Rozdział I

116 1 6
                                    

Jeśli sądzisz, że świat już niczym cię nie zaskoczy to daj mu chwilę "- Sir Arthur von Ravecrow

SPOTKANIE

Kiedy to wszystko się zaczęło, siedziałem w pustej kawiarni, popijając gorącą herbatę i zagryzając ją posypanymi cukrem ciastkami. Przy okazji patrząc zamyślony w okno. Czekając, aż przestanie lać jak z cebra, bym mógł w końcu pójść do domu. Nic więc dziwnego, że nie zauważyłem nawet, kiedy ktoś podszedł do mojego stolika. Poinformowało mnie o tym dopiero krótkie odchrząknięcie. Z niechęcią spojrzałem w stronę, skąd dobiegł dźwięk i zobaczyłem kobietę dość nieprzeciętnej urody. Nie to, że wyglądała jak modelka, czy coś, po prostu mimo wad miała w sobie to coś.

Była wysoka, miała dobrze ukształtowaną figurę i bujne włosy w kolorze kasztanowym. Powiem więcej: dla mnie wyglądała niemal jak bogini. Nie dowierzałem zatem, iż dobrowolnie chce się przysiąść z własnej woli. Nie, przepraszam, ja po prostu nie mogłem w to uwierzyć i zaskoczony popatrzyłem po sali, spodziewając się iż będzie ona przepełniona. Jednak ta nadal była tak samo pusta jak wtedy, gdy tu wchodziłem. Czemu więc ta dziewczyna chciała się do mnie przysiąść, pomyślałem, oczekując, albo przebudzenia we własnej sypialni albo, że dziewczyna się roześmieje z mojej głupoty. I pewnie każda z tych opcji byłaby dla mnie mniej zaskakująca niż to. Dziewczyna, dostrzegając moje zmieszanie, spytała:

— Przepraszam, mogę usiąść ? — z tak czarującym uśmiechem, że odmowna odpowiedź była już niemożliwa.

— Proszę — odparłem, odsuwając jej krzesło. Nieznajoma pokazała zniszczone kawą, dawniej perłowe ząbki i zajęła wskazane miejsce.

— Nie przeszkadzam? — zapytała, odwieszając torebkę na rzeźbione oparcie.

— Nie, skądże. I tak za oknem nie było tak ładnych widoków. — Dobra, to raczej nie był najlepszy podryw świata, ale po minie nieznajomej poznałem, że mimo wszystko się sprawdził. Jeśli oczywiście nie była ona aktorką, a ja nie brałem udziału w " Ukrytej kamerze".

— Dziękuje, ale oboje wiemy jaka jest prawda
— odparła skromnie dziewczyna.

— Niech pani tak nie mówi, pani...?

— Sylwio — podpowiedziała mi kobieta. — I nie jestem żadną panią, po prostu Sylwia, i tyle, Jakubie.

— Dobrze więc, naprawdę uważam, iż jest pani piękną kobietą i nie wmawia sobie czegoś innego

W tym momencie miałem dodać coś jeszcze, ale właśnie dotarło do mnie, że nieznajoma ostatnią swą wypowiedź zakończyła moim imieniem, którego w ogóle nie podałem. Fakt ten kompletnie zbił mnie z tropu i przez chwilę niepewnie patrzyłem na dziewczynę, zastanawiając się, czy kiedyś już jej nie spotkałem. Nic nie przychodziło mi do głowy, kompletnie nic.

— Przepraszam, czy pani powiedziała: „Jakubie"?

Dziewczyna spojrzała na mnie, jakby nie do końca wiedziała, co ma mi odpowiedzieć lub wstydziła się, że tak szybko ujawniła, że mnie zna. Cokolwiek to było, przerwało rozmowę na dobrą chwilę, w czasie której przyszło moje zamówienie: szarlotka z lodami i gorąca czekolada. W rekordowym, jak na ten przybytek, tempie. Zwykle bowiem trwałoby to jeszcze pięć minut, ale długie czekanie wynagradzał niebiański smak ciasta. Smak, który sprawiał, że ta stara kawiarenka na starówce stała się moją ulubioną.

— Tak, powiedziałam i zapewne teraz zastanawiasz się , skąd cię znam. — odparła znajoma na tyle niespodziewanie, że dopiero po chwili dotarło do mnie, co się stało.

alchemicyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz