Coś więcej

600 68 54
                                    

WARNING! Ten one shot został napisany pod wpływem mojego fangirlowego ataku weny. Informuję, że będzie on dotyczył Adlocka, więc jeżeli nie lubisz tego shipu, możesz sobie spokojnie darować ten rozdział. Choć pewnie będziesz żałować ;)

Wciąż nie wierzył, że dał się na to namówić. Wolałby siedzieć w swoim fotelu na Baker Street i pić herbatę z mlekiem, ewentualnie czytać książkę lub kłócić się z ludźmi na forach internetowych. Tymczasem siedział na niezbyt wygodnym krześle, ubrany w swoją najlepszą koszulę i marynarkę, starając się wybrać cokolwiek co brzmi na potrawę jadalną z menu, które mu podano. Co wbrew pozorom wcale nie oznaczało, że mu się nie podobało.

***


Nic nie zapowiadało tego co miało nastąpić. Dzień rozpoczął się od standardowego kubka herbaty z mlekiem i odegraniu kilku utworów. Kiedy potrzeba nagłego wyładowania się na czymś przeszła, nadeszła pora na nudzenie się. Detektyw padł na kanapę i z nadzieją czekał, aż do jego mieszkania wpadnie w biegu Lestrade oświadczając mu o jakimś nieprawdopodobnym morderstwie lub klient przyjdzie do niego z nietypową sprawą. Jednak nic takiego nie nastąpiło. Brunet przesiadł się na swój fotel, wygodnie rozsiadł się na siedzeniu i zaczął bębnić placami w skórzane oparcie. Co by tu porobić?


Wtedy rozległ się dźwięk zwiastujący same kłopoty. Sherlock zastygł na moment, a wszystkie mięśnie jego ciała napięły się. Był gotowy do obrony. W cichym mieszkaniu na Baker Street wyraźnie można było usłyszeć kobiecy jęk, jaki wydał jego telefon. Wiadomość. Pierwsza od czasu jego urodzin wysłana z tego numeru. Chwilę wahał się czy chce poznać jej treść, jednak wrodzona ciekawość i dociekliwość wzięła górę.

Na wyświetlaczu lekko już poobijanego telefonu, pojawiła wiadomość napisana czytelnym, komputerowym pismem. Choć chyba wolałby, aby była ona ciężka do rozczytania.

„Jestem w Londynie"

Odpisać czy nie odpisać? Nie było to pytanie więc nie nadawca nie powinien oczekiwać odpowiedzi. Jednak ostatnim razem John wyraźnie kazał mu odpisać. W sumie co się może stać?

„Co się może stać?! To esemes o Irene Adler! Może się stać dosłownie WSZYSTKO!" - krzyczały systemy zabezpieczeń w jego pałacu. Jednak John nigdy nie dał mu przecież złej rady. Może więc jednak zaryzykować?

Wciąż pełen wątpliwość wystukał na ekranie tekst wiadomości. Jego ręka zawisła nad ikonką z napisem „wyślij".

„Jeszcze możesz się wycofać!" - wrzeszczały wszystkie pokoje.

A jednak to zrobił. Przycisnął ikonkę, a wiadomość poszła w eter. Teraz nie było już powrotu.

„Brawo, właśnie podpisałeś na siebie wyrok śmierci, gratuluję. Moje poszanowanie panie Holmes." - system antywirusowy wyraźnie nadąsanym tonem odezwał się w jego głowie, kiedy patrzył na wysłaną już treść:

„I co w związku z tym? ~SH"

Przez chwilę miał nadzieję, że odpowiedź nigdy nie nadejdzie. Niestety, a może i stety zaledwie kilka sekund później rozległ się jakże charakterystyczny odgłos. Z lekkim przerażeniem patrzył na otrzymaną wiadomość.

„Kolacja?"

Tylko tyle. Jedno słowo, a doprowadziło do częściowego paraliżu jego wspaniałego pałacu. Stał na rozdrożu, na przeciwko dwóch drzwi. Rozsądek podpowiadał mu, że należy iść w prawo. Ale pojawiło się coś nowego. Jakieś dziwne uczucie szeptało mu do ucha, aby otworzyć lewe drzwi i iść tamtą ścieżką. Normalnie nie wahałby się ani sekundy. Bez zastanowienia wybrałby drogę rozumu, intuicji i statystyki. Tyle, że sytuacja ani trochę nie przypominała normalnej.

Sherlock BBC - Historie, które trzeba dokończyćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz