Przecież nie zostałam tutaj zesłana, przypadkowo... musieli mieć jakiś powód i pewnie ocalenie tych oto chłopców nim właśnie jest.Ale nie zrobisz tego ukrywając się... pomyślałam.Więc pora się ujawnić. Mam nadzieję,że za ucieczkę nie oberwię mi się za bardzo...
Zeskoczyłam z drzewa, na dworzu panował półmrok przez co zgubiłam orientację. Pójdę na północ,później na wschód, kiedyś ten las musi się w końcu skończyć. Powoli kierowałam się w wyznaczonym przezemnie kierunku. Po około 15 minutach wyszłam z lasu na polanę, wszędzie było widać chłopców chodzących z pochodniami. Pewnie mnie szukają. Skalpel schowałam do spodni. Lepiej by mi tego nie zabrali. Zauważyłam Chucka... tak miał na imię Chuck. Podbiegłam do niego.
-hej jesteś Chuck tak? -powiedziałam najuprzejmiej jak tylko potrafiłam.
-Purwa, Njubi wiesz ile cię szukaliśmy!!!-powiedział ciągnąc mnie do jakiegoś prowizorycznego domu.
-przepraszam, ale musiałam pobyć em ... trochę sama. Bardzo mi się oberwie?
-Oj i to bardzo smrodsie.
Weszliśmy do pomieszczenia gdzie siedział Alby, blondyn, Thomas i kilku innych chłopaków. Mój oprawca też tu był, siedział na krześle ze spuszczoną głową. Ciekawe co mu się mogło stać? W sumie cierpi, dobrze mu tak. Skrzywiłam się. Nie mogłam uwierzyć,że posiadam tak ogromną rządzę zemsty.
-zobaczcie kogo wam przyprowadziłem-powiedział Chuck dumnie unosząc pierś do przodu.
-dzięki Chuck, wynagrodzimy ci to a teraz chcemy zwołać zebranie, więc wyjdź-powiedział Alby. O nie!!będą chcieli mnie ukarać,nie no przecież nic złego nie zrobiłam. "Tylko uciekłaś, ze szpitala i schowałaś się w lesie, a w tym czasie każdy cię szukał" powiedziało mi sumienie.Trzeba coś wymyślić, jakoś złagodzić karę, którą pewnie za chwilę dostanę..
-zanim mnie ukarzecie, najpierw pomyślcie jak ja się mogłam czuć po takim przywitaniu tutaj-mówiąc to spojrzałam na Azjate, lecz on nadal siedział gapiąc się na swoje buty-Chce tylko byście mnie nie karali za mocno. Po za tym mam coś wam ważnego do przekazania-rozejrzałam się po twarzach tutaj zebranych no oprócz jednej, bo wciąż na mnie nie patrzyła. Reszta twarzy wyrażała zmieszanie, złość, ale i współczucie.
-no długo będziemy czekać?-powiedział jakiś wysoki,muskularny blondyn
- dostałam wiadomość, że jestem kluczem by was skąd wydostać- o reszcie wolałam nie wspominać. Nie wiadomo co by się stało, gdybym powiedziała im o tym,że przyniosłam zagładę.Znów spojrzałam na Minho, tym razem patrzył na mnie. Jego czekoladowe przeszywały moje ciało, a ja w nich tonełam. Tonełam w głebi...
-Yghym...słuchasz co do ciebie mówię Smrodsie!-krzyknął znowu ten sam blondyn. Ugh... nie lubię go.
-Gally uspokój się, jak masz na imię Njubi?-powiedział Thomas, a czyli ten niewychowany chłopak to Gally, w sumie pauje to imię do niego.
-co to znaczy Njubi?
-pierwszy spytałem-powiedział Thomas
-to pierwszy odpowiedz- odpowiedziałam z chytrym uśmieszkiem
-no proszę, proszę.. Njubi się stawia myśle,że tydzień w ciapie- oj bardzo go nie lubię.
-Melanie- powiedziałam krzywiąc się do wielkiego gbura!
-gally zawrzyj twarzostan. Melanie o co ci chodziło z tym,że jesteś kluczem?-powiedział Alby
-jestem kluczem by was uratować ale nic więcej nie wiem.
-ogay, a co z karą? -dopytywał się Gally. Co za pieprzony głupek.
-zlaksuj poślady Gally, przypomnieć ci jak to ty kiedyś uciekłeś i żadnej kary nie było.
-zobaczycie ona zmieni wszystko-powiedział to po czym wyszedł...Chłopcy patrzyli za nim, a gdy drzwi się zamknęły znów spojrzeli na mnie. Jak na zawołanie z mojego brzucha wydobyło się burczenie.
-no to jak Njubi chyba pora coś zjeść, w końcu nie jadłaś 4 dni.
-nie jestem żaden Njubi tylko Melanie!
-ogay,ogay "Melanie"- powiedział Thomas i zaczął się śmiać. Polubiłam go...
CZYTASZ
Melanie:dziewczyna, która zapoczątkowała koniec. /The Maze Runner #Minho
FanfictionCo byś zrobił, gdyś nic nie pamiętał? Nagle twoje wszystkie wspomnienia wyparowały, a jedyne co ci zostało to imię i myśl w głowie"Program jest dobry" co to znaczy? gdzie jestem? dlaczego tu jestem? kto mi to zrobił? jak się stąd wydostać? Takie pyt...