Powrót do zdrowia zajął Anakinowi dwa dni, Hanowi - tydzień, a Leii...
Po dziewięciu dniach od chwili, kiedy poruszyła palcami, Organa nadal pogrążona była w śpiączce. Jej stan był stabilny, serce i mózg działały bez zarzutu, a górne kończyny i źrenice reagowały na wszelkie bodźce zewnętrzne, ale coś nie pozwalało jej się obudzić. Monitorujący jej funkcje życiowe lekarze rozkładali bezradnie ręce i nakazywali czekać, co dla każdego było trudne. Bardzo trudne.
Dziesiątego dnia Han został wypisany i z pomocą Chewbacci wrócił do domu, wcześniej żegnając się smutnymi oczami i słabym dotykiem z nieprzytomną Leią. Czekającemu za szklaną ścianą Obi-Wanowi serce się krajało - nie tylko z beznadziei sytuacji swojej bliskiej przyjaciółki, lecz też przez bladość na twarzy Solo, który powoli zaczynał zyskiwać jego szacunek i (o dziwo) całkiem szczerą przyjaźń.
- Tata Ahsoki też był kiedyś w śpiączce - odezwał się pewnego dnia Anakin, kiedy razem z Obi-Wanem stali przed salą Leii i wpatrywali się w jej bezwładne, śpiące ciało, stykając się ze sobą ramionami. Blondyn zerknął na niego pytająco.
- Miał wypadek w pracy: był drwalem, przygniotło go spadające drzewo. Stracił obie nogi do kolan, miał przesunięty krąg w kręgosłupie, ale przeżył. Zapadł w śpiączkę - wyjaśnił, nie zdejmując wzroku z dziewczyny. - Nie budził się przez trzy miesiące, a kiedy w końcu to się stało, nie pamiętał swojego życia. Aż pewnego wieczoru mama Ahsoki zbierała się z jego sali, żeby wrócić do domu, a on złapał ją za nadgarstek i powiedział, że bardzo za nią tęsknił i dobrze znów ją widzieć. A potem zapytał, co u Ahsoki.
Kenobi przygryzł dolną wargę z westchnieniem. - Mam nadzieję, że Leia wybudzi się wcześniej.
Usłyszał cichy śmiech Anakina, co zmusiło go do spojrzenia na niego.
- Był w tym pewien morał, jakbyś nie zauważył - zachichotał, splatając ich palce razem. - Tata Ahsoki potrzebował kogoś bliskiego, żeby się obudzić i żeby wszystko sobie przypomnieć. Leia cię potrzebuje, owszem, ale potrzebuje też Hana i to pilnie - dodał, wzdychając. - Han wie, kim jesteś dla Leii i cię posłucha. Musisz powiedzieć mu, że nie jesteś na niego zły. Że to nie jego wina.
- Już to zrobiłem - odpowiedział Obi-Wan, marszcząc przy okazji brwi. Anakin pokręcił głową.
- Han nadal się obwinia. Słyszałem, jak rozmawiał z Chewbaccą. On nie chce już pokazywać się na oczy ani tobie, ani Luke'owi. Co oznacza, że będzie obawiał się wizyt u Leii.
Obi-Wan spojrzał na Organę, uciekając wzrokiem od przenikliwego, bystrego spojrzenia Anakina; cholera, ten dzieciak był zdecydowanie zbyt mądry.
I jak zawsze miał rację.
Następnego dnia, w okolicach południa, Obi-Wan przekręcił wiszącą na drzwiach tekturkę z napisu "Otwarte" na "Zamknięte", różową taśmą Leii doklejając obok karteczkę z napisem "Zaraz wracam", po czym otulił się płaszczem i szalem, i skierował swoje pospieszne kroki w stronę "Sokoła". Po drodze zajął swoje myśli tym, co miał powiedzieć Hanowi; nie chciał brzmieć zbyt ostro ani też zbyt obojętnie, nie chciał, żeby Solo pomyślał sobie, że Obi-Wan nadal jest na niego wściekły. Ten facet był w stanie ubzdurać sobie wszystko.
Dzwonek w drzwiach cukierni zabrzmiał stanowczo w jego uszach i otrząsnął go z natłoku myśli. Wyostrzył wzrok, by ocenić długość kolejki i kiedy skończył liczyć na czterech, a za ladą dostrzegł Chewbaccę, nie Hana, westchnął.
Przepchnął się między emerytką w prochowcu a mężczyzną w średnim wieku z małym chłopcem u boku, mamrotając pod nosem "przepraszam", aby stanąć w kącie koło lady i nachylić się nad nią z uśmiechem przyklejonym do ust.
CZYTASZ
Day In Day Out || Obikin PL
FanficChoć minął rok od śmierci Qui-Gona, Obi-Wan nadal cierpi. Prześladują go koszmary, jego życie traci Kolory, a on sam coraz rzadziej się uśmiecha. To wszystko odmienia pewien nastolatek, buntownik o imieniu Anakin, dla którego księgarnia i książki są...