Październik i listopad upłynęły jak z bicza strzelił. Aktualnie była już połowa grudnia i na ustach wszystkich uczniów w liceum T.A.R.C.Z.A. znajdował się tylko jeden temat: Bal.
Bal, na który można było zaprosić kogoś z innego liceum.Sara leżała na kanapie w salonie i z niecierpliwością czekała na swoją siostrę. Rada jej Dafne byłaby teraz bardzo przydatna.
Jej dylemat dotyczył pewnej osoby. Pewnej dziwnej, atrakcyjnej, wywyższającej się osoby...
— Dafne! — krzyknęła blondynka gdy tylko usłyszała dźwięk otwieranych drzwi.
Starsza Adler stanęła jak wryta.
— Sara... wszystko w porządku?
— Musisz mi pomóc... — zaczęła blondynka.
— Tak, umów się z nim.
— Nie dałaś mi dokończyć!
— Ale o to ci chodzi? — Daf uniosła brew.
— Wiesz... Może trochę nawet... — Sarze plątał się język.
— Tak, umów się z nim — powtórzyła brunetka. — No co? Całowałaś się z nim, a boisz się zaprosić bo na bal?
— W zasadzie to... Nie wierzę, że to przechodzi mi przez usta, ale masz racje.
Zaraz po tych słowach Sara udała, że wymiotuje.
Nie tylko ona postanowiła kogoś zaprosić. W zasadzie to wszyscy nagle zaczęli planować zaproszenia. No bo przecież Avengers muszą się jakoś wyróżnić.
****
— Gotowy? — spytał Bucky.
— Nie — odparł blady ze strachu Tony.
Kto by się nie bał, gdyby właśnie siedział w dziale jako ludzki nabój.
— Pepper na pewno się zgodzi, po czymś takim. — Clint próbował pocieszyć przyjaciela — Zakładając, że przeżyjesz.
— Byłby ze mnie przystojne zwłoki — mruknął Stark.
Następnie poszło już szybko.
Thor pociągnął za dźwignie, miliarder wyleciał z działa pokazując światu swój cekinowy garnitur i kask na podobieństwo kuli disco. Wyciągnął w locie białe płótno z wielkim napisem "PÓJDZIESZ ZE MNĄ NA BAL, POTTS?". Z wielką gracją wylądował w sałatce warzywnej rudowłosej ukochanej.
Pepper nie wyglądała na szczególnie zdziwioną.
Tony podniósł twarz znad sałatki.
— Pójdziesz ze mną? — spytał opluwając ją przy okazji kawałkami marchewki.
— Tak... bo jeszcze się zabijesz — westchnęła Pepper.
— Nigdy nie widziałem bardziej romantycznej sceny — szepnął Pietro, ocierając jedną łzę.
****
— To się nie uda — mruknęła Natasha widząc Steve'a zamierzającego się piłka z przyczepioną karteczką "Pójdziesz ze mną na bal Sharon?".
— Myślisz?-Tony zmarszczył brwi.
— Dycha, że trafi Dafne. — Ruda zerknęła na Starka.
— Wchodzę. O! Steve! Patrz! Sharon tam idzie!
Istotnie Carter szła razem z Adler tuż obok boiska.
Rogers rzucił. Dafne upadła. Tony dał Natashy 10 dolców. Wszystko tak jak powinno być.
Brunetka podała piłkę Sharon, która krzyknęła "Tak!" I pobiegła do Kapitana.
— Dobrze, że Steve nie rzucał tarczą — skwitowała Romanoff.
****
— To jest najgłupszy, najidiotyczniejszy i...
Wandzie przerwał zdenerwowany głos Clinta.
— Milcz.
Barton stał na szczycie wielkiego balonu w kształcie pingwina.
Tak.
Clint załatwił sobie wielki balon w kształcie pingwina żeby zaprosić Natashę na bal.
Łucznik był nawet zbyt oryginalny na zwykłe: Czy pójdziesz ze mną na bal?
