Kiedy się obudził za oknem było ciemno, obok Leia smacznie chrapała, a on czuł się definitywnie źle. Miał zatkany nos i bolało go gardło, w dodatku pulsowało mu pod czaszką i było mu zimno. Tłumiąc kaszel owinął się szczelniej swoją kołdrą i zakopał głowę w górze poduszek w nadziei na szybkie zaśnięcie i powrót do przyjemnego sennego "znieczulenia".
Jednak już nie zasnął i leżał nieruchomo, póki telefon Organy nie ożył jakąś popową melodią. Wtedy za szybą rozjaśniało się, a w pokoju było trochę cieplej i Obi-Wan wyskoczył z łóżka jeszcze zanim dziewczyna wyłączyła alarm. Gdy rozciągała się, podszedł do szafy, skąd po krótkich poszukiwaniach wyjął wielką szarą bluzę Qui-Gona.
- Zrobię śniadanie - rzucił, wciągając ją na siebie. - A ty idź pod prysznic.Mruknęła coś, co uznał za zgodę, więc ruszył w stronę kuchni. Podłoga była niesamowicie zimna i wręcz skakał po niej, żeby zmniejszyć kontakt swoich stóp z panelami, ale wkrótce stanął na miękkim dywaniku przed kuchenką i westchnął z ulgą. Ze znalezionych w lodówce jajek zrobił całkiem udaną jajecznicę, zaparzył im po kubku herbaty i usiadł na krześle, czekając na Leię.
Wróciła pięć minut później, z wilgotnymi włosami i zarumienionymi od ciepła policzkami. Na jej rękach i ramionach widniał nieco wyblakły od wody Malinowy, na szyi miała plamkę Zielonego, a całe jej lewe ucho pokrywał Róż. Obi-Wan aż uśmiechnął się na ten widok pomimo pojawiającej się na jego skórze Czerni i Szarości. Usiadła naprzeciw niego, przyciągając do siebie talerz jajecznicy - on tylko patrzył jak je, popijając herbatę, bo swoją porcją pochłonął w niecałą minutę.- Wyspałeś się? - zapytała, nawet na niego nie patrząc; właśnie wygrzebywała z jajecznej papki fragment skorupki.
- Taa - wymamrotał do swojego kubka. Potarł palcami skronie, ale ból już wcześniej zaczął powoli ustępować.Leia zerknęła na niego znad talerza. - Jesteś blady. Dobrze się czujesz?
- Taa - powtórzył i musiał odchrząknąć, bo jego głos zabrzmiał nadzwyczaj obco. - Tylko trochę mnie gardło boli.- No to trzeba było dodać miodu do tej herbaty - opuściła łyżeczkę na talerz i machnęła oskarżycielsko rękami. - Przecież mogłeś o tym pomyśleć. Czy ja mam wszystko za ciebie robić? - wstała i kręcąc głową otworzyła szafkę obok lodówki. Wyciągnęła z niej słoik miodu, po czym mimo oporów Obi-Wan wlała mu do resztki herbaty słuszną ilość.
- To jest za słodkie, kobieto - jęknął, kiedy zobaczył, że nawet pomimo mieszania miód się nie rozpuszcza. Leia wzruszyła ramionami i z ustami pełnymi jajecznicy oświadczyła, że "to przynajmniej zdrowe".Nie miał zamiaru się z nią kłócić, więc krzywiąc się cierpiętniczo wypił całość duszkiem.
Organa próbowała namówić go na pozostanie w domu ("Przecież dam sobie radę, nie mamy aż takiego ruchu!"), ale uparł się, że pojedzie, toteż musiała zadowolić się tym, że ubrał najgrubszy sweter, jaki miał i założył do niego szal.
Szal rodem ze Slytherinu, dlatego przez całą drogę do księgarni musiał znosić żarty Leii na temat jego "ślizgoństwa" i miłości do jabłek, których notabene nie znosił.
Dziewczyna uspokoiła się dopiero, kiedy dotarli na miejsce i o równo ósmej otworzyli sklep. Zaparzyła im po kubku herbaty (tym razem kaktusowej), znalazła sobie nową książkę i zasiadła w fotelu w kącie. Kenobi zażył tabletkę przeciwbólową, których mieli zapas na zapleczu, i ogrzewając zziębnięte ręce gorącym kubkiem usiadł na swoim miejscu. Znowu nie przyznałby się ani Leii, ani sobie - nikomu - ale wyczekiwał momentu, w którym do środka wejdzie Anakin i powita go jednym ze swoich uśmiechów. I odnowi na jego rękach ślady po Wrzosie i Żółci.
CZYTASZ
Day In Day Out || Obikin PL
FanfictionChoć minął rok od śmierci Qui-Gona, Obi-Wan nadal cierpi. Prześladują go koszmary, jego życie traci Kolory, a on sam coraz rzadziej się uśmiecha. To wszystko odmienia pewien nastolatek, buntownik o imieniu Anakin, dla którego księgarnia i książki są...