Rozdział XII

88 0 0
                                    


"Jeśli ktoś sądzi iż trudno jest uciec z więzienia to niech spróuje się do tej ucieczki i nie zwariować- "Cel(a) moje życie" Richard S''T Owl"

PRZYGOTOWANIA

Benes wyszedł już jakiś czas temu, ale nadal nie zdecydowałem się na przełączenie na wzrok telekinetyczny. Zwyczajnie przerażała mnie możliwość jego nagłego powrotu i związany z tym upadek mego planu. Cóż może wzrok ten był pomocny, ale przełączenie z niego na normalny nie było błyskawiczne. Wzrok telekinetyczny ponownie uruchomiłem więc dopiero po kolejnej godzinie i z radością odkryłem brak jakichkolwiek zmian, pionek wciąż leżał tam, gdzie go zostawiłem

Ostrożnie wytoczyłem go spod szafki i przetoczyłem przez korytarz. Z tego, co widziałem byłem przy drzwiach do salonu, który był połączony z kuchnią i jadalnią. No i drzwi te były otwarte. Jednak wszedłem tam na przysłowiowego chama, ale ostrożnie przetoczyłem pod próg i rozejrzałem. Salon był przecież centrum życia wielu osób i w środku dnia powinno w nim być kilka osób. I było. Jedna- w klatce, identycznej do mojej, druga natomiast siedziała naprzeciw niej i zapewne prowadziła z nią rozmowę. Niestety nie mogłem odkryć kim oni są. Widziałem bowiem tylko ich kontury, a wzrok telekinetyczny nie miał opcji stereo. Mogłem więc tylko mieć pewne przepuszczenie, ale tego nie zrobiłem. Fałszywa nadzieja była ostatnią potrzebna mi na ten moment rzeczą.. Dlatego zwyczajnie, częściowo zignorowałem ich obecność i jedynie od czasu do czasu obserwowałem ich zachowanie, aby w odpowiedniej chwili móc się schować. Albo nawet zerwać połączenie z pionkiem.

Tym czasem potoczyłem się aż do kanapy, która stała obok drzwi, a stamtąd aż pod wysoki regał. Tu musiałem niestety na chwilę przystanąć, bo postać siedząca na fotelu nagle spojrzała w bok jakby chciała uciec od spojrzenia rozmówcy. Szybko jednak ponownie czym spojrzała na niego i coś powiedziała. Niestety jak już wspominałem nie miałem pojęcia, co to było. Więcej powiem nawet normalnie, choć oba pokoje dzieliła jedynie ściana z wielkimi, z umiejscowionymi w samy środku drzwiami nic nie słyszałem. Benes musiał więc jakoś wygłuszyć oba pokoje, ale po co. Nawet jeśli wiedziałbym o innym więźniów byłbym zbyt przerażony, aby rozmawiać z nim o swoich planach. Jednak mimo to Benes wygłuszył oba pokoje, co mogło mnie zastanawiać, ale nie teraz, gdy musiałem być skupiony na misji.

Obecnie polegającej na wytoczeniu pionka spod regału i potoczeniu go za niski postument. Dla człowieka było to zaledwie kilka kroków, ale mi zajęło to dobrą chwilę, a powodem bynajmniej nie był rozmiar pionka. Nie problemem był inny. Otóż wolny rozmówca, dam sobie obciąć włosy, zapewne Benes, co chwila robili coś, co zmuszało mnie do ponownego skrycia się. Jednak w końcu dotarłem za postument i byłem już prawie u celu . Teraz zostało mi powiem jedynie przetoczyć pionek wzdłuż ściany i za próg i byłem w kuchni. Co też szybko uczyniłem. Konkretnie, gdy wzrok osoby siedzącej z fotela skupiło coś na przeciwległej ścianie.

I tym sposobem znalazłem się w typowej alchemicznej szafce. Mając niestety pecha w postaci kolejnej osoby i kota, którego liczyłem nie spotkać. Jednak chyba tkacz stwierdził "za łatwo mu idzie" i postawił mi na ostatniej prostej strażnika, w postaci żywotnego kotka, który był cholernie łowny. Cóż przynajmniej nie zostałem zaskoczony nagłym atakiem, bo kot łasił się do nóg kuchennej persony non grata, co pozwoliło mi wtoczyć się pod szafkę. Tak jesteśmy dziwni i kuchenne szafki stawiamy na nóżkach, ale mniejsza z tym. Byłem po zasięgiem kociej łapy, ukryty pod bóg zapłać dość niską szafką. No i dzięki temu mogłem spokojnie potoczyć pionek w stronę klapki dla kota.

To znaczy mógłbym, ale po kilku szafkach trafiłem na ścianę jakiegoś sprzętu agd, ich akurat nie robiliśmy na nóżkach. Co nie wiedzieć czemu zdenerwowało, aż na chwilę straciłem kontakt. Ponieważ musiałem wytoczyć się z pod bezpiecznej kryjówki. Jak zwykle zrobiłem to dopiero, po uprzednim zbadaniu terenu. Jednocześnie wierząc, że kot nie zdąży mnie zauważyć. Cóż nie miałem racji i nim zdołałem się schronić kot ruszył mnie upolować. Przyspieszyłem zatem( zapewne jako człowiek wyglądałbym jak bohater animacji naprzeciw szarżującej bestii) i w ostatniej chwili omijając kocie łapy, wpadłem pod kolejną szafkę. Tym czasem kot najwyraźniej uznając mnie za świetną zabawkę ruszył za mną i po chwili jego łapa już szperała pod szafką, aby wyciągnąć mnie z kryjówki. Udało mi się jednak znaleźć poza jej zasięgiem i ostrożnie potoczyć dalej. Niestety kot Benesa był bardzo żywotny, bo mimo słusznego wieku nie dawał za wygraną i po chwili wyciągnął łapę spod szafki Zamiast tego zajrzał pod nią swym okiem, swoją drogą zapewne tym samym znanym mi lewym ładny okiem w kolorze szmaragdu, i zaczął mnie wypatrywać. Co nie było trudne, bo raczej nikt nie planował tego miejsca pod kątem uciekających pionków. Dlatego kot Benesa szybko ponownie spróbował ataku łapą. Jednak, na moje szczęście byłem poza zasięgiem. poza zasięgiem. Mogłem więc spokojnie toczyć się w stronę klapki. Przynajmniej do czasu, aż nie trafiłem na kolejny sprzęt agd, który zmusiłby mnie do wytoczenia pionka z kryjówki. To znaczy prawie to zrobił, ale Havel był zbyt bystry, aby taka operacja miała choćby minimalną szansę powodzenia. Mogłem więc zrobić jedno- wyłączyć wzrok telekinetyczny i poczekać aż kot odpuści.

alchemicyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz