Aurora
Siedziałam w salonie jednego z moich klientów. Przed oczami widziałam jedynie zmartwionego mężczyznę w wielkimi zakolami pod oczami. Na przeciwko niego, na stoliku, stały dwie, nietknięte nawet palcem, czarne kawy oraz dwa kawałki ciasta. Ale to było na nic. Z nas obojga nikt nie miał na to apetytu. Każdy zajmował swoje myśli czymś innym. Ja sposobem w jaki mu pomóc. A on... prawdopodobnie myślał o tym samym.Nie byłam żadnym profesjonalnym prawnikiem, adwokatem czy kimś, kto zajmowałby się takimi sprawami. Byłam zwyczajną studentką, która w wolnym czasie pomagała ludziom w potrzebie. Nie wiem dlaczego to robię. Nie jest to wpisane w moja naturę. Z reguły nikomu nie pomagam, ale tym razem... tym kolejnym razem znowu to robię. I nie potrafię wyjaśnić dlaczego. Mimo, iż są to dobre uczynki to nie jestem z nich zadowolona. Bo wiem, że to nie jestem prawdziwa ja.
- Jestem mu winien pieniądze - powiedział, nawet na mnie nie patrząc. Jego warga z minuty na minutę drżała coraz bardziej, a oczy pokryły się łzami.
Pierwszy raz widziałam starszego mężczyznę, który płakał. Muszę przyznać, że nie był to przyjemny widok. Poczułam w sercu dziwne ukłucie. Tak jakby ktoś próbował zmusić mnie do uczuć. Do współczucia. I udawało mu się to. Z każdą chwilą pragnęłam pomóc mu coraz bardziej. Za każdą cenę. Należy mu się to. Nie znam tego człowieka zbyt dobrze, ale widać to po jego oczach. Zasługuje na pomoc jak nikt inny.
- Pożyczyłem od niego kilka tysięcy, a on tydzień później chciał je z powrotem. Z każdym kolejnym dniem mój dług rośnie. Teraz jestem mu winien kilkanaście tysięcy! Nie mam pojęcia co mam z tym zrobić, panno Carter. Nie mam tylu pieniędzy. Z tego co zarabiam starcza mi tylko na życie - westchnął. Przetarł spoconą twarz dłonią i wstał, aby umyć ręce. Widziałam jak stoi przy zlewie w kuchni i patrzy się pusty wzrokiem w ścianę na przeciwko. Odkręcił wodę, ale nadal nie zamoczył rąk. Po prostu stał, przyglądając się brązowym płytkom. Bez żadnego powodu.
- Od kogo pan pożyczył te pieniądze? - spytałam. W końcu wydusiłam z siebie kilka słów. Odkąd tutaj przyszłam było bardzo cicho, co było niezręczne. Na początku było to nie do wytrzymania. Jednak teraz, kiedy rozumiem co przeżywa ten biedny mężczyzna, sama mam ochotę milczeć. Tak, jakby to miało naprawić jego wszystkie błędy; jakby to miało mu w jakikolwiek sposób pomóc.
- Od Biebera. Od Justina Biebera - odrzekł. Jego głos był cichszy. Bardziej wrażliwy. Podejrzewam, że z trudem powiedział te kilka wyrazów. Chciał powiedzieć coś jeszcze, ale podniosłam szybko rękę, wskazując mu tym gestem, aby nic nie mówił.
Ja wszystko rozumiałam.
Każdy, kto się zadłużył u tego mężczyzny miał do końca życia ogromne problemy. Bieber chciał swoje pieniądze z powrotem w bardzo krótkim czasie. On nie rozumiał, że ludzie potrzebują czasu na nazbieranie takiej kwoty. Dla niego nic się nie liczyło. Dla niego ważny był tylko on sam. Nie liczył się z nikim dookoła siebie. Zajmował się własnym szczęściem, nawet jeśli było ono zbudowane na fundamencie cierpienia innych.
- Wie pan, że to nielegalne? Dlaczego pan nie poszedł do banku? - spytałam, będąc trochę zdziwiona. Mógł on przecież jak normalny, cywilizowany człowiek pójść i wziąć pożyczkę. Bez żadnym późniejszych, okropnych skutków jakie ma teraz.
