Rozdział 6 - Danse Macabre

113 1 0
                                    


Minęły 3 dni od tragedii mającej miejsce w domu Marka. Wszyscy zebrali się na pobliskim cmentarzu na ulicy Stalowej. Natalia po raz pierwszy w życiu zachowała zasadę stroju formalnego ; miała na sobie czarną,poważną sukienkę i w żadnym stopniu nie odkrywała za dużo. Jacek był ubrany w czarną marynarkę i półbuty z elegancko zakończonym czubem. Cała rodzina oraz znajomi zebrali się w południe,było już co raz chłodniej,ale słońce dawało z siebie tyle ile tylko mogło. Była jeszcze chwila do rozpoczęcia pogrzebu.

- Czy Ty zawsze musisz ściągać na nas kłopoty? On miał dopiero 18 lat, a Ty już go posłałeś do piachu. Natalia wręcz krzyknęła po cichu z wyrzutem,tak jakby chciała krzyknąć z całej siły,ale pozbawił ją tłum zbierający się na pogrzeb.

- To nie jest czas i miejsce na takie rozmowy,spójrzmy prawdzie w oczy,że oprócz pieniędzy,to nic w nim ciekawego nie widziałaś,więc teraz nie udawaj rozpaczy przed wszystkimi. Jacek powiedział,to z niewyobrażalnie stoickim i chłodnym spokojem.

- Jak śmiesz?! Dopóki nie zaczął się z Tobą zadawać,to było wszystko w należytym porządku,a teraz tylko spójrz.

Tę zawiłą konwersację rozbił dźwięk wydobywający się z bocznej nawy kościoła. Wszyscy natychmiast skupili się i nie było widać śladu po kłótni.

Po chwili odezwał się wysoki,pełny głos, wyrażający wykształcenie i swego rodzaju erudycję. Echo roznosiło się po całym obiekcie ogromnego warszawskiego kościoła.

- Spotkaliśmy się tutaj,aby...

W tym momencie poleciały pierwsze łzy - to matka Marka zaczęła je przelewać,można było jeszcze przed mszą zauważyć jej roztrzęsienie i wszyscy spodziewali,co będzie tego skutkiem. W końcu Marek był jedynakiem,a co najważniejsze synem.

Po zakończeniu Mszy prawie każdemu leciały łzy nawet tym, którzy próbowali się powstrzymać. Jedynymi osobami,którymi nie ogarnęły skrajne emocje byli Jacek i ojciec Marka - Krzysztof. Jacek od pewnego czasu posiadał niespotykaną zdolność przewidywania ważnych wydarzeń. W tym momencie tak było, zewnętrznie postawą przypominał starożytnego stoika,lecz wewnętrznie rozdzierał go duchowy ból romantyka, tak właśnie się czuł i zwykle nie wróżyło to nic dobrego jak do tej pory,dlatego w pewnym momencie ogarnął go paniczny strach. Nie dał po sobie tego poznać.

Wszyscy zaczęli zmierzać w kierunki cmentarza, od którego dzieliło ich około 100 metrów.

Rozpoczęła się główna część pogrzebu,miało bowiem nastąpić ulokowanie trumny,wszyscy byli już wykończeni psychicznie. Nastąpiło sprowadzenie trumny na dół. Ksiądz zaczął odmawiać modlitwę kończącą całe spotkanie,lecz kiedy był w trakcie odmawiania zaczęło się dziać coś niepokojącego... Było słychać jakieś periodyczne stukoty,jakby w cienką,pustą deskę. Echo było dość mocne,tak że każdy zdążył usłyszeć. Do pogrzebu wtargnęły się szepty i niepewność. Każdy zaczął snuć swoją teorię. W finalnym rozrachunku nawet ksiądz dostrzegał nieprzyjemnie dźwięki przez co nie mógł do końca odprawić drugiej części pochówku. W tym momencie przerwano mszę i wszyscy nasłuchiwali niedaleko krążącego dźwięku. Pierwsza ustaliła Natalia,że musi on być na niskiej powierzchni,ponieważ nie unosił się w górze,ale miał źródło na dole,ponieważ nic w okolicy nie wskazywało na to,że coś może wydawać dźwięk na powierzchni.

Jacek obawiał się najgorszego.

W końcu na chwilę wszyscy zamarli z podobnymi myślami w głowie jak Jacek. Tajemniczy dźwięk wydobywał się z trumny Marka. Pukanie powoli cichło. Całe zgromadzenie przeszedł dreszcz. Matka Marka - Małgorzata zemdlała. Kościelny bez zastanowienia pobiegł po łom i roztrzaskał trumnę kosztującą 10000 złotych,lecz pieniądze dla rodziców w tym momencie nie mają żadnego znaczenia, zwłaszcza tak bogatych.

Przyjaźń Na Dwa FrontyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz