IV

75 7 0
                                    

"Niewiele jest obrazów równie komicznych, jak widok silnego mężczyzny, którego kobieta związała nićmi pajęczyny, a on czuje się skrępowany żelaznymi łańcuchami, których nawet nie próbuje rozerwać." ~ Aleksander Świętochowski

***

- Oczywiście. Proszę za mną - powiedział odwracając się w stronę zacienionego ogrodu

- Stać! - usłyszeliśmy od strony pałacu. Kiedy zwróciliśmy się w tamtą stronę ujrzeliśmy młodego strażnika. Kiedy ten zobaczył z kim ma do czynienia speszył się - Ze... ze względów bezpieczeństwa do końca balu, gościom nie wolno oddalać się od pałacu i samemu spacerować po... - przerwał kiedy do niego podeszłam i delikatnie położyłam dłoń na policzku.

- Jak Ci na imię? - spytałam zjeżdżając palcami na jego podbródek.

- Va-Valahars Pani. - odpowiedział nim palcem dotknęłam jego ust. Chłopak lekko się wzdrygnął co wywołało uśmiech na mojej twarzy. Lekko się trząsł kiedy zjechałam dłonią na jego szyje i raz za razem zahaczałam o kołnierz jego zbroi.

- A gdzie wolno mi chodzić Valaharsie? - zapytałam w końcu

- P-po pałacu. - Powiedział próbując skupić się na czymś innym niż moje zimne palce błądzące po jego ciele.

- Tutaj też jest jego teren prawda? - zapytałam z niewinnym głosikiem

- No tak ale... chodziło o budynek... o tam... - tłumaczył się strażnik przełykając głośno ślinę i starając się opanować. Bawiło mnie to, że zachował się jak by nigdy nie miał do czynienia z kobietą. Chociaż chyba nigdy nie dotknęła go w taki sposób przyszła królowa...

- Dobra, kończ już. - Odezwał się w końcu Loki - Mimo, że jest to dość zabawne, zaczyna być nudne. Wracajmy do zamku. Robi się już chłodno - stwierdził podając mi rękę.

- Psujesz mi zabawę księciuniu. - stwierdziłam lekko się krzywiąc, ale przyjmując wyciągniętą dłoń - W takim razie do zobaczenia Valaharsie - powiedziałam po czym puściłam do speszonego strażnika buziaczka. Nie patrząc na minę ofiary mojego spaczonego humoru odwróciłam się ponownie do Lokiego i chwyciłam go pod ramię.

- Chciałabyś Pani pozwiedzać? - Zapytał prowadząc nas w stronę drzwi tarasowych.

- Oczywiście. A z racji tego, że w najbliższym czasie jesteś na mnie skazany, mów mi po imieniu. Przynajmniej dopóki jesteśmy równi stanem. Kiedy już dostanę koronę będziesz mógł mnie po stopach całować - zaśmiałam się

- Jak sobie życzysz Feuille. - również odpowiedział z uśmiechem.

Przechadzaliśmy się zamkowymi korytarzami. Miałam wrażenie, że zataczamy koło.

- Dokąd tak właściwie idziemy?

- Tak szczerze czekałem, aż znudzi Ci się okrążanie zamku głównymi korytarzami - rzucił z uśmieszkiem na co prychnęłam - Nie przystoi to królewnie

- Pamiętaj, że to dzięki mnie nie siedzisz w celi kochasiu - zwróciłam mu uwagę przy okazji zatrzymując się. Jeśli dobrze skojarzyłam to staliśmy na rozwidleniu które prowadziło do mojej komnaty. Loki oparł się o ścianę.

- Nazwałaś mnie kochasiem? - uniósł brew

- A nie chcesz? - zbliżyłam się niemal dociskając go do ściany. Moje usta były na wysokości jego ucha - Wielu dałoby się pociąć by usłyszeć to z moich ust - szepnęłam po czym cofnęłam się o krok.

- Pewnie tak - powiedział udając niewzruszonego. Jednak nerwowe poprawienie stroju zdradziło, że czuł się przynajmniej nieco niezręcznie. Uśmiechnęłam się.

Zdobyć Tron || LLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz