- Kocham cię Mikey. Nie mów tak błagam. Kocham cię. Ten znak pojawił się dopiero dzień po ślubie z Calum'em, dlatego wydawało mi się, że to jego wybrało moje serce mimo, że to o tobie myślałem za każdym razem, gdy byłem przy nim. To nie jest usprawiedliwienie, bo nie chce, żebyś mi wybaczał. Nie zasługuje na to. Nie zasługuje na kogoś tak dobrego i wyjątkowego jak ty. Rasa nie ma tu żadnego znaczenia. Poza tym uwielbiam twoje śliczne skrzydełka oraz pasujące do nich włosy i delikatną naturę. To jak tańczysz i nucisz, gdy myślisz, że nie widzę. Kocham całego ciebie, a teraz... Doprowadziłem cię do takiego stanu...
Niepewnie uniosłem jego rękaw i przyjechałem palcami po znaku identycznym do mojego. Pokazującym, że znalazło się swoją prawdziwą miłość.
- Nie potrafię w to uwierzyć Luke. To nie może być prawda.
- Ale jest Mikey. Kocha cię najgorszy pacan na tym świecie.
Wsunąłem się w jego ramiona i przytuliłem do jego ciepłego ciała. Moje serduszko było coraz bliżej powierzchni.
- To bolało wiesz? Tak bardzo bolało... Kiedy powiedziałeś, że masz chłopaka, a potem, że bierzecie ślub. Płakałem w waszą noc poślubną i za każdym razem, kiedy ignorowałeś mnie. Robiłem obiad, a ty byłeś z Calum'em w restauracji. Czekałem aż wrócisz, a ty spałeś u Calum'a. Proponowałem wyjście, a ty wychodziłeś z Calum'em. Nie wracałem na noc, a ty nawet nie zauważałeś, bo miałeś Calum'a. Czekałem w łóżku, a ty uprawiałeś seks z Calum'em. Chciałem spędzić razem czas, a ty robiłeś sobie dobrze do Calum'a w kamerce. Zawsze. Zawsze był Calum. Ja byłem jedynie gosposią. Pomocą domową.
Blondyn niepewnie potrafił się odezwać. Jedynie cicho łkał i przepraszał co chwila.
Do końca dnia nie zamieniliśmy ani słowa. Wieczorem luke zaczął rozkładać kanapę, a ja spytałem się zdziwiony co robi.
- Jeśli znów zostawisz mnie samego w zimnym łóżku, to do rana już nie będę mieć skrzydeł. - powiedziałem stanowczo, a ten zamarł. - No chyba, że chcesz tego. W sumie bez nich nie będę wyglądać na sylfa, więc będę mógł podawać się za zmiennokształtnego.
- Żartujesz sobie teraz? - warknął. - Kocham je tak jak całego ciebie. - powiedział już spokojniej. - Jeśli przeze mnie je stracisz to się zabije. I nie chce żadnego pieprzonego zmiennokształtnego czy innego szajsu. Chce mojego słodkiego sylfa. Moją skrzydlatą wróżkę.
Zaśmiałem się cicho, bo znów nazwał mnie wróżką. Złapałem go za rękę i zabrałem do sypialni. Rzuciłem, że idę się umyć, a ten uśmiechnął się lekko. Wciąż niedowierzałem, że to się dzieje naprawdę.
Kiedy już w piżamie wracałem do pokoju, usłyszałem głos Luke'a.
- ...Nie Calum!...Tak, jutro... No i świetnie!... Wiem!... Cześć.
Rozłączył się, a ja wszedłem do sypialni.
- Co się stało? - spytałem niepewnie.
- Nic ważnego. Jutro już wszystko będzie dobrze.
- Okey... - mruknąłem i wsunąłem sie pod kołdrę, a ten przytulił mnie od tyłu. - Wow.
- Hm?
- To przyjemne. - szepnąłem czując jego ciepłe ciało ogrzewające moje. - Zwykle kładłeś się tyłem do mnie.
- Kolejny z moich błędów. Boli mnie głowa gdy myślę o tym ile traciłem.
- Dobranoc Lukey.
- Dobranoc Mikey.
Rano obudziłem się sam. To bolało, dopóki nie zauważyłem obok siebie drobnej konwalii i karteczki.
Kwiat ten był symbolem delikatności i dawało się go osobie, którą uważało się za bardzo ładną.
"Pojechałem na rozwód, wrócę jak tylko się skończy. Kocham cię pyłku♡"
Uśmiechnąłem się do siebie i po odpowiednim wyleżeniu się, wstałem i w dresach poszedłem na dół z konwalią we włosach. Zająłem się robieniem śniadania, ale przerwał mi dźwięk telefonu.
- Halo?
- Cześć Mikey! - usłyszałem wesoły głos Ashton'a.
- Hey Ash, jak tam randka? Udała się?
- Było cudownie! Dziękuję za lekcje tańca. Nie uwierzysz! Pojawiły nam się znaki! Na pierwszej randce!! Jestem w nim tak zakochany... - westchnął
- To cudownie Ashty! Mam nadzieję, że dostanę zaproszenie na ślub?
- Oczywiście! A jak u ciebie? Brzmisz na szczęśliwego, ale... Jak twoje skrzydła? - spytał o wiele ciszej i niepewniej.
- Jestem szczęśliwy Ashton. Jestem bardzo szczęśliwy. Luke właśnie w tej chwili bierze rozwód z Calum'em.
- Serio?!
- Tak! - pisnąłem wesoło - One są trochę podniszczone, no wiesz, trochę pokruszone, ale odzyskały blask. Nie jestem pewien czy mogę latać, ale jestem taki szczęśliwy! ...o, Luke wrócił, muszę kończyć.
- Czeeeeść!
- Pa!
No, także to jest ten prawdziwy 10
Miłego dnia i nocy wszystkim!
YOU ARE READING
Kruche Skrzydła / Muke
FanfictionW świecie, gdzie ludzi zastępują stworzenia nadnaturalne słaby, drobny Sylf dostaje dar od losu, jakim jest mąż Avatar, przedstawiciel najrzadszego z gatunków. I wszystko jest dobrze, jednak on ma drugiego męża.