- Gdzie jestem? Co to za miejsce? Powiedział Marek bardzo cicho,ponieważ na tyle pozwalała mu obecna lokalizacja. Nie mógł wydać z siebie żadnego głośniejszego dźwięku.
- Jak to gdzie? Jesteś w najprzyjemniejszym miejscu we wszechświecie - w świecie astralnym.
- Czy... Czy ja już nie żyję?
- Nie, właśnie odżyłeś, czy nie jest tutaj pięknie?
Marek chyba nie był gotowy na to, żeby ujrzeć w pełni całe piękno świata astralu. Widział tylko otaczającą go magiczną ciemność, która swoją tajemniczością wręcz przyciągała Marka, co sprawiało, że wprowadziła go w stan błogiej świadomości.
- Nie... nie wiem, po co mnie tu zabrałeś?
- Żeby ukazać Ci piękno położone w najwyższym punkcie. Powiedział to litościwym głosem, już nie przypominał dawnego,surowego sędziego. Teraz zachowywał się jak ojciec, który chce dla swojego dziecka jak najlepiej.
- Przywrócisz mnie na ziemię?
- Oczywiście, jeśli tylko będziesz chciał.
- Mam pytanie, jakie jest Twoje prawdziwe imię?
- Mów mi Dead,ponieważ uśmiercam to, co nie nadaje się być żywym, ale za to oświecam tych, którzy są godni zobaczyć światłość astralu. Ty jesteś taką osobą. Swoją drogą Twój kolega nieźle się głowi jak mnie zlikwidować, a przecież ja po prostu o was dbam i nie jestem zwolennikiem wychowania bezstresowego.
- Jacek? Co on takiego robi?
- Tego, to już sam musisz się dowiedzieć.
- Sprowadź mnie na ziemię, proszę.
W jednym momencie wszystko się rozmyło, a ciało Marka podskoczyło na miękkim,szpitalnym łóżku. Pomieszczenie było sterylne, nieskazitelnie białe oraz przygnębiające na swój sposób. Marek w pewnym momencie zaczął żałować tego, że się obudził, chociaż sam nie spodziewał się takiej reakcji. W sali leżał sam,nie wiedział jak długo, ale wiedział za to, że musi jak najszybciej spotkać się z Jackiem i omówić całą tę sytuację. Problem był w tym, że była to sala w której był zamknięty na dziwny zamek z elektronicznym szyfrem na drzwiach. Nie było innego wyjścia, musiał czekać do momentu aż jakaś ktoś przyjdzie i wtedy może przynajmniej się dowie, co dokładnie zaszło.
Tymczasem Jacek obudził się po długim śnie, miał pustkę w głowie oprócz jednego celu: uratować Marka, poprzez pokonanie "przyjaciela". Jego mózg został wyczyszczony, być może są to skutki szoku jakiego ostatnio doznał. Jego rodzicie i znajomi do tej pory nie potrafią dojść do siebie po ostatnim zajściu na cmentarzu. Jedyne, co chciał teraz zrobić, to złożyć ponowną wizytę staremu joginowi, które pewnie jak zwykle dąży do doskonałości. Tak też zrobił. Tym razem, pewniej przekroczył drzwi prowadzące do głównej sali medytacyjnej. Ledwo zdążył przekroczyć próg i zdążył usłyszeć zdanie wypowiedziane spokojnym, opanowanym tonem:
- Obawiam się, że nie jestem w stanie Ci pomóc.
- Jestem innego zdania, tylko Pan ma taką wiedzę na temat tej kultury, a co najważniejsze, wie Pan jak pokonać "przyjaciela".
Jogin wciąż miał zamknięte oczy, lecz doskonale wiedział w jakim celu wybrał się do niego młodzieniec.
- Jesteś nad wyraz odważny młody człowieku. W tym momencie otworzył oczy i z podziwem spojrzał na pełnego pewności Jacka. Twoja nadmierna pewność doprowadzi Cię do zguby. Na tym świecie nie możemy być pewni niczego oprócz śmierci.
- Ostatnio jestem z nią bardzo zaznajomiony, wręcz zaprzyjaźniony. Po raz pierwszy od bardzo dawno Jacek uśmiechnął się ironicznie.
- Masz świadomość tego, co masz zamiar zrobić? Nawet jeśli w jakiś cudowny sposób uda Ci się tam dotrzeć, Oni nie powiedzą Ci nic oprócz tego, żebyś jak najszybciej opuścił to miejsce i w dodatku po indyjsku.
- Tu właśnie zaczyna się Pana zadanie, proszę więc o pomoc. Jestem w pełni świadomy, że sam nie dam sobie rady. Pan ich zna, ja nawet nie będę potrafił się wysłowić.
- Napij się herbaty uspokój się. Na małym,hebanowym stoliku stały dwie porcelanowe filiżanki z zieloną herbatą. Zasiedli do niego i kontynuowali konwersację. Chyba się nie rozumiemy, dla ludzi takich jak Ty stamtąd nie ma już wyjścia. Sposób, który Ci przedstawiłem był ukazany w czystej teorii, dla Marka nie ma już ucieczki od przeszłości i tego, co teraz się z nim dzieje i będzie działo.
- Jak to "będzie działo"? Czyli może być jeszcze gorzej?! Uniósł się Jacek, tak jakby nie wierzył w to, co przed chwilą usłyszał.
- Marek tylko zwiedził świat, który jest przeznaczony dla ludzi takich jak On.
Jackowi zakręciło się w głowie, na początku myślał, że przyczyną tego był nadmiar negatywnych informacji, lecz wyraz twarzy Mistrza zdradzał coś o wiele gorszego. Po chwili upadł na drewnianą podłogę, a Jogin ze stoickim spokojem wziął go na swoje niepozornie wyglądające, silne plecy i kierował się w stronę wyjścia. Przed wejściem stał nowy, luksusowy samochód, lecz dla Jacka nie miało to większego znaczenia. Po chwili ujrzał ciemność, kiedy stary jogin wrzucił go do bagażnika i przeprowadził bardzo tajemniczą rozmowę z której młodzieniec zdążył usłyszeć jedno, nic dla niego nieznaczące zdanie:
- Ham sadak par hain, ek baithak bulaane
Następnie, oddał się w nieskończoną otchłań .
Tymczasem Marek był już w stanie samodzielnie myśleć i dokładnie przebudził się z mistycznej hibernacji. To, z czego zdał sobie sprawę przeszło jego najśmielsze oczekiwania. Uświadomił sobie, że pomieszczenie, w którym się znajduje nie pełni funkcji szpitala, a co najważniejsze, piękne krajobrazy wyłaniające się zza okna wcale nie przypominały polskich. Wszystko powoli zaczęło łączyć się w jedną logiczną całość, lecz Marek był na takie przemyślenia jeszcze za słaby. Nie potrafił wydusić z siebie ani słowa. Wydawało mu się, że jest tutaj kompletnie sam, lecz nie mógł bardziej w swoim życiu się mylić tak jak w chwili obecnej. Jeszcze nie wiedział jakie zamiary mają osoby, które go tu sprowadziły, ale pewne jest to, że znajduje się co raz bliżej prawdy, a Jacek został zdradzony przez swoją ostatnią deskę ratunku. Trudno w tym momencie stwierdzić czyja sytuacja jest bardziej beznadziejna: Marka,który jest wolny, ale czuje się jakby był przygotowywany do egzekucji, czy może Jacka, który znajduje się w bagażniku jogina i wnioskując z tego, co powiedział przez telefon, nie wróży to Jackowi świetlanej przyszłości. Wszystko wskazuje na to, że przyczyniła się do tego jedna organizacja. Dwa porwania bliskich sobie osób w ciągu tygodnia. Marek był niemal pewien, że nic gorszego już go nie może spotkać po tym jak wpół przytomny obudził się w trumnie i stanął twarzą w twarz z "przyjacielem". Nic bardziej mylnego - to dopiero początek gry...
CZYTASZ
Przyjaźń Na Dwa Fronty
Misterio / SuspensoOpowieść o garstce przyjaciół,ich rodzin oraz ich nowego wspólnego "przyjaciela",który w pewien sposób pomaga rozwiązać ich ziemskie zmagania,lecz jak to na Świecie bywa nie ma nic za darmo...