Epilog

71 2 0
                                    

Pół roku później:

- Co zjadłbyś na śniadanie? Spytała się matka Jacka głosem, który niósł ciepło w jego kierunku w akompaniamencie wiosennego powiewu wlatującego przez otwarte okno o godzinie 7:26.

- Zjem coś w szkole, teraz nie mam czasu, ale dziękuję mamo. Jacek po raz pierwszy od bardzo dawno zwrócił się w taki sposób do matki. Cała ta sytuacja zmieniła wszystkich w większości na dobre.

- No, dobrze, więc szykuj się do wyjścia, ponieważ za chwilę wyjeżdżamy.

Po dziesięciu minutach oboje weszli do białego Mercedesa ML, a młodzieniec zadał jakże ważne pytanie od razu po włączeniu klimatyzacji w samochodzie :

- Co będzie z tatą? Mamy zamiar wpuścić go znowu do domu? Wiem, że jest Ci teraz ciężko dlatego zadałem to pytanie. Chyba nie masz zamiaru separować się od niego całe życie. Jego już nie zmienisz.

Matce zabrało na chwilę dech w piersiach. Nie rozmawiali o ojcu od pięciu miesięcy, kiedy to Izabela musiała podjąć bardzo poważną decyzję o wysłaniu Grzegorza na terapię odwykową pod groźbą rozwodu. Teraz, gdy jeszcze się leczy mieszka u swoich rodziców na wsi nieopodal Warszawy. Cała sytuacja ją przerosła i nie była w stanie postąpić inaczej po tym jak pijany wyskoczył z pięściami na Jacka i konsekwencji wylądował w szpitalu, a Grzegorz na terapii.

- Tata wie, co ma robić, skoro nie wraca, to najprawdopodobniej z dwóch powodów: albo dobrze żyje mu się u rodziców albo jeszcze się nie wyleczył. Nie wpuszczę go do domu dopóki nie zauważę zmian. Nie interesują mnie jego papierki i wyróżnienia, bo zachowuje się tak jakby nie skończył gimnazjum. Jeszcze, kiedy był alkoholikiem tolerowałam jego czasoumilacze do czasu, kiedy nie został pijakiem. Rozumiem, że każdy ma swoje słabości, ale nie pozwolę na to, żeby taki ktoś mieszkał w naszym domu.

- Nie wiem czy powinienem to mówić, ale kiedyś mi opowiadał, że przez Ciebie zaczął pić.

Izabeli nagle zrobiło się słabo. Dojeżdżali już pod szkołę Jacka.

- Mamo, co się dzieje? Z przerażeniem krzyknął Jacek nie zwracając uwagi na nic, co go otaczało.

- Nic. Idź do szkoły i zapomnij o tej rozmowie.

- Ale...

- Idź powiedziałam!

Jacek w takim stanie nie widział matki od czasu wyrzucenia ojca z domu, więc musiało coś być na rzeczy, czego Izabela za wszelką cenę nie chciała ujawnić. Jacek lekko zmieszany poszedł do szkoły i od razu zauważył uśmiechniętego Marka, który poważnie odżył po przygodach, które miały miejsce jesienią.

- Marek! Co tam u Ciebie? Jak czuje się Natalia?

- Cześć! W porównaniu z tym co działo się jeszcze pół roku temu, to zajebiście, a Natalia też całkiem dobrze się trzyma. Pomagam jej jak tylko mogę, a jest tak jak mówiłem, że na rodziców w pewnym stopniu możemy liczyć.

- To dobrze, a widziałeś gdzieś Monikę?

- Mnie szukałeś? Uśmiechnęła się szczerze, a Jacek poczuł jej usta na czole.

- Innej dziewczyny nie szukam. Zaśmiał się Jacek znając reakcję Moniki.

- Mam nadzieję. Powiedziała to z jeszcze większym entuzjazmem.

Jacek długo nie mógł się pozbierać po nieudanej znajomości z Manjulą. Przez trzy miesiące jego duszą targała melancholia w dodatku nie było łatwo tego się pozbyć, gdy za oknem jedyne, co widział Jacek były mrok i śnieg, który z dnia na dzień co raz bardziej zasypywał nie tyle jego dom, co jego życie. Dopiero Monika wyciągnęła do niego rękę, gdy Jacek opowiedział jej o całym zajściu. Pierwszym jej wrażeniem było w pewnym sensie zdziwienie jak młodzieniec mógł zakochać się w dziewczynie mieszkającej tysiące kilometrów od niego, ale z drugiej strony płynęło od niej niewyjaśnione współczucie. Jacek nigdy nie utrzymywał bliższych kontaktów z Moniką, ale ona po cichu poważnie myślała nad relacjami z chłopakiem. Bała się tylko Natalii, której zawsze i wszędzie było pełno, gdy coś poważniejszego działo się u jej znajomych. Teraz Monika już nie ma takiego problemu, ponieważ ewidentnie Natalia musi teraz zadbać o swoje życie.

- Chodźcie do szkoły, bo dzwonek zaraz, a ja jeszcze nie wiem co było zadane.

- Marek, cały Ty! Synchronicznie krzyknęli jego znajomi i zaczęli iść w stronę głównych drzwi prowadzących do szkoły.

- Tak?

- Zapłacisz mi za to, co zrobiłeś. Może jeszcze nie teraz, ale mogę Ci to zapewnić. Nie myśl, że moja słabość będzie trwała wiecznie. Odezwał się stary głos w telefonie Amana.

- Doskonale wiesz, że w porównaniu do Manjuli jesteś nikim, więc nie strasz. To już koniec. Czytałeś gazety? Nawet Interpol szuka Cię za liczne porwania, zabójstwa na tle rytualnym, posiadanie niezbadanych substancji i około dziesięć innych zarzutów za które grozi Ci dożywocie. Jeżeli wyjdziesz z kompleksu, to tak jakbyś sam wszedł na komisariat i przyznał się do wszystkiego.

- Słucham?! Kto o tym wszystkim powiedział.

- Już niedługo się dowiesz Przyjacielu, a tymczasem ciesz się wolnością jak absurdalnie te słowa by nie zabrzmiały.

- Nie zniszczysz czegoś tak potężnego jak ten kompleks w pojedynkę. Nie dasz rady.

- Masz rację, Jacek bardzo mi pomógł. Po tych słowach było słychać już tylko periodyczny dźwięk w telefonie sygnalizujący niedostępność abonenta.

- Muszę wracać do żony, syna. Nie mogę tutaj już dłużej siedzieć. Sporo od tamtej pory się zmieniło. Ciekawe jak Izabela zniesie mój powrót, a ciekawe jak Jacek mnie przyjmie po tym co mu zrobiłem.

Wszystkie te osoby łączyło jedno nieodparte uczucie - strach. Wszystko co miało miejsce, to było przez strach. Każdy ma swoje słabości, każdy czegoś się boi w zależności od problemu. Niektórzy przez ambicje, niektórzy przeżywają strach w czystej postaci ze względu na zaburzenie ich doczesnego życia, a niektórzy z powodu zwrócenia na siebie uwagi u innych, lecz każdym rodzajem strachu żywi się zło. Zło dla którego nie ma znaczenia jaki to rodzaj strachu. Strach bardzo dobrze przewodzi zło. Czy nie byłoby lepiej gdybyśmy niektóre kwestie pozostawili w stanie surowym i nie dotykali ich zagrożeni wysokim napięciem strachu? Strach to choroba, która przenosi się z człowieka na człowieka i nie sposób jej powstrzymać, jeśli wszyscy zarażeni podkręcają napięcie. Wśród nich musi znaleźć się chociaż jedna osoba, która wyciągnie wszystkich z tego tragicznego amoku rodzącego zło. Jacek stanął oko w oko ze złem, które niszczyło go do czasu jego nieświadomości. Świadomość jest mordercą szczęścia, lecz dobrze wykorzystana daje szczęście również innym, a nie wszystko co istnieje na Świecie i nie tylko jest przeznaczone dla nas, dlatego wybór należy do nas kiedy chcemy być świadomi. Czy świadomość przychodzi naturalnie poprzez doświadczenie, czy może skaczemy od pytania dlaczego rodzice się pokłócili do pytania dlaczego żyjemy? Gdzie można znaleźć złoty środek pomiędzy szczęściem, a świadomością? Prostota w czystej postaci, to co nie jest nam dane poznać niech zostanie niepoznane, a to o czym musimy się dowiedzieć, dowiedzmy się i wyciągnijmy z tego wnioski, a decyzję o tym co mamy wiedzieć zostawmy Komuś kto naprawdę się na tym zna. Na przykładzie przygód tych ludzi nie pozwólmy, aby strach zapanował naszym życiem. Teoretycznie mając cały swój żywot do dyspozycji. Nawet jeśli popełnimy jakiś błąd, to pamiętajmy : Życie masz tylko jedno,umierać możesz tyle razy,ile masz sił.

Przyjaźń Na Dwa FrontyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz