Rozdział V

17 0 0
                                    

"Nie zgadzam się, aby miłość nazywać pięknym uczuciem. Większość ludzi zrobi z jej powodów rzeczy gorsze niż z gniewu, czy nienawiści"- Agrypina Sophilan

PTAK W ZŁOTEJ KLATCE

Obudziłam się z bólem głowy i z początku byłam pewna, że trafiłam do miejsca zwanego" Locusem", bo na inkwizytorskie więzienie to ni jak nie wyglądało, Było najzwyczajniej w świecie zbyt luksusowe i czyste. I wiecie, co różne myśli przychodzą ludziom, po śmierci, ale mi przyszła jedna, dość ,nietypowa „ Biedny Jakub został z najbardziej pomylonym alchemikiem, po tej stronie globu.". Tak Izybiot taki był: przesadnie ostrożny, schludny, dokładny, wścibski, podejrzliwy, spokojny, elegancki, arogancki i długo jeszcze by wymieniać. Czy mi się podobał, sama nie wiem, pewnie tak. Pewnie podobał by się każdej, gustującej w ludziach jak on, w takich słodkich dziwakach, ale był gejem i zapewne każda poczułaby gorzki smak rozczarowania. Podobnie zresztą jak ja sama, ale wiecie co wówczas nie była zła, ani rozczarowana przyjęłam to jak słońce na zachodzie z rana. Nie to, że coś podejrzewałam zwyczajnie było to dla mnie całkiem logiczne, nie umiała tylko sprecyzować na czym ta logika polega, po prostu jakoś przyjęłam, że jest gejem i przeszłam nad tym do porządku dziennego. I to nie tak, że przeszłam nad tym do dziennego porządku, często chciałam go, oto dopytać, ale nigdy się na to zdecydowałam. No, a teraz było już po zabawkach. Tak, pewnie powinnam teraz płakać, że umarłam, czy coś, ale byłam zwyczajnie zbyt zaciekawiona tym jak wygląda pokój, czyli pierwsze miejsce, gdzie dusza trafia, po swej śmierci. I wyglądało tak jak to było opisywane w księdze światów. Czyli po prostu spełniało gusta przebywającego, a to w moim wypadku oznaczało: pełno drewna i mosiądzu, masę: bieli, brązu, beżu i miętowej zieleni i swojskość. Jednak to nie to czyniło to miejsce tak niezwykłym. Nie niezwykłe było dopiero to, że podobno pokój ten był wewnętrznie nieskończony. I jeśli teraz czujecie konsternację to już wyjaśniam. Otóż idąc do centrum nie dało się tam dotrzeć, bo to, im bardziej się zbliżałeś, oddalało się od ciebie. Oczywiście uznałam, że warto to zbadać,, że nie wszystko w księdze światów jest prawdziwe i to był ten przypadek i szybko odkryłam, że jednak da się dotrzeć do centrum. Jednak nie byłam tym zasmucona, jak każdy wiedziałem, że nie wszystko w „ Księdze światów" to prawda i to była jedna z tych rzeczy.

Martwiło mnie tylko jedno, że jestem uwięziona w innym świecie. Owszem, niezbyt wielkim świece, ale wypełnionym wszystkim czego potrzebowałam do szczęścia. Jednak również masą pokus, które powinny się tu pojawić i zbadać, czy mam prawo wejść na kolejny poziom egzystencji. Jednak czekałam i czekałam, może niewystarczająco długo, i nic. Zaczęłam więc mieć dziwne uczucie, że do wcale nie jest pierwszy świat. Tylko, że jedyna osoba znająca moje gusta tak dobrze od paru lat nie żyła, a inkwizytorzy raczej by się tak nie trudzili. W mojej głowie rodzić zaczęło się więc inne pytanie, czy pokój był ostatnim miejscem, gdzie trafiłam, a całe to „ Wybielenie duszy" było jedynie stekiem bzdur. Szczerze nie mogłam w to uwierzyć, ale to musiała być prawda.

W takim wypadku pozostało mi więc tylko jedno usiąść i zacząć czytać, a z tego co widziałam mogło mi to trochę zająć. Pomieszczenie to było bowiem po sufit zapełnione półkami z ciemno beżowego drewna zdobionymi tak misternie jak w zakładach Wolfganga. I, co lepsze wszystkie obładowane były książkami, których nie czytałam. No, po prostu mokry sen bibliofila w, którym, nawet jeśli nie był pierwszym planum esse, bardzo chciałam być. I wiedząc, że nie mam już nic lepszego do roboty zasiadłam w białym puchowym fotelu i sięgnęła, po pierwszą książkę.

Było to jedno z tych babskich romansideł po dziesięć złotych w kiosku, a które zainteresowało mnie opisem na odwrocie. Otworzyłam więc książkę i zaczęłam czytać. Wkrótce zresztą byłam już kompletnie oderwana od rzeczywistości, w czym pomógł mi, zresztą ceniony prze ze mnie, brak zegarów. Uważałam bowiem, że obrazują one jedynie jak ucieka nam czas, a bez nich nie musimy się tym martwić i możemy jak na przykład ja teraz zatopić się w lekturze. Co miało miejsce i tym razem, a to iż książka była niczego sobie sprawiło, że szybko dotarłam do połowy i zapewne na tym bym nie skończyła. Jednak wtedy jedna z półek otworzyła się z cichym wręcz niesłyszanym szurnięciem i do mego pokoju wszedł jakiś mężczyzna.

alchemicyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz