Nie dane mi było długo pospać, gdyż znów słyszałam odgłosy uderzenia metalu o beton. Zamarłam, ten odgłos był coraz głośniejszy, co znaczyło, że dozorca się zbliża."Może cię nie zauważy"- pomyślałam. Dlatego znów położyłam głowę na leżance i czekałam. W zasięgu mojego wzroku dostrzegłam drabinkę i w duchu dziękowałam sobie za to, że ją splotłam. Ręką powoli dosięgnęłam plecaka z którego wyjęłam nóż. I czekałam... Patrząc w górę i nasłuchując tych okropnych odgłosów. Niebo było bezchmurne,księżyc oświetlał w miarę możliwości labirynt, z czego byłam wdzięczna. Bieganie po omacku w labiryncie z tymi kreaturami było pewną zgubą. Nagle coś zaszeleściło blisko mnie i nie był to żaden Buldożerca, to było coś małego, lecz nie znajdowało się w zasięgu mojego wzroku. Wstrzymałam oddech, może mnie nie zauważy i sobie pójdzie. Niestety... to coś zawisło mi tuż nad głową i wpatrywało się we mnie czerwonym okiem. Przypominało jaszczurkę.... metalową jaszczurkę.Wydawało się niegroźne dlatego nadal leżałam w swoim posłaniu nasłuchując. Po chwili metalowy gad uciekł, lecz na jego miejsce tuż pode mną stał dozorca. Strach zmroził mi krew w żyłach. Mózg kazał uciekać,lecz ciało nie było mu posłuszne. W następnej chwili stwór wbił jedno ze swoich odnóży w ścianę na której wisiałam, potem kolejna noga. Wiedziałam, że mnie dostrzegł tylko jak, przecież to było wręcz niemożliwe. No chyba, że to sprawa tego gada. Cholerne roboty. Przeklęłam w myślach i szybko zakładając plecak na ramię doskoczyłam do drabiny. Gdy odzyskałam równowagę szybko przeanalizowałam drogę ucieczki. Na szczęście buldożerca nie był w stanie mnie dosięgnąć,lecz gdyby zmienił kierunek drogi z łatwością by mnie dopadł. Dlatego niewiele się zastanawiając, zeskakiwałam po pnączach, by jak najszybciej znaleźć się na dole. Niestety dostrzegł to mój przeciwnik i znów schodził w dół, tym razem szybciej. Zapiełąm plecak i pobiegłam w przeciwnym kierunku z którego przyszedł dozorca. "Może go zgubię" pomyślałam i nie oglądając się za siebie biegłam to w prawo, lewo, potem dwa razy w prawo i w lewo. Aż natrafiłam na pewne urwisko. Co dziwne, nie było słychać tu buldożercy, co mnie mocno zaniepokoiło ale zaraz mogłam na chwilę odetchnąć. Wolałam się narazie nie przemieszczać, skoro jest tu cicho i stwierdziłam, że trzeba przyjrzeć się temu urwisku.
* W tym samym czasie w strefie*
*POV~MINHO*
-Gdzie ona mogła do purwy zniknąć, przecież strefa nie jest tak duża?!- powiedziałem to po raz kolejny do Newta. Zdenerwowany kopnąłem kamyk, który trafił do jeziora przy którym staliśmy- Okrążamy to jezioro już chyba z piaty raz. Całą strefę przeszukaliśmy, a jej nie ma nigdzie!
-Chyba nie sądzisz, że jest w labiryncie?- zapytał Newt z niepokojem. Oboje spojrzeliśmy w stronę murów. To byłoby bardzo głupie z jej storny, nie wiedziała co w nich jest...
-Jeśli tam jest,to trzeba pogodzić się z tym, ze już ją straciliśmy. Nie da rady buldożercą, pewnie leży już gdzieś martwa. Jutro się o tym przekonamy gdy wszyscy zwiadowcy pójdą jej szukać. Co za głupi Klump! Jest tu kilkanaście dni, a już tyle problemów!- krzyknąłem na co przyjaciel tylko poklepał po ramieniu. Jakby miało to jakoś wielce pomóc.
-Chodźmy do szopy tam jeszcze nie szukaliśmy-powiedział blondyn i szedł w stronę naszego mini magazynu. Gdy podeszliśmy zauważyliśmy, że kłódka jest rozwalona. Spojrzeliśmy na siebie ze zdziwieniem na twarzy.
-Myślisz, że to jej sprawka? Może jest w środku?- Na co tylko kiwnąłem głową. Trochę zbyt oczywiste miejsce jak na nią, ale może potrzebowała, czegoś ze schowka. Kto wie.. Otworzyliśmy powoli drzwi do szopy, naszym oczom ukazało się kilka sporych pudeł, jakieś przyrządy do pracy na roli i plecak.
-Minho, a czy tu nie powinien wisieć jeszcze jeden plecak dla nowego zwiadowcy?- zapytał Newt na co wytrzeszczyłem oczy. Miał racje, ale teraz go tam nie było... Ona musiała go zabrać.Ponownie spojrzałem na przyjaciela.
-Już wiemy gdzie jest, trzeba ogłosić koniec przeszukiwania strefy- oznajmiłem z wyczuwalnym smutkiem. Łudziłem się, że chowa się gdzieś tu,na jakimś drzewie albo w krzakach.Niestety jutro będę zmuszony znaleźć jej ciało w labiryncie. Spojrzałem jeszcze raz na miejsce gdzie wcześniej wisiał plecak i w duchu łudziłem się, że przeżyje i jutro o świcie. Westchnąłem i skierowałem się do bazy.
*POV~MELANIE*
Minęło już 30 minut, a ja nadal nic nie miałam. Chciałam stąd iść ale jakaś tajemnicza siła nie dawała mi odejść. Zrezygnowana ukucnęłam na skraju urwiska, wzięłam do ręki jakiś kamień i rzuciłam w przepaść. Lecz on zamiast spadać jakby zniknął. Osłupiałam.. powtórzyłam czynność, bo myślałam, że oczy ze zmęczenia robią mi figle. Otóż nie.. po wrzuceniu już 10 kamienia byłam pewna, że w przepaści znajduje się jakiś portal. Czyżbym znalazła to, czego chłopcy szukali przez 3 lata? Czyli jednak to co napisali na kartce się sprawdziło, przynajmniej w połowie. Zagłady zsyłać na nich nie chcę. Pełna endorfin postanowiłam powrócić do strefy, lecz w porę się zatrzymałam,bo nagle za rogu wyszedł buldożerca. "No świetnie jeszcze jego tu brakowało" pomyślałam i ruszyłam biegiem z drugą stronę. Przebiegłam już spory kawałek i powoli zaczynało brakować mi sił, na złość stwór nadal na mną podążał. Musiałam coś wymyślić. Myśl Melanie, Myśl... powtarzałam.. Bingo! Postanowiłam złapać buldożercę, tym razem ja będę myśliwym. Z plecaka wyjęłam liny. Zawiązałam je o bluszcz z obu stron, bluszczu również użyłam, by stworzyć w pewnym rodzaju sieć na którą złapię go jak muchę. Co było zabawne, bo sam stwór przypominał stawonoga z rodziny pajęczaków. Ale humor mi się odpalił, gdy jestem o włos od zabicie przez potwora, pomyślałam. Po czym zawiązałam kolejny węzeł. W plecaku szukałam tego, co miało zakończyć moją pułapkę, a mianowicie słoik lepkiej żywicy. Nie wiem po co on tam był, ale dziękowałam temu kto go tam włożył. Polałam "sieć" wydzieliną drzewa od strony z której nadciągał dozorca i schowałam się za ścianą, w jednej ręce trzymając nóż, by wbić mu go w głowę. Miejmy nadzieje,że pomiędzy tym metalowym spoiwem ma gdzieś punkt, gdzie go śmiało ugodzę. Nie czekałam długo, stwór pędził jak oszalały w moją stronę. Dźwięk uderzania metalu był nieznośny ale już tak mało dzieliło go od mojej pułapki. 3...2....1... Udało się! Stwór przyczepił się do sieci i próbował się wydostać na szczęście nadaremno. Choć to pewnie ułamki sekund jak rozerwie sieci.Czym prędzej podbiegłam do niego i ostrożnie lecz szybko wspięłam się na ścianę obok na tyle by dosięgać jego głowy. Między kręgiem szyjnym, a głową była jakaś dziura, więc najmocniej jak potrafiłam, wbiłam nóż. Dozorca ryknął, tak głośno, że spadłam ze ściany i uderzyłam się w głową, rozcinając ją przy okazji. Trafiłam w czuły punkt stwora i po chwili ryki ucichły i było słychać tylko mój szybki oddech. Zbiłam go, ja naprawdę go zabiłam. Moja radość nie trwała długo, gdyż na szczytach murów widać było pierwsze promienie słońca, zaraz otworzą się drzwi. Truchtając tym razem udałam się w stronę, skąd było słychać sunięcie się betonu o podłogę, drzwi się otwierały. Z rany sączyła się w dużych ilościach krew, pojawiły się również mroczki przed oczami, mimo wszystko nie rezygnowałam z przybliżania się do wyjścia z miejsca, gdzie spędziłam najgorsze godziny w moim życiu, a przynajmniej w życiu które pamiętam. Obijając się o ściany muru szłam w kierunku drzwi i już widziałam zarys męskich sylwetek, gdy upadłam... Potem wszystko było jakby przez mgłę, pamiętam tylko jak powiedziałam.
-Zabiłam go,uratuje was....
CZYTASZ
Melanie:dziewczyna, która zapoczątkowała koniec. /The Maze Runner #Minho
FanfictionCo byś zrobił, gdyś nic nie pamiętał? Nagle twoje wszystkie wspomnienia wyparowały, a jedyne co ci zostało to imię i myśl w głowie"Program jest dobry" co to znaczy? gdzie jestem? dlaczego tu jestem? kto mi to zrobił? jak się stąd wydostać? Takie pyt...