6.

781 90 14
                                    

Gdy wychodzili z zaplecza, Leia rzuciła Obi-Wanowi tak znaczące i groźne spojrzenie, że Kenobi automatycznie przełknął ślinę. Anakin otworzył już drzwi i odwrócił się do niego, aby go pożegnać, ale w tym momencie Obi-Wan złapał go za łokieć.

- Co robisz wieczorem? - zapytał i miał ochotę zapaść się pod ziemię, bo jego głos brzmiał tak słabo, jakby miał zaraz zemdleć.

Drogi Boże, właśnie zamierzał umówić się z nastolatkiem.

Anakin uniósł w zaskoczeniu brwi, wzruszając ramionami.

- Nic konkretnego - odparł krótko. Obi-Wan puścił jego łokieć i nerwowo przygładził sweter, błądząc wzrokiem po podłodze. W końcu odważył się spojrzeć Anakinowi w oczy, a kiedy to zrobił, poczuł, że przez najbliższy czas ten kolor nie da mu spokoju.

- Słyszałem, że w kinie grają jakiś dobry nowy film... Może-może moglibyśmy się na niego przejść? - wykrztusił.

Kilka sekund, w czasie których twarz Anakina zastygła, było dla Obi-Wana męczarnią; jego ręce stały się śliskie, a broda zaczęła nieludzko swędzić. A co, jeśli Anakin się nie zgodzi? Jeśli się go przestraszy i już nie wróci? Przecież był dużo młodszy, musiał trochę się go obawiać, a to bezwstydne zaproszenie...

- Czemu nie - jego myśli przerwał głos szatyna. Gdy Obi-Wan na niego spojrzał, zobaczył nieśmiały uśmiech i te piekielnie urocze iskry w oczach.

- To-to się cieszę. Będę czekał na ciebie przed kinem o dziewiętnastej - oświadczył, pocierając otwartą dłonią o biodro. Anakin skinął głową, nie przerywając kontaktu wzrokowego i cofnął się za próg.

- No to do wieczora - rzucił i po chwili już go nie było.

Wraz z trzaskiem drzwi ciszę przeciął wysoki pisk Leii, który ranił uszy Obi-Wana.

- Poe wisi mi dwadzieścia dolarów! - zawołała i wybiegła do niego, po czym przytuliła się do niego. Sięgała mu zaledwie do ramion, ale jej uścisk był tak mocny, że odebrał blondynowi oddech.

- Du-dusisz mnie - wycharczał i dziewczyna od razu go puściła.

- Racja, przepraszam, musisz dzisiaj dobrze wyglądać - wymamrotała i z uśmiechem dumnej matki zaczęła poprawiać mu kołnierz swetra.

Obi-Wan nie miał już do niej siły.

Obi-Wan Kenobi zawsze wyśmiewał się z Leii, gdy ta wybierała zestaw ubrań na randkę przez blisko godzinę. Uwielbiał też żartować z Qui-Gona, kiedy jeszcze podczas ich randkowania stale nosił dokładnie wyprasowane koszule i dopiero po paru tygodniach wyluzował się i zaczął nosić zwykłe koszulki. On nigdy nie przywiązywał aż "takiej" wagi do zestawienia ubrań, ale tego popołudnia gorzko tego pożałował.

Krążył po sypialni przez pół godziny, w panice przerzucając wszystkie swetry, koszule i spodnie, jakie miał. Znalazł też starą koszulkę Qui-Gona i spędził pięć minut na wpatrywaniu się w niej. Z transu ocknął go dopiero telefon, który rozdzwonił się tuż obok jego nogi. Na ekranie świeciło się imię Leii, a nad nim jej uśmiechnięte zdjęcie z afterparty po koncercie jej ulubionego zespołu, na którym byli razem z Poe i Qui-Gonem.

- Halo? - mruknął do komórki, wolną ręką podnosząc z dna szafy flanelową koszulę w niebieską kratę.

- Hej, jak tam przygotowania do randki? - spytała Organa i Obi-Wan mógł właściwie usłyszeć jej uśmiech. Kiedy w tle zaszczekał pies, blondyn już wiedział, gdzie jest.

- Czy ty i Poe znowu coś knujecie? - powiedział i syknął pod nosem, bo niechcący zahaczył palcem o guzik.

- Ja? I Poe? O czym ty mówisz? Siedzę u siebie w mieszka-

Day In Day Out || Obikin PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz