— Zaraz wychodzisz dziurę w podłodze — Steve zerknął na Dafne, która wściekła chodziła w kółko. A raczej w owal, gdyż jej ręka przypięta kajdankami do nadgarstka Kapitana znacznie utrudniała jej tę czynność.
— I dobrze! Wychodzę fosę w podłodze, a następnie wrzucę do niej Tony'ego. Zabije, zabije... — mruczała pod nosem, a Rogers zerknął na nią z cieniem lęku. W końcu to on był pierwszy na linii frontu.
— Nie ciebie! — krzyknęła widząc jego minę-Jego!
W tym momencie drzwi do pokoju się otworzyły i stanął w nich Stark z tym swoim irytującym uśmiechem na ustach. Dobrze, że Daf miała skutą rękę, bo z miliardera wiele by nie zostało.
— TY WREDNY, GŁUPI... — zaczęła syczeć w kierunku Tony'ego. Nie zwieńczyła swojej wypowiedzi niezwykle kąśliwym i wulgarnym przymiotnikiem, gdyż Steve jej przerwał.
— Język!
— Twarz! — odparła wściekła Adler nakazując blondynowi milczenie.
— Kolano! — wrzasnął Thor.
Zaległa cisza. Ta z typu "Za każdym razem gdy myślisz, że już ujrzałeś dno ludzkiej głupoty ktoś puka od dołu".
— Myślałem, że wymieniamy różne części ciała — bóg podrapał się po karku.
Daf była już na granicy białej gorączki. Była tak wściekła, że napięta atmosfera była od razu wyczuwalna w powietrzu.
— Daj mi klucz — zwróciła się do Starka wyciągając wolną dłoń. Jednak nikt nic nie zrobił.
Brunetka westchnęła ciężko i zaczęła kiwać głową śmiejąc się przy tym. Faktem było, że wyglądała jakby coś ją opętało.
— Nie wierzę. Nie wierzę, że zrobiliście coś takiego. Wiedziałam, że jesteście nienormalni, ale...
— Obrażasz nas — Clint przerwał Adler co było zdecydowanie złym ruchem.
— Clint zamknij się — Dafne się zaśmiała. W oczach miała łzy. — Wy naprawdę nie widzicie? Nie zdajecie sobie sprawy, że to co robicie, przynosi odwrotne skutki?! Że ja może nie chcę czegoś takiego?!
— To miał był żart... — Bucky próbował jakoś załagodzić sytuację.
— Żart?! ŻART?! Mam dość! Tego co robicie! Wypadam! Nie gram już w to! Nie wiem, w co graliśmy, kiedy zaczęliśmy... ale ja odpadam. Bo mam was dość. Bo mam dość przyjaciół takich jak wy!
— Nie jesteś idealna! Dafne! Ogarnij się! — krzyknęła Natasha.
Bo z najlepszymi przyjaciółkami jest tak, że łatwo zmieniają się w najlepszych wrogów.
— Ja mam się ogarnąć?! Ja?! No tak! Przepraszam! Zapomniała, że to ja was skułam kajdankami!
— Posłuchaj no Adler, nie osądzaj mnie. Kiedy sytuacja cię przerosła, uciekłaś do szkoły Xaviera. Zaraz znowu uciekniesz. Bo taka jesteś. Nie umiesz stawiać czoła problemom. Uciekasz! NIe masz prawa mnie oceniać!-Wrzasnęła ruda.
— Wy jesteście moim problemem, Romanoff — położyła nacisk na nazwisku dziewczyny.
Bruce jako ten najinteligentniejszy zabrał Tony'emu klucz i uwolnił rękę przyjaciółki. Brunetka spokojnie wyszła z pokoju i delikatnie zamknęła drzwi, tylko po to, by w szaleńczym pędzie biec korytarzem jak najdalej.
****
Dafne oparła głowę o ścianę pokrytą białymi kafelkami. Jej oddech był nierówny, a na policzkach widniały ślady po wyschniętych łzach. Patrzyła tępo w przestrzeń. Żadna kłótnia nie jest łatwa, ale ku jej zdziwieniu przyniosła jej ulgę. Wreszcie powiedziała to co chciała. Szczerze. I choć przyszła ulga, to przyszedł i smutek.
CZYTASZ
Avengers Academy
Fiksi PenggemarOkładka: Sweeterka <3 Co gdyby członkowie Avengers chodzili do liceum? Gdyby nie zmieniło się nic z wyjątkiem ich wieku? Gdyby wszyscy bohaterowi chodzili do jednej klasy w szkole średniej? To na przykład by się stało: Fragment: -Tony Stark. Dop...