Kiedy ruda stanęła jak wryta na wprost balonu Barton krzyknął:
— Pingwiny wybierają jednego partnera na całe życie, czy zostaniesz moim pingwinem?! Moją Herą dla Zeusa?!Moim Klakierem dla Gargamela?! Moją Ewą dla Walliego?!
Romanoff dalej stała jak wryta w ziemię.
— Ile pingwinów, kotów, bogów, robotów i staruchów z fetyszem na punkcie smerfów obraził. — Dafne nie wychodziła z podziwu dla głupoty ludzkiej.
****
— A wy chłopaki? Nie zapraszacie żadnych dziewczyn? — Natasha uniosła jedną brew patrząc na Thora, Buckiego, Pietra i Bruce'a.
— Nie jestem fanem bali — mruknął Banner.
— Chciałem zaprosić Sarę, ale nigdzie nie mogłem znaleźć konchy — westchnął Thor.
Adler zaczęła się dławić sokiem, który właśnie piła.
— A my — Pietro pokazał na siebie i Barnesa — mamy swój własny fanclub.
W tym właśnie momencie Dafne wypluła sok i zaczęła się dusić ze śmiechu.
— Odnoszę wrażenie, że coś cię bawi — mruknął Maximoff.
— Skąd. — Brunetka powoli wracał do siebie.
— Z kim idziesz? — spytał Tony, niby od niechcenia.
— Z Loganem.
— Jak go zaprosisz? — Clint zmarszczył brwi.
— Zapytam — odparła Daf.
— Pff... — prychnął Barton-banalne.
— Za to ty nie jesteś banalny... mój pingwinku, mój Zeusie, mój Gargamelu. — Romanoff wkładała w każde słowo tyle ironii ile zdołała.
— Jestem jeszcze twoim Walliem — mruknął Clint.
****
-Więc, podsumowując... chcesz żebym poszedł z tobą na bal, do twojej byłej nowej szkoły?-Logan szedł waśnie przez Central Park razem z Dafne.
— Dokładnie tak — potwierdziła roześmiana dziewczyna.
— No nie wiem, nie wiem. — Wolverine zaczął udawać, że się zastanawia.
— Będzie Clint. — Adler wywróciła oczami.
— To chyba nie przekonuje mnie wystarczająco.
Dafne złapała delikatnie jego kark i przyciągnęła jego twarz do swojej. Musnęła jego usta, a on natychmiast oddał pocałunek.
— No dobra, przekonująca jesteś — mrugnął do niej.
Szli dalej, aż nagle na horyzoncie pojawił się znajomy wielki, czarny kształt.
Czy to ptak?
Czy to samolot?
Nie. To wielki pingwin.
Na szczycie siedział Clint. Jadł fistaszki i rzucał w ludzi łupinami. Zawsze trafiał.
— Barton zaprosił to coś na bal?
— Nie. Zaprosił Natashę. Ale w zasadzie nie zdziwię się jeśli przytargał też pingwina.
— Idiota — westchnął Logan, a w Dafne zapaliła się iskierka nadziei, że przyszłość ludzkiej rasy nie zapowiada się aż tak czarno. — Ja to bym wziął świstaka.
****
Witam po baaaaaaaaaardzo dluuuuuugiej przerwie. Mam nadzieje że zrozumiecie. Przerwa była spowodowana utratą bliskiej mi osoby [*] :(
Teraz jednak wracam i chyba znowu klepnęło jakiś maraton, więc niech będzie 30 gwiazdek (bo to się raczej przesadnie szybko nie wbije) i lecimy z maratonem ^^
CZYTASZ
Avengers Academy
FanfictionOkładka: Sweeterka <3 Co gdyby członkowie Avengers chodzili do liceum? Gdyby nie zmieniło się nic z wyjątkiem ich wieku? Gdyby wszyscy bohaterowi chodzili do jednej klasy w szkole średniej? To na przykład by się stało: Fragment: -Tony Stark. Dop...