- Nie chcieli mi dać ani grosza - odpowiedział. Odwrócił się w moim kierunku i wrócił na swoje miejsce. Tym razem nie patrzył się na ścianę, pokrytą brązowymi płytkami, ale na niski stołek, na którym leżała kawa i ciastko.
Zastanawiałam się chwilę nad tym wszystkim. Ciężko było mi odmówić temu człowiekowi, ale wiedziałam, że jak do Biebera dojdzie informacja, że ktoś pomaga człowiekowi, któremu pożyczył pieniądze, to mnie zabije. Zabije mnie i tego człowieka. Nie zdążymy nawet powiedzieć żadnego słowa, bo będzie po nas. Znikniemy z tej planety, szybciej, niż się na niej pojawiliśmy.
- Pomożesz mi? - dopytywał. Zaczął się denerwować. Bawił się swoimi palcami i niecierpliwe stukał nogą o podłogę. Brał głębokie oddechy i nie mógł zapanować nad swoimi łzami, które jedna za drugą wypływały z jego oczu. - Nie mam z nim żadnych szans. On prędzej mnie zabije, niż będzie chciał porozmawiać. Umrę jeśli mi nie pomożesz.
Co ja mam zrobić w takiej sytuacji? Przejąć się sobą i swoim bezpieczeństwem czy pomóc temu biednemu człowiekowi, który ma rodzinę? Rodzinę, która go potrzebuje, kocha i, w przeciwieństwie do mojej, martwi się o niego.
Zazwyczaj jestem samolubna i nikim się nie przejmuje, ale są takie chwile kiedy mam ochotę się rozpłakać jak widzę załamanych ludzi. Ten moment jest właśnie teraz. Martwię się o siebie, boję się o swoje życie i zdrowie, ale nie potrafię spojrzeć mu w twarz i powiedzieć: "Przykro mi, proszę pana, ale nie podejmę się wyzwania". To by go totalnie zniszczyło. A ja nie mogłabym żyć własnym życiem ze świadomością, że mogłam mu pomóc, a nie zrobiłam tego bo się bałam.
Boję się, ale pomogę mu.
- Pomogę, panu, ale pod jednym warunkiem - rzekłam. Poprawiłam się wygodniej i przeniosłam swój wzrok na mężczyznę. Przez chwile milczeliśmy. Sięgnęłam po ciastko i zimną już czarną kawę.
- Zgodzę się na wszystko - odpowiedział. Przysunął się bliżej mnie i wlepił swoje spojrzenie pełne nadziei w moją twarz. Miał nadzieje. Wierzył, że mu pomogę i wszystko będzie dobrze. A ja pomimo tego, że jeszcze się zastanawiałam nie mogłam mu jej odebrać. Mówią, że nadzieja matką głupich, ale... kto chciałby żyć bez matki?
- Nie zna mnie pan. Nie wie pan kim jestem. Nic nas nie łączy. Pan nawet nigdy mnie nie widział, prawda? - rzekłam. Miałam nadzieję, że mnie zrozumie. To był mój jedyny warunek. Pomogę mu, ale nikt się nie może o tym dowiedzieć. I miałam nadzieję, że do Biebera nie dojdzie ta informacja.
- Oczywiście. Dziękuje - odpowiedział. Z jego oczu ponownie wypłynęły litry łez. Wstał ze swojego siedzenia, podszedł do mnie i mocno mnie przytulił. A ja po chwili oddałam uścisk lekko się uśmiechając.
Co ja najlepszego zrobiłam?!
To nie miało tak wyglądać. Nie powinnam tego zrobić. A jednak się zgodziłam.
ZWIASTUN:
CZYTASZ
I Love The Way You Hurt Me
FanficTutaj jedna tajemnica to za mało. Myślisz, że możesz mu zaufać i powierzyć mu swoje emocje. Mylisz się. Jeden człowiek udający kogoś, kim nie jest. Robi to tylko i wyłącznie po to, aby przejąć nad nią kontrolę. Chce zawładnąć jej ciałem, sercem ora...