04

353 33 2
                                    

nie wiem sam czy od tego piekła się kiedyś uwolnię

Siedziałam ze wzrokiem wbitym w jasne, oblane blaskiem księżyca niebo. Nie chciałam istnieć. Ojciec znów nas skrzywdził, zabrał wszystkie oszczędności i ulotnił się. Obiecał, że wróci, gdy otworzy własny biznes.
Wrócił dwa tygodnie temu z niczym. Jedyne co miał, to obdarte ubranie i podbite oko. Mama go przyjęła, nawet przygotowała kąpiel.
Nie rozumiałam tego. Dlaczego? Przez niego nie mogłam opłacić nauki na uczelni, marzenia o własnym mieszkanku odeszły wraz z przyjściem potoków łez wlanych w poduszkę. Ten facet zabrał moje marzenia, zdusił je i wyrzucił. Nie miałam nadziei na lepsze jutro. Mimo że brzydziłam się nienawiścią, nienawidziłam. Aż do bólu.

- Potrzebujesz odskoczni? - usłyszałam Natalię po drugiej stronie słuchawki.
- Chyba.
- Impreza?
- Do rana.
- Wreszcie gadasz jak człowiek - roześmiała się - przyjadę po ciebie o dwudziestej. Całuski.
- Całuski.
Zdecydowanie potrzebowałam odskoczni, jakby zasmakowanie beztroskiego życia miało mi pomóc uporać się z ojcem-tyranem i mamą-naiwniaczką.
(...) Rozglądałam się po powoli zapełniającym się parkingu. W głowie miałam wciąż sytuację rodzinną i finansową, a raczej jej fatalny stan. Potrzebowałam pieniędzy. Zanim weszłyśmy do środka, zauważyłam dwójkę podejrzanych mężczyzn. Stali za rogiem, jeden dawał coś drugiemu.
- Bingo - szepnęłam do siebie. Natalia poprowadziła mnie w głąb klubu.

Nie mogłam w pełni skupić się na beztroskiej imprezie, ponieważ sposób na zarobienie i uwolnienie się z domu nie dawał mi spokoju. Nie mogłam zostać dziwką ani striptizerką - nie miałam pewności siebie, doświadczenia ani odwagi. Gdy Natalia powędrowała na parkiet z nowym znajomym, wyszukałam wzrokiem owego mężczyznę od wymiany na głowę. Wyglądał niepokojąco, aczkolwiek nie mógł przecież zrobić mi krzywdy. Z mocno bijącym sercem podeszłam.
- Zgubiłaś coś? - od razu spytał.
- Cześć - bąknęłam, biorąc głęboki wdech i wydech.
- No cześć. My to się chyba nie znamy.
- No nie - posłałam mu serdeczny uśmiech, który zapewne wyszedł idiotycznie - ale mam do ciebie sprawę.
- Do mnie? - jego brwi poszybowały do góry, a wargi wygięły w znaczącym uśmieszku.
- Mhm - przytaknęłam. Czułam, jak moje ręce drżą.
- Ciekawe.
- Może wyjdziemy na zewnątrz? To ważne, a tu ciężko nam rozmawiać.
Sama nie wierzyłam, że to zaproponowałam. Po chwili stałam już z nabitym typem pod klubem, usiłując opanować drżenie rąk i głosu. Wiele mnie to kosztowało, bo odwiecznie bałam się mężczyzn. Szczególnie nieznajomych.

Wdech, wydech. Wdech i wydech. Wdech i wydech.
- Sprzedajesz narkotyki? - zapytałam jednym tchem, przymknęłam ze strachu powieki. Mężczyzna poruszył się nieznacznie, a następnie umieścił duże dłonie w kieszeni dresów.
- Chcesz kupić czy z policji jesteś? - warknął.
- Ani to, ani to. Chcę... Też chcę sprzedawać!
- Słucham, dziewczynko? - wyczułam irytację w głosie nieznajomego - jaja sobie robisz?

Pozwól namOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz