Minął już prawie tydzień szkoły. Co się działo w ciągu niego?
Poniedziałek: Dafne dostała tarczą w głowę, Tony zamienił ławki w klasie od geografii na wielką gumową kaczkę.
Wtorek: Dafne dostała piłką do tenisa w głowę, Tony przemalował gabinet dyrektora na różowo
Środa: Dafne dostała paletką od Ping ponga w głowę, Tony obkleił całą stołówkę swoimi zdjęciami
Czwartek: Dafne niczym nie dostała w głowę a Tony nic nie odwalił. Czyżby cisza przed burzą?
Dzisiaj był piątek i jeśli nic się nie stanie Daf będzie zdecydowanie najszczęśliwszą osobą na świecie. Jak na razie jej naukę w liceum można było streścić odgłosem rzucanego przedmiotu i ciała uderzającego o podłoże. To już wchodziło w codzienną rutynę.
Ostrożnie przekroczyła próg szkoły. Dzisiaj miała mniej więcej normalne lekcje jeśli nie liczyć "jak udawać cywila".
Czy ona przypadkiem nie była cywilem?
Skierowała się do sali od matematyki pod którą czekali już Rogers i Barnes. Gdy tylko ich zobaczyła zdecydowała się na odwrót taktyczny. Ale troszkę nie wyszło.
— Hej Daf! — krzyknął Bucky zwracając tym samym uwagę Rogersa na brunetkę. Dziewczyna przeklęła w duchu.
— Jeśli macie przy sobie jakiekolwiek piłki, tarcze albo paletki... albo cokolwiek czym możecie we mnie rzucić to...
— Ej, za kogo ty nas masz? — Spytał Steve udając obrażonego.
— Nie chcesz wiedzieć — mruknęła Adler.
— Z tego co pamiętam wczoraj niczym w ciebie nie trafiliśmy-zastanowił się brunet.
— To wielce szlachetne z waszej strony — powiedziała dziewczyna wciąż trzymając się na bezpieczną odległość.
— No weź. Siadaj — James się uśmiechnął.
Dafne usiadła pod ścianą na wprost chłopaków. Trochę porozmawiali. Trochę się pośmiali. Trochę powymieniali się pomysłami na temat tego co dziś odwali Stark. Jeszcze nie wiedzieli, że już wkrótce będą podziwiać jego dzieło.
****
— Prawie jak na Hawajach — powiedział Clint wpatrując się w byłą klasę od matematyki.
Teraz stał tam basen, wszędzie był porozsypywany piach, zamiast biurka nauczyciela był mini barek i wszędzie były porozwieszane naszyjniki z kwiatów. Już na wejściu przyjaciół powitaj Tony w koszuli w w palmy i kokosy, w różowych szortach i klapkach. Na głowie miał słomkowy kapelusz a na szyi jeden z kwiatowych naszyjników. Nosił okulary przeciwsłoneczne.
— Aloha, przyjaciele — powiedział tonem najaranego hipisa — witam na Hawajach.
Zamknął oczy i zaczął się kołysać dokładając do tego ręce.— Co brałeś? — spytała Wanda.
Stark jedynie zaciągnął się powietrzem.
— Wejdźcie. Może napijcie się z kokosa? — To mówiąc podał im kokosy ze słomką i parasolką w zestawie.
— Dyrektor każe wam... — usłyszeli obcy głos. W drzwiach stanęła szczupła dziewczyna o rudawych włosach związanych w kucyk. Rozejrzała się po sali po czym skierowała wzrok na miliardera.
Gdy tylko Tony ją zobaczył zdjął z nosa okulary.
— Cześć-powiedział podchodząc do niej — jestem Tony. Tony Stark. A ty?
CZYTASZ
Avengers Academy
FanfictionOkładka: Sweeterka <3 Co gdyby członkowie Avengers chodzili do liceum? Gdyby nie zmieniło się nic z wyjątkiem ich wieku? Gdyby wszyscy bohaterowi chodzili do jednej klasy w szkole średniej? To na przykład by się stało: Fragment: -Tony Stark. Dop...