Na początku Leia równie często obrzucała obelgami wózek jak i namawiających ją do ćwiczeń Hana i Obi-Wana. Ten stan trwał długie trzy tygodnie, pełne przykrych dni i bezsennych nocy.
Wiedzieli, że Leia była uparta i choć każdy z nich znał swój własny sposób, aby ją przekabacić (co notabene wcześniej było bardzo skuteczne), bywały dni, kiedy nie potrafili zmusić jej do zejścia z ich pomocą z łóżka i wykonania paru krótkich, ale wymagających ćwiczeń na rozłożonej w salonie macie. Czasem płakała wielkimi, słonymi jak ocean łzami, mówiąc, że jest słaba, że nie da rady; czasem krzyczała, zdzierając sobie gardło, krzyczała o ich głupocie i swojej rezygnacji; z kolei innymi razem potrafiła przez parę godzin patrzeć przez szybę na jasne, zimowe niebo, pociągając nosem i robiąc małe łyki wody, którą ze ściśniętym sercem wmuszał w nią Han. Rzadko się zdarzało, by na jej bladej twarzy gościł uśmiech, lecz kiedy już się to działo, wszystko nabierało sensu. Wszystko, łącznie z wyciskającymi z niej wszystkie poty podciągnięciami i zastrzykami, po których nie mogła spać. Kiedy ten mały, ale promienny uśmiech widniał na jej ustach, Obi-Wan czuł pieczenie w nosie i musiał wychodzić na balkon, aby odetchnąć zimnym powietrzem i się uspokoić.
Przez te trzy tygodnie czuł się wyssany z energii i bezsilny, jego paliwem stała się kawa, której w niektóre dni potrafił wypić nawet pięć kubków. Nie wiedział, czy wyobraźnia płatała mu figle, czy naprawdę tak było, ale zdarzało mu się w oczach Anakina dostrzegać coś w rodzaju apatii, gdy się spotykali, a w spojrzeniu Shmi - czystą troskę o nich obu. Może martwiła się, że nie poradzą sobie z przejściowym kryzysem pochodzącym spoza ich związku, tak jak było to z nią i jej pierwszym po rozwodzie partnerem? Może bała się, iż Obi-Wan zostawi jej syna i tym samym złamie mu serce? Rozumiał jej strach i rozumiał przybicie Anakina. Co nie znaczy, że mógł to wszystko znieść bez tępego uczucia w klatce piersiowej.
Któregoś dnia pod sam koniec tych trzech trudnych tygodni (choć wtedy jeszcze tego nie wiedzieli; nie wiedzieli, że wkrótce Kolory staną się wyraźniejsze, blask słońca na ich ciałach jaśniejszy, a biel śniegu zamiast melancholijnej będzie odświeżająca) wysłał Anakinowi krótki SMS.
[wysłane 18:43] za kwadrans na parkingu. ubierz się ciepło.
[odebrane 18:44] coś się stało czy to po prostu twoja bardzo-nie-romantyczna propozycja randki?
[wysłane 18:44] nie kwestionuj moich sposobów na podryw. załóż rękawiczki.
[odebrane 18:45] dobrze mamo
Spóźnił się tylko o trzy minuty, które spędził przed lustrem, starając się przygładzić odstający niczym gałąź kosmyk włosów nad swoim czołem. Nie udało mu się, więc po prostu zgarnął czapkę i rzucając cichą obelgę na śliskie, pokryte warstwą lodu schody zamknął za sobą drzwi i w ucieczce przed kąsającym mrozem praktycznie wpadł do samochodu. W połowie drogi zdał sobie sprawę, że nie zabrał rękawiczek - co poskutkował kolejną wiązanką przekleństw, które przerwały pierwsze nuty "Last Christmas" lecącego z głośników. Pokręcił tylko głową i aż pod blok Anakina śpiewał w duecie z George'em Michaelem, a kiedy z tryumfalnym grymasen zatrzymał się przed krawędzią chodnika, zza samochodowej szyby mógł dostrzec jaśniejący uśmiech młodego Skywalkera.
– Gdzie mnie tym razem porywasz? – zapytał chłopak, siadając z gracją na miejsce pasażera jeszcze zanim Obi-Wan zdążył wysiąść, aby otworzyć dla niego drzwi. Widać było, jak bardzo cieszy go niespodzianka i garść rozrywki, która mogła oderwać ich od rutyny.
CZYTASZ
Day In Day Out || Obikin PL
FanfictionChoć minął rok od śmierci Qui-Gona, Obi-Wan nadal cierpi. Prześladują go koszmary, jego życie traci Kolory, a on sam coraz rzadziej się uśmiecha. To wszystko odmienia pewien nastolatek, buntownik o imieniu Anakin, dla którego księgarnia i książki są...