1

222 12 1
                                    


Kochanie ty moje!

Jak ty możesz nie chcieć kontynuować tego co zacząłem?

Bycie w drużynie to wspaniała rzecz, trzymanie pucharu w dłoniach, ten stres przed meczem.

Rozumiem, że boisz się latać ale to zawsze można zmienić. Harry? Aaron? Oni mogą Ci zawsze pomóc!

Mam nadzieje, że jednak się zdecydujesz i dołączysz do drużyny!

Oli

No tak Oliver musiał się dowiedzieć. Chyba sobie żartuję, że będę o cokolwiek prosiła jego przyjaciela.

Aaron. Jest ze mną na roku ale w Ravenclawie. Ma średni wzrost, ciemne brązowe włosy i hipnotyzujące błękitne oczy.

***

Jednak miał rację. Aaron zaciągną mnie na boisko.

- I co dalej? Wsadzisz mnie na miotłę? Znasz mnie. Jeśli zrobisz to bez mojej zgody zejdę z niej. Nawet jak będę nie wiadomo ile nad ziemią.

- Zobaczymy Nastia - powiedział roześmiany Aaron. Nie zdążyłam nawet mrugnąć, gdy zobaczyłam, że jestem z nim na miotle.

- Puść mnie! Nie będę latać! - przysięgam, że gdyby nie to, że mnie trzymał to zeskoczyłabym. Mam przy sobie różdżkę, zaklęcia znam, więc bez problemu.

Po chwili latania pośród chmur, piękne widoki i te sprawy.

- Zobacz w dół na wodę.

I spojrzałam. I to był mój najgorszy błąd. W mojej głowie pojawiło się tysiące myśli ,,spadniesz",,do wody",,utopisz się"

Chłopak chyba zauważył, że zaczęłam się denerwować, bo zaczął zlatywać w dół, w kierunku boiska.

***

Obudziłam się. Gdy otworzyłam oczy zobaczyłam porażającą biel.

- Obudziła się! - usłyszałam głos mojego brata.

- Jezu co ty tu robisz? Znowu wtrącasz się w moje sprawy.

- Haha, też Cię kocham siostrzyczko. Aaron mi powiedział. Przyjaźnimy się. To chyba jasne, że wiem od niego. Nawet nie wiesz ile przepraszał. - uśmiechną się

- No obudziła się. Możecie już iść. Chyba, że źle się czujesz, kochanie?

- Nie wszystko jest dobrze.

- To idź tylko napij się czegoś i zjedz coś słodkiego. - bardzo lubiłam Panią Pomfrey. Zapracowana i bardzo miła kobieta.

***

Pod wieczór mojego brata już nie było w szkole. Często mnie wkurza ale i tak kocham go jak nikogo innego.

Szłam teraz szkolnymi korytarzami wracając z błoni. Hermiona mówiła, że po tym co się stało powinnam spędzać więcej  czasu na powietrzu żeby dotlenić organizm. Ona serio zna się na wszystkim. Zazdroszczę jej. Jest bardzo mądra.

- Ana. - usłyszałam za sobą. Tylko jedna osoba mnie tak nazywa.

- Draco. - odwróciłam się. - Blaise, Teo, Terence. Hej. - uśmiechnęła się.

- To prawda, że byłaś w Skrzydle Szpitalnym? Cała szkoła mówi, że zemdlałaś. - powiedział Blaise.

Wyjaśniłam im wszystko.

Na początku pierwszej klasy wszyscy dziwili się, że zadaję się ze Ślizgonami. Mimo, że mój brat nienawidził ich za przegrane mecze to i tak czasami musiał z nimi rozmawiać. Jesteśmy dość znaną rodziną. Patrząc na to, że nasz tata to bardzo dobry zawodnik w Quidditchu, a rodziny ,,lepszej krwi" uwielbiały sławne i bogate osoby byliśmy zapraszani na różne bankiety, bale do Malfoy'ów, Nott'ów i tych wszystkich innych rodzin. Jest ich tak dużo, że nie wszystkie trzeba pamiętać.

***

- Powinna Pani zrozumieć, że po tym co stało się wczoraj już nie mam zamiaru wchodzić na miotłę.

- Jasne Anastazjo rozumiem Cię, poprosiłam Cię tutaj z innego powodu. Nasza dyrekcja nie trzyma akt uczniów którzy już skończyli szkołę. Więc chciałam się Ciebie zapytać czy mogłabyś podać mi adres Twojego brata? Chciałabym wysłać mu list.

- Em no dobrze ale po co to Pani?

- Potrzebujemy nowego nauczyciela do lekcji latania.

- A co z Panią Hooch?

- To nie ważne. Sprawy prywatne. Dziękuję napisz mi go tutaj. - podała mi kartkę i pióro, napisałam adres. Podziękowała mi i kazała szybko wychodzić żebym zdążyła na obiad.

***

- McGonagall znowu chce Cię zaciągnąć do drużyny? - zapytała Hermiona. Szłyśmy razem w stronę Wielkiej Sali, bo spotkałyśmy się przy gabinecie Opiekunki Domu.

- Ni... - nagle przerywały mi znane głosy.

- Ana, czego McGonagall chce od Ciebie?! - Draco. No tak.

- Znowu chce Cię w drużynie?! - Blaise, zawsze z nim.

- Przecież po tym co się stało powinna Cię przepraszać. To wszystko przez nią! - O, jeszcze, Teo.

- Anastazjo wyjaśnisz? - Terence jedyny cierpliwy. Wysoki ciemnowłosy chłopak z zielonymi oczami i opaloną skórą mimo, że wolał raczej przebywać w zamku niż na błoniach. Nie oskarża od razu, jest mądry i  gra w drużynie. Gdyby nie to, że Slytherin jest zacofany to na pewno byłby z Hermioną. Są bardzo podobni. Może kiedyś się uda. W końcu Higgs nie jest głupi i po prostu boi się jak ludzie zareagują. Wojna się przecież skończyła. 

- Szkoła szuka nowego nauczyciela do lekcji latania. Chciała żebym podała jej adres Olivera. Po tym co się stało raczej nie pytała by o drużynę.

- Anastazja możemy...

- Ana chodź z nami na obiad. Pansy chciała porozmawiać jak za czasów wakacji. - niby normalne pytania. Luz, luz. Jednak Draco specjalnie przerwał Hermionie jej wypowiedź.

- Draco. - Terence spojrzał na niego wymownie. 

- Draco jesteś beznadziejny. - blondyn spojrzał na mnie zdenerwowany. Odszedł, a razem z nim Teo i Blaise.

- Też masz go dość? Granger nie przejmuj się. - Terence spojrzał na mnie rozbawiony.

- Haha. Hermiono co chciałaś powiedzieć? - zapytałam.

- Czy możemy jeszcze pójść do biblioteki? - powiedziała widocznie nie przejęta wcześniejszą sytuacją.

- Jasne.

***

Do poczytania!

Jak się podoba nowa okładka? Tak autorskie XD

(✔)On nie jest taki jak myślisz. | HPOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz