi na świecie.
- Tego się nie spodziewałem...Wiedziałem, że to coś poważniejszego niż zwykle, lecz nie myślałem, że aż tak... - Sherlock zmarszczył brwi przyglądając się uważnie każdemu szczegółowi, obchodząc ciało dookoła. W jego oczach można było zauważyć niezdrowe podniecenie całą sytuacją.
- John pozwól na chwilę. John? John co z tobą?
Doktor nie był w stanie się poruszyć. Przewracał tylko oczami, obserwując masakrę. Widział wcześniej śmierć wielu ludzi, ale to... to było o wiele gorsze. Ofiara była kobietą. Leżała ułożona idealnie w linii prostej. Miała otwarte oczy. Obok ciała leżały wyjęte z jej rozciętego brzucha wnętrzności . Tyle zdążył zauważyć, zanim śmiertelnie zbladł, przed oczami pojawiły się mroczki i zebrało mu się na wymioty, a nogi ugięły się pod ciężarem ciała.
- John! John, wszystko w porządku? - Sherlock dobiegł do przyjaciela i złapał go pod rękę. Pewnym ruchem odwrócił doktora i wyprowadził za taśmę. Posadził go na krawężniku, tyłem do całego zdarzenia.
- John jak się czujesz? Wyglądasz okropnie, jakbyś miał zaraz zejść.
- Ja...ja nie wiem dlaczego... - Watson przełknął ślinę - możesz dać mi wody?
- Lestrade! Przynieś mi wodę z twojego samochodu! - wrzasnął Holmes.
- Trzymaj - odkręcił butelkę i podał ją doktorowi.
- Sherlock ja przepraszam. Nie wiem czemu aż tak dosadnie zareagowałem. To chyba dlatego, że zdałem sobie sprawę, że ktoś zrobił to z premedytacją dbając przy tym o każdy szczegół – John potarł palcami skronie.
- Nie przepraszaj... chociaż myślałem, że akurat ciebie dotknie to najmniej. W końcu jesteś lekarzem. Przynajmniej wracają ci kolory na twarz. Poczekaj tutaj, ja wrócę i spróbuje cokolwiek znaleźć. Lestrade sam nie da rady. Później zadzwonię po taksówkę i pojedziesz do domu.
- Nie.. nie już wszystko okej.. musiałem tylko to przyswoić. Możemy iść.
- Jesteś pewien? Nie uśmiecha mi się zbieranie z ziemi kolejnego trupa - Sherlock posłał doktorowi życzliwy uśmiech i schylił się żeby pomóc mu wstać.
*****
- Już w porządku? - spytał Lestrade odwracając wzrok od notatek i patrząc na Watsona.
- Taak.. dzięki. To było... chwilowe.
- A więc wracając.. John mógłbyś spojrzeć i powiedzieć mi co widzisz? - Sherlock splótł ręce za plecami, spoglądając wyczekująco na Watsona.
- Zmasakrowane ciało kobiety - stwierdził ironicznie doktor.
- Wspaniale a coś więcej?
- Ykhym.. Ma głęboko poderżnięte gardło oraz obszerne rany na brzuchu po za tą przez którą ktoś wyjął wszystko. Użyto do tego czegoś ostrego ale niewielkiego. To chyba był nóż. Została zamordowana około... hmm.. dwóch, maksymalnie trzech dni temu. - Watson starając się ignorować okoliczności, założył rękawiczki i zaczął badać ciało. Z każdym ruchem wydawałoby się, że robi to coraz to swobodniej. - Sądzę, że została zamordowana tutaj. W około jest sporo krwi. Na pierwszy rzut oka, jest jej za mało jednak biorąc pod uwagę jaka pogoda towarzyszyła nam przez ostatnie dni, to część wsiąkła w ziemie a część została zmyta przez deszcz.
CZYTASZ
221B Ripper Street || Sherlock
FanfictionJohn i Sherlock stają przed najtrudniejszym i chyba najbardziej niebezpiecznym zadaniem w swojej karierze. Muszą stawić czoła wyzwaniu, które nie jeden raz przerośnie ich najśmielsze oczekiwania.