Nie bijcie, nie bijcie za tę przerwę, nie bijcie... Miało być w czasie przerwy świątecznej, a udało mi się dokończyć dopiero teraz, ale wiecie co? Dzisiaj wypada okrągła rocznica pierwszego rozdziału - dziękuję, że przez ten cały czas ze mną byliście! <3
Zbliżamy się ku końcowi - może jeszcze dwa, trzy chaptery!
Na maraton Obi-Wan przygotował się wzorowo - kupił chipsy, popcorn i Coca-Colę, a na kanapie położył dodatkowe dwie poduszki i koc. Wiedział, że jak już się tam położą, to nieprędko wstaną.
Kiedy wrócił do domu z Anakinem na miejscu pasażera, był kwadrans po dwudziestej i chłopak zaczynał już ziewać, posyłając Kenobiemu wredne uśmieszki. Widocznie był w dobrym humorze, który nie służył nerwom Obi-Wana, ale zawsze było to lepsze od tych cichych dni, kiedy chłopak miał problem z wychodzeniem z domu, czy tych złych, kiedy zdawał się kąsać swoim gniewem i ani Ahsoka, ani Obi-Wan nie potrafili wytrzymać z nim dłużej niż godzinę. Blondyn uśmiechnął się pod nosem i zgasił silnik, po czym razem weszli do ciemnego, ciepłego wnętrza domu. Anakin czuł się jak u siebie, choć była to zaledwie jego druga wizyta - jeszcze trochę gubił się w siatce pomieszczeń, ale koniec końców zawsze trafiał do celu.
Obi-Wan zaparzył im po kubku kakao na rozgrzanie i zaniósł je do salonu, gdzie Skywalker już przeglądał stos płyt DVD i odkładał na bok te zawierające "X-Menów". Chłopak rzucił mu wesołe spojrzenie i usadowił się na kanapie, pozwalając Obi-Wanowi włączyć pierwszy film.
- Oglądałeś to kiedyś? - zapytał blondyn, machając w powietrzu boxem DVD. Anakin kiwnął głową.
- Parę razy z Ahsoką - oznajmił. Usiadłszy obok dziewiętnastolatka, Obi-Wan odłożył opakowanie na ławę i rozłożył ramiona, by Anakin mógł się o niego oprzeć.
Tak naprawdę skupiali się na filmie tylko przez pierwsze dwadzieścia minut; potem Anakin zebrał się w sobie i położył płasko dłoń na brzuchu Kenobiego.
Kim jest mężczyzna ze zdjęcia na szafce obok twojego łóżka? - zapytał niemalże szeptem, nie odważając się spojrzeć Obi-Wanowi w oczy. Mężczyzna wyraźnie się spiął.
Wiedział, że Anakin w końcu by zapytał, kiedyś musieli o tym porozmawiać - nie mógł przecież ukrywać przed nim tak ważnej części swojego życia. Mimo to, z jakiegoś powodu, poczuł się zaskoczony.
- To Qui-Gon - odpowiedział po głębokim wdechu. - Mój były partner.
Anakin podciągnął się do pozycji siedzącej i w mimice jego twarzy Obi-Wan mógł zobaczyć pewien rodzaj sympatii. - Dlaczego się rozstaliście?
- Mieliśmy wypadek i... i Qui-Gon zginął - wyrzucił naraz, na jednym wydechu, nie pozwalając sobie na zająknięcie. Nie mógł tego przeciągać - wiedział, że im dłużej by zwlekał, tym mniejsza byłaby szansa, że powiedziałby prawdę. Na swoich policzkach poczuł ciepłe, miękkie, otaczające je delikatnie dłonie.
- Tak mi przykro - wyszeptał Anakin, patrząc mu w oczy, ale Obi-Wan nie mógł odwzajemnić jego spojrzenia. W kącikach jego oczu zaczęły zbierać się łzy, zasnuwając mu wizję. - Nie chciałem wyciągać na wierzch takiego tematu.
- Wiem, że nie chciałeś, Ani - mruknął w zgięcie szyi nastolatka, gdy pochylił się i oparł głowę na jego ramieniu. - Nic się nie stało.
- Chcesz o tym porozmawiać? - zaproponował nieśmiało szatyn i położył ręce na plecach starszego mężczyzny, skulonego teraz w jego ramionach, i zaczął powoli przesuwać je w górę i w dół kojąco.
- Nie - odpowiedział, kręcąc głową, po czym odsunął się od Anakina na tyle, aby spojrzeć mu w oczy. - To nasz wieczór. Niech będzie miły.
CZYTASZ
Day In Day Out || Obikin PL
FanfictionChoć minął rok od śmierci Qui-Gona, Obi-Wan nadal cierpi. Prześladują go koszmary, jego życie traci Kolory, a on sam coraz rzadziej się uśmiecha. To wszystko odmienia pewien nastolatek, buntownik o imieniu Anakin, dla którego księgarnia i książki są...