Rozdział VII

13 0 0
                                    

" Życie więźnia, w znakomitej większości, składa się z dwóch etapów. Pierwszym jest zostanie uwięzionym, a drugi to planowanie ucieczki"- Zeznania Ayma


LISTY PRAWDĘ CI POWIEDZĄ CZ.1


Sen przyszedł, po mnie długo po kolacji z przywódcą i dosłownie ściął mnie z nóg. Mimo to ta noc nie był dla mnie spokojna. Budziłam się, co kilka godzin zlana potem i kompletnie przerażona, by po chwili spróbować znów zasnąć.

Dlatego, gdy rano zostałam obudzona kuszącymi zapachami byłam całkiem niewyspana. Musiałam wziąć szybki prysznic, by choć odrobinę się otrzeźwić. Niestety, gdy tylko otworzyłam oczy oprócz widoku mojej ,,celi" dotarło do mnie iż jestem uwięziona, a w łazience jest tylko wanna. Cóż, ale ponieważ nie pachniałam kwiatami, a na bezrybiu i rak ryba. zdecydowałam mimo wszystko się wykąpać

. Z wlokłam się z łóżka, i ruszyłam do łazienki. Wcześniej biorąc jakąś suknie na zmianę, bo ktoś zabrał mi ubrania, a mi nie marzyło się chodzenie nago. Zmuszona więc byłam założyć kreacje z szafy, co mi niezbyt pasowało, ale raczej nie miałam lepszego wyboru. Tym sposobem z czarną suknią do połowy uda weszłam do łazienki, a potem, już bez sukni, do wanny.

Umycie się zajęło mi oczywiście mało czasu. Jednak trzeba było się uczesać i tak dalej, ale ponieważ opisywanie tego nie jest zbyt porywające to przeskoczę nieco w czasie. Dokładnie do chwili, kiedy po wyjściu z łazienki spotkała mnie miła niespodzianka- moje ubrania leżały na fotelu złożone w idealną kostkę, doskonale czyste i wyprasowane. Miałam nawet wrażenie, że i Izybiot, by się zawstydził. Ja zaś nadal owinięta ręcznikiem, wyciągnęłam z szafy bieliznę i, przy okazji biorąc swoje ciuchy, wróciłam do łazienki, .

Tam, zaskoczona ich, będącym przeze mnie uwielbianym, kwiatowym zapachem ubrałam się. Wróciłam do głównego pokoju, czując coś dziwnego. Jak wiadomo byłam uwięziona, bez możliwości ucieczki i niskimi szansami ratunku, z drugiej nigdy nie byłam tak rozpieszczona jak teraz. Powiem, wprost, czułam się nawet jak żywa lalka, którą sama może wszystko. Jednak i tak ktoś ją obsługuje i trzyma w domu dla lalek, nie umiałam się jednak z tego cieszyć. To znaczy umiałam: ubrania pachniały wspaniale, meble i wszystko było takie jak lubiłam. W ogóle tu wszystko było dla mnie, ale nie umiałam się radować i to nie tylko dlatego, że byłam więźniem w złotej klatce. Radość odbierało mi też to, że mój "gospodarz" coś planował, a ja byłam tu, nie mogąc nikogo ostrzec. Owszem wiedziałam niewiele, ale moglibyśmy przynajmniej zachować ostrożność, a tak byłam bez radna. I bardzo mnie to martwiło, nawet miałam zamiar stąd uciec tylko jak? Cóż pewne było jedne, nie zamierzałam czekać jak księżniczka w wieży.

Musiałam pomyśleć, co tu robić, by zwiać. Ogłuszenie mego lokaja i ucieczka stąd była niezłym pomysłem, niestety korytarze rezydencji nie powalały się w nich nie zgubić. Może więc wentylacją? No niestety nie, otwór nie dość, że był na suficie to jeszcze musiałam by być calineczką, aby się wcisnąć. Rozważyłam jeszcze wiele opcji- żadna nie wydała mi się dobra i tym bardziej logiczna. Co gorsza czułam, że chyba ten pokój był moją klatką do, której klucz leżał w obcych rękach.

Ostatecznie usiadłam na fotelu gotowa popaść w czarną rozpaść, ale gdy to zrobiłam poczułam, że na czymś siedzę. Natychmiast, albo jeszcze szybciej, wstałam. Zauważyłam kartkę z normalnego, ale bardzo czystego papieru, którego rogi zdobiły złote zawijasy. Spodziewając się kolejnego zaproszenia od przywódcy podniosłam list i rozłożyłam go. W środku nie było zaproszenia, ale list został napisany jego ręką:

alchemicyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz